Boli, że większość biorących udział w dyskusji nie dostrzega, że „ofiarami” fotoradarów są ludzie mający prawo za nic. Oni je łamią, a przestępcami nie są tylko dlatego, że kodeks łaskawie obdarza ich mianem „sprawców wykroczeń” – pisze w felietonie dotyczącym fotoradarów redaktor naszego serwisu Dominik Wójcik.
„Ci sami komentatorzy do rangi bohatera podnoszą tzw. „łowcę fotoradarów”, który z sabotowania tych urządzeń zrobił sobie hobby. Owszem, pokazuje przypadki, gdy są niewłaściwie używane. Ale nikt nie dostrzega faktu, że ten człowiek sprzyja wyżej przeze mnie opisanym! W końcu fotoradary zawsze ujawniają przypadki przekroczenia dozwolonej prędkości, czyli łamania prawa” – zaznacza.
„Fotoradary traktuje się jak jarmarczną grę w gorącego kartofla („na kogo padnie, na tego bęc”). Kto wpadnie, ma pecha. Trochę go żałujemy, trochę się śmiejemy. Przypadek ujawnienia popełnionego wykroczenia traktuje się lekceważąco lub nawet nonszalancją. A dzieje się tak dlatego, że kary są niewspółmierne do czynu. Mandaty o symbolicznej wartości opłaca się bez większego uszczerbku w budżecie, a bardziej majętni po prostu liczą, na ile ich jeszcze stać” – dodaje.
Cały felieton
przeczytacie tutaj.