W Polsce wciąż niewiele jest realizowanych projektów w formule partnerstwa publiczno-prywatnego. Przodują w tym samorządy, ale są to przede wszystkim niewielkie przedsięwzięcia. – To lęk przed inną interpretacją przepisów – wskazuje Leszek Ruta, szef Stowarzyszenia Transport Publiczny.
Problematyka PPP była przedmiotem seminarium organizowanego przez ZDG TOR i Inicjatywę dla Infrastruktury. Podmioty prywatne i publiczne mogą korzystać z bardzo wielu regulacji. Dużą swobodę w ustalaniu zasad współpracy daje ustawa o PPP, oprócz tego jest też ustawa o koncesji. Mimo to znaczących projektów realizowanych w porozumieniu z prywatnym inwestorem jest wciąż niewiele.
– Zajmujemy się budowaniem infrastruktury mebli miejskich i następnie czerpaniem pożytku z umieszczanych reklam. Robimy to od 20 lat, czyli także w czasach, kiedy nie było ustawy o PPP. Idea, która w ogóle powinna przyświecać, to zdrowy rozsądek – przekonywał Marek Kuzaka, prezes zarządu AMS. Jak wyjaśnia, chodzi o używanie narzędzi adekwatnych do projektu – np. koncesja na dziesięć wiat jest pozbawiona sensu, gdyż przy takiej skali projektu wiązać się będzie z dodatkowymi kosztami.
Zdaniem Kuzaki samorządy inaczej pojmują zdrowy rozsądek. – W samorządzie polega on na ogół na tym, żeby w zaproponowanym przez nas rozwiązaniu nie znalazło się nic, co mogłoby być postrzegane jako działanie niezgodne z prawem. Przy czym nie chodzi o działanie przeciw prawu – jako niezgodne z prawem traktowane jest każde działanie, które nie jest w prawie wskazane jako dozwolone – mówi Kuzaka. Urzędnicy (i instytucje kontrolujące) traktują przepisy rozszerzająco: regulacje muszą wskazywać, że coś można zrobić. – To lęk przed inną interpretacją. Instytucje czasem inaczej interpretują przepisy – wyjaśnia Leszek Ruta, prezes Stowarzyszenia Transport Publiczny, który przez wiele lat szefował warszawskim Zarządem Transportu Miejskiego.
– Mamy bogactwo ustaw, projekty można realizować według różnych regulacji. Nie widzę problemu w samych ustawach, problem jest w decyzji politycznej. Nie ma polityki publicznej. Niech będzie jedno ciało w administracji rządowej, które będzie się zajmować wydawaniem wytycznych, interpretacji przepisów czy podręczników dobrych praktyk – przekonuje Bartosz Korbus z Instytutu Partnerstwa Publiczno-Prywatnego. Jako przykład podaje rozdział środków UE – dzięki wytycznym cały proces ich przydzielania przebiega sprawnie.
Problemem jest też to, że samorządy często zaczynają myśleć o PPP dopiero wtedy, gdy nie mają środków. Pozwala to na ominięcie ograniczeń związanych z dopuszczalnymi limitami zadłużenia. – To jest kreatywna księgowość. Od tego kasy nie przybędzie. Tak naprawdę chodzi o zwiększenie płynności budżetowej – mówi Korbus. Realizacja projektu dla strony prywatnej musi gwarantować odpowiedni zysk. – Prywatny podmiot nie jest dobroczyńcą. On będzie wymagał, jeśli nie będzie w stanie uzyskać zwrotu z inwestycji – zauważa Agata Kozłowska z firmy Investments Support.
Trzeba pamiętać, że strona publiczna niemal zawsze uzyskuje lepsze warunki kredytowe. – Finansowanie przez podmiot prywatny prawie zawsze będzie droższe zarówno w przygotowaniu, jak i przeprowadzeniu – mówi Kozłowska. Liczą się jednak nie tylko koszty realizacji. – Przy nieefektywności zarządzania finansami publicznymi, to i tak będzie taniej, gdy zajmie się tym podmiot prywatny – twierdzi Bartosz Korbus. – Zdobycie wiedzy specjalistycznej przez podmiot publiczny może kosztować tak dużo, że nie będzie to rozwiązanie efektywniejszy – dodaje Marek Kuzaka.
Problematyka procesów inwestycyjnych, w tym największego potencjalnego projektu PPP w Polsce, czyli krakowskiego metra, będzie poruszana podczas II Kongresu Infrastruktury Polskiej, który odbędzie się 5 listopada br. w Krakowie. Więcej informacji wkrótce na stronie TOR Konferencje.