Zaplanowany na dziś strajk pracowników spółki Tramwaje Elbląskie jednak został wstrzymany. Pracownicy tymczasowo przyjęli propozycję władz miasta, ale żądają znalezienia pieniędzy na kolejną część podwyżki. Jeśli to się nie uda, zapowiadają powrót do strajku w listopadzie.
Jeszcze w sobotę
wydawało się, że dziś tramwaje w Elblągu nie wyjadą na ulice, a urzędnicy przygotowali pod koniec ubiegłego tygodnia rozkłady jazdy zastępczej komunikacji autobusowej. Od początku roku w Elblągu trwa konflikt między pracownikami a szefostwem Tramwajów Elbląskich. Chodzi o podwyżki. Tramwajarze strajkowali już ostrzegawczo na początku września. Dziś miał ruszyć bezterminowy protest.
Tymczasem w niedzielę okazało się, że związkowcy i władze spółki podpisały częściowe porozumienie. Zgodzili się na proponowane przez urzędników podwyżki o 50 gr za godzinę od lipca tego roku i o kolejne 50 gr za godzinę od stycznia przyszłego roku (z wyrównaniem). To jednak stawki o połowę niższe niż domagają się strajkujący.
Dyrektor spółki Andrzej Sawicki w liście do pracowników zaznacza, że wspomniane rozwiązanie to realizacja pierwszego postulatu czyli podwyżki o 1 zł od lipca „tyle, że rozłożone w czasie”. Tylko, że związkowcy chcą podwyżki o kolejną złotówkę od stycznia. Liczą, że firma znajdzie na to pieniądze. Jeśli nie, zapowiadają strajk w listopadzie. Sawicki w tej kwestii odsyła do wąłdz miasta przygotowujących budżet.
Nie daje też szansy na realizację kolejnych postulatów związkowców, czyli dodatku w wysokości 15 zł/h za pracę w dni ustawowo wolne od handlu oraz regulaminowego, corocznego wzrostu płac o 1,5 proc. średniej krajowej.
W ramach awaryjnej komunikacji miasto planowało uruchomienie czterech linii zastępczych, które kursowałyby wzdłuż tras tramwajów, zatrzymując się na wszystkich przystankach autobusowych i na dodatkowych przystankach czasowych.