Francuska minister transportu Elizabeth Borne zapowiedziała, że od września za poruszanie się elektryczną hulajnogą po chodniku będzie groził mandat w wysokości 135 euro. W Peru podobne przepisy wprowadzono w zeszłym tygodniu decyzją ministra transportu.
Borne w zeszłym tygodniu udzieliła wywiadu „Le Parisien”, w którym przedstawiła przepisy mające obowiązywać od jesieni. Poruszanie się elektrycznymi hulajnogami będzie zakazane na chodnikach. Tego rodzaju jednoślady mają poruszać się po jezdni lub po drogach rowerowych. Za naruszenie tego zakazu hulajnogiście będzie groził mandat w wysokości 135 euro.
Zakaz będzie dotyczył również innych podobnych pojazdów, jak seagwaye, czy jednokołowce. Hulajnoga może być po chodniku prowadzona, jeśli tylko użytkownik nie uruchomi silnika.
We Francji stosowne przepisy zapowiadano już wcześniej. Są potrzebne, bo dziś, tylko w Paryżu, jest ok. 15 tys. e-hulajnóg, a do końca roku szacuje się, że będzie ich 40 tys. W kwietniu mer francuskiej stolicy Anne Hidalgo zapowiedziała, że pozostawienie hulajnogi na chodniku w sposób utrudniający przejście będzie karane 35-eurowym mandatem, ale zapowiedział też wyznaczenie miejsc postojowych dla 2,5 tys. takich pojazdów.
W Peru ograniczenie prędkości, w Hiszpanii zakaz
Regulacje dla pojazdów hulajszeringowych zdają się być potrzebne na całym świecie, bo w ciągu 2 lat amerykańskie start-upy pojawiły się w każdym zakątku globu. W zeszłym tygodniu, w poniedziałek w Peru zaczęły obowiązywać przepisy wprowadzone przez tamtejsze ministerstwo transportu, również zakazujące poruszania się hulajnogami po chodniku. Dla tego rodzaju pojazdów przeznaczono drogę rowerową lub prawy pas jezdni.
W 10-milionowej, mocno zakorkowanej Limie e-hulajnogi stały się bardzo popularne. Bezpośrednią przyczyną regulacji stał się wypadek, w którym starsza kobieta, na którą wpadł hulajnogista, złamała obie ręce. Również z tego powodu w Peru ograniczono maksymalną prędkość e-hulajnóg do 20 km/h (zwykle poruszają się z maksymalną prędkością 25–30 km/h).
W Hiszpanii zastosowano bardzie restrykcyjne metody. Od 2017 r. wszelkie napędzane elektrycznie pojazdy są zakazane w historycznym centrum miasta z wyjątkiem wycieczek, które muszą się poruszać na tego rodzaju środkach transportu razem z przewodnikiem. W Madrycie przepisy zakazują poruszania się e-hulajnogami po chodnikach i nakazuję jazdę wyłącznie ulicami z limitem prędkości do 30 km/h (to ok. 80 proc. madryckich ulic), ale w grudniu urząd miasta cofnął licencję trzem działającym tam hulajszeringom i nakazał w 72 godziny usunąć pojazdy.
W Wielkiej Brytanii zakaz, w Polsce hulajdusza
W przeciwnym kierunku – poluzowania przepisów – idą e-hulajnogowe rozważania w Wielkiej Brytanii. Ale tam sytuacja jest specyficzna, bo hulajnogi w zasadzie są nielegalne. Nie mogą się poruszać po drodze, bo zakazuje im tego Road Traffic Act z 1988 r., chyba że hulajnogista ma prawo jazdy, ubezpieczenie, kask i tablice rejestracyjne. Tych ostatnich nie dostanie, bo według urzędników nie jest pojazdem przystosowanym do poruszania się po drodze.
Nie może jednak również poruszać się po chodniku na podstawie interpretacji Highway Act z 1835 r., który zakazuje tego pojazdom lub wózkom, również zaprzężonym „w konia, osła, owcę, muła lub wieprza”.
W efekcie w październiku 15-letni chłopiec przyłapany na e-hulajnodze na drodze publicznej, został ukarany sześcioma punktami karnymi na poczet jego przyszłego prawa jazdy.
W Polsce wciąż nie ma żadnych przepisów dotyczących e-hulajnóg. Ministerstwo, pytane o zmiany w prawie, od dłuższego czasu informuje, że je przygotowuje. Niedawno w Warszawie kobieta potrącona na chodniku, na tyle poważnie, że odwieziono ją do szpitala…
sama została ukarana mandatem. Według stołecznej policji
przepisy należy interpretować tak, że osoba na e-hulajnodze to „pieszy”. Tymczasem sądy, rozstrzygające sprawy, w których wystąpiła kolizja z e-hulajnogą,
traktują je jako pojazdy.