Od czwartku w Gdańsku obowiązuje weekendowy rozkład komunikacji miejskiej. Już pierwszego dnia okazało się, że spowodowało to tłok głównie w autobusach. Po uwagach zaniepokojonych pasażerów miasto wprowadza kolejne zmiany, ale sytuacja z Trójmiasta wskazuje, jak ostrożnie należy podchodzić do korekt w komunikacji miejskiej w czasie pandemii i jak dużej precyzji to wymaga.
Portal Trójmiasto.pl opublikował wczoraj zdjęcie zatłoczonego tramwaju i opisał sytuację na najbardziej uczęszczanych liniach, głównie autobusowych, w godzinach szczytu. W skrajnych przypadkach pasażerowie nie mieścili się w autobusach. Na irytację pasażerów nałożyła się awaria telefoniczna w Zarządzie Transportu Miejskiego.
Gdańsk, podobnie jak inne miasta, w warunkach epidemii koronawirusa ogranicza częstotliwość komunikacji. Już przed tygodniem
zapowiedziano rozkład podobny do obowiązującego w czasie ferii.
Od czwartku obowiązuje rozkład sobotni. Powody są wszędzie takie same. To mniejsza liczba pasażerów (nawet o 2/3), co wiąże się z pracą zdalną wielu mieszkańców i zamkniętymi szkołami, a także ograniczoną możliwością skompletowania obsady pojazdów, bo kierowcy i motorniczowie opiekują się dziećmi, a czasem sami idą na zwolnienie.
To jednak doprowadziło do niepożądanych sytuacji. O ile w pociągach PKM i SKM jest luźniej, to w godzinach szczytu w krótkich autobusach i tramwajach na w czwartek nie było. WHO co prawda nie zaleca wprost unikania komunikacji miejskiej w czasie epidemii (choć szef WHO na Europę dr Han Henri P. Kluge w rekomendacjach dla państw
zaleca rozważenie, w pewnych sytuacjach ograniczenia dla transportu publicznego w godzinach szczytu), ale bardzo stanowczo zaleca utrzymywanie bezpiecznej odległości (ok. 1 metra) od innych ludzi i nie podróżowanie (czymkolwiek) gdy ma się objawy choroby. Bo, co oczywiste, w zatłoczonym autobusie osoba kichająca i kaszląca roznosi chorobę.
O ile od dwóch tygodni w polskich miastach pasażerowie jeżdżą rzadziej - np.
warszawskie metro notuje raptem 1/5 normalnej liczby pasażerów – to jednak wciąż z niego korzystają w drodze do pracy, czy w innych koniecznych podróżach. Transport trzeba utrzymywać, bo jego zamknięcie oznacza de facto zamknięcie miasta – jedyną aglomeracją, która do tej pory się na to zdecydowała, było chińskie Wuhan – ale zarządzanie nim wymaga, jak pokazuje przykład gdański, precyzyjnych działań.
We wspomnianym warszawskim metrze nawet w godzinach szczytu jest luźno, czyli tak, jak powinno być. M.in. dlatego Warszawa, ale podobnie działa np. Berlin, bardzo długo starała się utrzymać regularną częstotliwość komunikacji. Chodzi właśnie o to, by nie doprowadzić do tłoku w pojazdach. Ale nawet stolica
zapowiedziała od poniedziałku rozkłady weekendowe, choć skorygowane. Kilkadziesiąt linii tramwajowych i autobusowych a także metro będzie miało dodatkowe kursy w godzinach szczytu. SKM będzie kursowała bez zmian.
Już wczoraj wiceprezydent Piotr Borawski zapowiedział zastąpienie autobusów standardowych przegubowymi na liniach 130, 186 i 189, korekty rozkładu tramwajów od poniedziałku i uruchomienie awaryjnych dwóch tramwajów i ośmiu autobusów, które mają być kierowane na linie wedle potrzeb. Rzecznik ZTM w Gdańsku Sebastian Zomkowski sprecyzował, że oznacza to częstotliwość linii tramwajowej nr 6 na poziomie 10 minut w godzinach szczytu, a linii nr 9 na poziomie 10-15 minut. Częściej pojadą tez pojazdy na liniach 112 i 115.