Ile pociągów podczas dyżuru zapowiada megafonistka? Czy dyspozytornia może pasażerom przekazać informację o wyniku meczu? Tajniki swojej pracy w rozmowie z redakcją portalu RynekInfrastruktury.pl zdradza Jadwiga Ragus, megafonistka z Dworca Centralnego.
Emilia Derewienko, RynekInfrastruktury.pl: Megafonistka na dworcu kolejowym pracuje w systemie zmianowym na 12-godzinnym dyżurze. Czy nie jest to męczące?
Jadwiga Ragus, megafonistka: Nam się ten system podoba i jesteśmy do niego przyzwyczajone! Zazwyczaj pracujemy według schematu: dzień – noc – wolne – wolne. Od godziny 7.00 do 19.00. Zmianowy system jest fajny, naprawdę. Kto nie pracował w takim systemie, ten nie zna jego korzyści.
Muszą panie cały czas operować głosem?Naturalnie! Podczas jednego dyżuru zapowiadamy blisko 400 pociągów! Można sobie wyobrazić, ile pracy w to wkładamy. Jest nas w sumie osiem, na zmianie jesteśmy we dwie. Pracujemy jednak nie tylko strunami głosowymi. Proszę zobaczyć: mamy trzy myszki, dwa komputery i cztery monitory. Cały czas śledzimy i zarządzamy informacjami, które do nas spływają. Oprócz informacji o tym, na który tor wjedzie pociąg, przekazujemy też komunikaty dotyczące trasy pociągów, np. czy są objazdy. Są też informacje o zestawieniach składów.
[ Pani Jadwiga zapowiada pociąg "Janusz Korczak" ]
Właśnie, skąd biorą panie te komunikaty? Czy jest jakaś centrala, która je wyświetla?Zarys komunikatów jest jeden, ale już bieżące informacje do wygłoszenia przygotowujemy same. Śledzimy, monitorujemy, aktualizujemy. Teraz jest spokojnie, ale między godziną 7.00 a 11.00 oraz 14.00 a 17.00 człowiek ciągle mówi. Wtedy trzeba mieć oczy dookoła głowy. Wtedy nie ma mowy nawet o tym, żeby zrobić sobie dłuższą przerwę, tylko cały czas mówimy i pijemy wodę.
Dużo wody piją panie podczas dyżuru?Tutaj piję bardzo dużo. Podczas dyżuru nawet 3 litry. Jedną herbatę kończę i zaczynam kolejną.
fot. EDJak długo pani pracuje?Na Dworcu Centralnym pracuję od roku 1999, czyli 15 lat – minęło 6 marca.
Mnóstwo tu sprzętu, trzeba wykonywać wiele czynności na raz…Trzeba zarówno odbierać telefony, kontaktować się z innymi osobami, np. dyspozytorem, obsługiwać komputery, nadawać komunikaty w obcych językach, obserwować, co się dzieje na peronach i informować dyżurnych, czy pojechał, czy wjechał, czy ruszył, czy wszyscy wsiedli. Ludzie przychodzą i pytają: „jak wy to wszystko robicie?!”. To jest kwestia przyzwyczajenia, ale przede wszystkim koncentracji.
I dobrej organizacji, jak przypuszczam.I dobrej organizacji pracy, chociaż pracując na takim stanowisku, trudno dokładnie zaplanować, jak ta praca będzie w danym dniu przebiegała. Tutaj każdy dzień wygląda inaczej.
W jakim języku przekazują panie informacje?Jesteśmy polskojęzyczne, dlatego przez mikrofon mówimy tylko po polsku. Natomiast zapowiedzi dla SKM-ki, Kolei Mazowieckich na Lotnisko Chopina czy międzynarodowych pociągów są nagrywane i odtwarzane. Ale musi być czas na to, żeby to odtworzyć! Mówię po polsku, ale za chwilę muszę nacisnąć odpowiedni guzik, żeby puścić to samo w języku niemieckim, angielskim czy rosyjskim.Kiedyś komunikaty obcojęzyczne również były wygłaszane. Nie zawsze się to jednak sprawdzało.
Czy zdarza się, że przychodzą do pań podróżni, np. zapytać o to, na który tor wjedzie pociąg? Chociaż sądząc po lokalizacji dyspozytorni, jest to raczej niemożliwe… [pomieszczenia znajdują się w bardzo niepozornym miejscu, w przejściu podziemnym, oddalonym od Dworca Centralnego – przyp. red.]
Takie sytuacje się nie zdarzają. Dwa lata temu w czasie Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej przyprowadzano tutaj strażaków i policję, żeby wiedzieli, gdzie jest cały główny sztab – że tu siedzi dyżurny i megafonistka. Duże oczy robili, widząc, że nie pracujemy w hali głównej Dworca Centralnego.
Jaki był najbardziej nietypowy komunikat, który musiała Pani wygłosić?Komunikatem, który zapadł mi w pamięć, był ten z Euro 2012. Kiedy Polska wbiła bramkę, szefowa zadecydowała, że tak dobrą informacją trzeba się podzielić, więc wzięłam mikrofon i powiedziałam: „Informuję podróżnych, że Polska prowadzi 1:0!!!”. Fajnie było wtedy!
Z takim entuzjazmem relacjonowała pani wynik meczu?Oczywiście! W 2012 roku kilka razy gościliśmy też zagranicznych gości. Jak był mecz Polska – Grecja, to była tu rodowita Greczynka, która pięknie zapowiadała. Kiedy grali Włosi, był tu nasz dyspozytor z Intercity, który mówi biegle po włosku. Anglojęzyczne były chyba trzy czy cztery osoby na zmianę… Mówiono po rosyjsku i po czesku! Fantastycznie, české vlaky…
Czy przy rekrutacji na stanowisko megafonistki były jakieś próby głosu?Tak, przyszłam i musiałam zapowiedzieć pociąg – do dziś pamiętam, że to była „Mewa” do Szczecina około południa. Wszyscy stali i słuchali, jak wypadnę. Po kilku powtórzeniach stwierdzili, że się nadaję. My zostałyśmy wybrane, jesteśmy takie „Złotka”!
fot. EDA jak poradziłaby sobie osoba sepleniąca czy ze złą dykcją?Musimy mówić wyraźnie i poprawnie, aby pasażerowie nas zrozumieli. Najważniejsze jednak jest to, aby trzymać nerwy na wodzy, nie ulegać jakiejś panice, kiedy coś się dzieje. Zdarzają się takie sytuacje – pociąg jest zapowiedziany, a w ostatniej chwili następuje zmiana i wjeżdża zupełnie inny pociąg. Ostatnio na nocnym dyżurze tak miałyśmy. Zamiast „Jantara” wjechał pociąg z Mińska Białoruskiego. Tłum ludzi czeka na „Jantara”, stoi na trzecim peronie. Jest wyświetlony pociąg na Hel, wszyscy w wakacyjnym nastroju, a to nie wjeżdża „Jantar”. To są stresujące momenty.
Pewnie tak samo stresujące są momenty ewakuacji…Miałam tylko jedną ewakuację. To było kilka lat temu. Już przez radio pociągowe słychać było, że coś się dzieje w „Górniku”. Okazało się, że musiałam poinformować podróżnych, że muszą opuścić skład pociągu i uważać na schodach. W takiej sytuacji zawsze jest zamieszanie. Musiałam w jakiś sposób zarządzać sytuacją oraz skierować pasażerów w bezpieczne miejsce.
Co dokładnie działo w tym pociągu?Otrzymaliśmy informację o podłożeniu bomby. Przyjechali saperzy i oddział poszukujący ładunku wybuchowego. Moim zadaniem było spokojnym głosem poinformować pasażerów o tej nietypowej sytuacji. Wydaje mi się, że mówiłam wtedy bardzo spokojnym głosem, tak aby nie wywołać paniki. Ale dla mnie to były ogromne nerwy. Na końcu okazało się, że alarm był fałszywy, ale trzeba było postępować zgodnie z ustaloną procedurą.
Jaki ma pani stosunek do ingerencji maszyn w pani pracę?Kiedyś większość informacji mieściła się w jednym komputerze. Teraz czasy się zmieniły i korzystamy z większej ilości sprzętu. Dworzec pracuje 24 godziny na dobę, pociągi jeżdżą przez cały rok, każdego dnia. Nasza praca z pewnością nie należy do łatwych czy zwykłych biurowych. Były już tutaj takie sytuacje, że komputer nie wytrzymywał, po prostu zaczął się dymić. A informacji do przekazania jest więcej… Trudno porównać pracę człowieka do pracy elektronicznego systemu.
Pamięta pani jakąś swoją spektakularną pomyłkę w zapowiedzi?Każdy ma swoją piętę Achillesową. Moją jest fraza „Stargard Szczeciński Szczecin Główny”. Po prostu ciężko mi to mówić. Pamiętam, że kiedyś zamiast „Rzeszów – Przemyśl”, powiedziałam „Zeszów-Przemyśl”. Czasami takie coś wychodzi samo i wtedy niestety jest pomyłka.
Z czasem to komunikaty komputerowe zastąpią pracę pań, już teraz dzieje się tak na mniejszych dworcach…Urządzenia takie jak syntezator mowy faktycznie są coraz częściej stosowane. Może jest bardziej niezawodny, ale również wymaga zaangażowania człowieka.
Zapowiedzi międzynarodowych pociągów mamy nagrane przez osoby, które doskonale znają np. język angielski czy niemiecki. Tu nie chodzi tylko o sam język, ale również o odpowiednią dykcję. Komunikaty są nagrane przez naszych pracowników, którzy mówią biegle w danym języku. Uważam to za dobry pomysł.
Tekst pochodzi z miesięcznika „Rynek Kolejowy” 12/2014. Zapraszamy do lektury – miesięcznik dostępny w Empikach oraz w prenumeracie.