W Szanghaju jest 1,5 miliona bezstacyjnych rowerów publicznych – informuje serwis WeLoveCycling. Zarzadzanie tak olbrzymim przedsięwzięciem, nawet jeśli jest ograniczone do minimum, i tak jest olbrzymim wyzwaniem. Liczby robią wrażenie.
Porównajmy. W Warszawie Veturilo to ok. 5 tys. rowerów. Jest to największy system rowerowy w tej części Europy. Pozostałe polskie systemy rowerowe rzadko przekraczają tysiąc pojazdów. Paryski Velib, to z kolei kilkanaście tysięcy jednośladów. Te systemy to jednak uporządkowane, stacyjne przedsięwzięcia, rozwijane we współpracy z miastami. Chiński model jest zupełnie inny.
Tanie rowery z modułem umożliwiającym wypożyczenie przez smartfonową aplikację i mniejszymi opłatami, choć z kaucją, a przede wszystkim pozbawione stacji, więc takie, które można porzucić gdziekolwiek, to pomysł, który narodził się w Chinach. Tam też uznano, że skoro rowery nie mają stacji, ich dostępność zostanie zapewniona przez ilość. Na liczbę wskazaną przez WeLoveCycling składają się rowery dwóch gigantów – Ofo i MoBike. Obie spółki to przedsięwzięcia gigantycznych wielobranżowych koncernów finansowo–technologicznych (pierwsza jest własnością koncernu e-commerce Alibaba, druga holdingu Tencent) i jeśli wierzyć plotkom, po kilku lata działalności wciąż nie zarabiają, bo właściwie nie muszą. To cały czas start–upowe eksperymenty.
Rowery dosłownie leżą na ulicy. Jeśli użytkownicy dojeżdżają nimi na stację metra I porzucają je przy wejściu, czasem nie da się do niej wejść. Jeśli przyjeżdżają na koncert, dzień później trzeba uprzątnąć tysiące porzuconych jednośladów. Są często niszczone lub kradzione. Szanghaj powiedział „dość” i zakazał dokładania kolejnych rowerów. Niektóre miasta w USA i w Europie, gdzie Ofo i MoBike też chcą spróbować rozkręcić biznes, wprowadzają dla nich ograniczenia. Obie firmy próbują z tym walczyć, wprowadzając możliwość zgłaszania uszkodzonych rowerów i zniechęcając do ich porzucania, ale na razie niekoniecznie to działa.
W samym Szanghaju Ofo zatrudnia 2,5 tys. osób zajmujących się zbieraniem z ulic i naprawą rowerów. W Pekinie do jednego z wielu warsztatów zajmujących się naprawą rowerów, trafia ich 400 dziennie. Według WeLoveCycling jeden pracownik, może w ciągu dnia naprawić od 25 do 28 rowerów, które po chwili wracają na ulice miasta.
Polski też ta fala najpewniej nie ominie, tym bardziej, że
Ofo już planuje wystartować ze swoją usługą w Warszawie. Na razie nad Wisłą działa tylko jeden system częściowo bezstacyjny – krakowskie Wavelo – jest jednak usługą rozwijaną w porozumieniu z miastem i posiadającą stacje, choć umożliwiającą pozostawienie roweru poza nimi. Trudno go jednak porównywać do modelu z Chin, choćby dlatego, że Wavelo liczy „zaledwie” 1,5 tys. jednośladów.
O ile w Szanghaju żółte rowery Ofo i pomarańczowe mobike’i, jak wcześniej wspomnieliśmy, nie muszą się martwić o finansowanie, to można tam spotkać też tysiące niebieskich rowerów Bluegogo. Ich już nikt nie naprawia,
bo operator niedawno zbankrutował. Ale rowery zostały.