Niektóre mniejsze miejscowości na Dolnym Śląsku, takie jak Międzygórze, Bolesławów, Wojciechowice czy Kletno, zostały transportowo odcięte od świata, bo lokalne PKS-y przestały kursować z powodu koronawirusa – informuje wrocławska "Gazeta Wyborcza". Do większości dojazd jest utrudniony, choć można się tam dostać okrojonymi kursami Kolei Dolnośląskich i prywatnych busów.
"Gazeta Wyborcza" poinformowała, że od soboty nie jeździ PKS Kłodzko, nie kursują też PKS Kamienna Góra i jeleniogórski PKS Tour. Wszystkie stanęły z obawy przed koronawirusem. W przypadku jeleniogórskiego przewoźnika obawy wzmacnia fakt, że u 71-letniego kierowcy wykryto koronawirusa.
Dla mieszkańców dolnośląskich miejscowości, często położonych w górach, oznacza to utrudnienia komunikacyjne, a nierzadko po prostu odcięcie od świata. W ograniczonym zakresie kursują bowiem też
inni przewoźnicy, również ci o wojewódzkim zasięgu, czyli Koleje Dolnośląskie i Polbus PKS, który przestał jeździć m.in. do Karpacza.
Kłopot, w związku z zatrzymaniem PKS Kłodzko, mają miejscowości w Kotlinie Kłodzkiej. Niektóre z nich są obsługiwane pociągami, ale np. do Lądka-Zdroju kursują tylko cztery busy firmy Beskid. Podobnie kilka prywatnych busów obsługuje dziś Karpacz.
Epidemia koronawirusa nałożyła się na fatalny stan komunikacji w Polsce poza dużymi miastami. Co więcej, pogłębia wykluczenie transportowe. O ile w aglomeracjach komunikacja miejska jest, w miarę możliwości utrzymywana, lub zmniejszana w ograniczonym zakresie, to poza nimi jest dużo gorzej. Z miejsc gdzie do tej pory jeździły pojedyncze autobusy, czasem, jak w niektórych miejscach na Dolnym Śląsku, po prostu znikają.