Nie kończy się walka o warszawskie zamówienie na dostawy do 213 tramwajów. Hyundai, który jako jeden z dwóch producentów złożył ofertę mieszczącą się w budżecie Tramwajów Warszawskich, wskazuje, że podstawa jego wykluczenia z przetargu – zakaz wydany przez koreański sąd – nie ma zastosowania w polskich warunkach. – Chcę po raz kolejny powiedzieć, iż TW nie powinny obawiać się współpracy z HRC. Na pewno łatwiej jest TW myśleć o współpracy np. z kimś kogo znają, pomimo że mają z nimi problemy – niektórzy wpadają w tzw. syndrom sztokholmski – mówi Marcin Jędryczka, który reprezentuje na polskim rynku firmę Hyundai.
Niedawno Tramwaje Warszawskie po raz trzeci unieważniły przetarg na dostawy do 213 tramwajów. Oferta firmy Hyundai została odrzucona po raz drugi. Decyzja ta była motywowana zakazem ubiegania się o zamówienia publiczne, wydanym przez koreański sąd. Z czym związany jest ten wspomniany zakaz?
Marcin Jędryczka, Project Management TEAM, reprezentant firmy Hyundai Rotem w Polsce: Na początek małe sprostowanie. Nie jest prawdą, że TW po raz drugi wykluczyły HRC. Jest to pierwszy przypadek wykluczenia HRC. Uprzednio oferta HRC została odrzucona, bo TW wycofały się ze swojej wcześniejszej decyzji o poprawie oferty HRC o kilkadziesiąt złotych.
Ze względu na przepisy prawa koreańskiego informacje o ograniczeniu są niedostępne dla osób trzecich i z tego względu nie mogę podać szczegółów. Mogę dodać tylko tyle, że błędy, które zostały wykazane, to bardzo minimalny poziom występujących problemów czy wad w realizowanych w Polsce zamówieniach. Polskie prawo jest bardzo tolerancyjne na tym poziomie realizacji kontraktów i zezwala zarówno dostawcy, jak i odbiorcy na bardzo wiele. Ostatnie doniesienia prasowe o problemach z tramwajami Pesy, które dotyczyły faktów z naszej branży, tylko udowadniają do jakich rażących błędów dopuszczamy się na rodzimym rynku. Można śmiało powiedzieć , że to jest spory problem w rozwoju produktów w skali zagranicznej.
Proszę tego nie odbierać w taki sposób, że jestem przeciwko polskiej gospodarce – jest odwrotnie. Pracując 15 lat w firmie polskiej, często się zastanawiałem, dlaczego tak dużo się odpuszcza polskiemu produktowi – dlaczego tak dużo jest wyrozumiałości dla tzw. choroby wieku dziecięcego. Jak będziemy traktowali siebie jak przysłowiowe dzieci, które mogą wiecznie popełniać błędy, nigdy nie staniemy się dorośli i nie pozwoli nam to na konkurowanie z producentami z zagranicy i na zdobywanie zagranicznych rynków. Zbyt mało uwagi w polskich firmach poświęca się jakości produktu. Dodając do tego polską słabość, tj. tendencję w zakresie realizacji projektów bardzo minimalistycznie ukierunkowując się wyłącznie na zysk, konieczne jest zmodyfikowanie zapisów PZP i innych powiązanych przepisów, dzięki czemu powstaną takie marki, jak Samsung, Hyundai i wiele innych z całego świata itp. itd. W innych branżach w Polsce pojawiają się firmy, które zdecydowanie koncentrują się na jakości produktu i odnoszą globalne sukcesy. Bardzo uważnie śledzę ich rozwój, chcąc być przekonanym, że moja idee fixe jest słuszna i nie powinienem żałować decyzji z ostatnich dwóch lat.
Czy Pana zdaniem faktycznie ten zakaz, wydany w Korei dla firmy Hyundai, można rozciągnąć na rynek polski?Zakaz nie rozciąga się na Polskę z następujących względów – ustawa PZP wyraźnie mówi o zakazach orzeczonych na podstawie ustawy polskiej, co zostało podkreślone w wyroku KIO z 27 lutego 2018 roku. Powtórzę, gdyby przenieść przypadki koreańskie na nasz rynek, to w warunkach polskich taki zakaz nie zostałby orzeczony na podstawie polskiej ustawy. Ponadto brak jest regulacji prawnej, z której wynikałoby, że koreańskie ograniczenie obowiązuje na terytorium Polski. Poza tym ograniczenie nie zostało uznane przez polskie organy – nie można mówić więc o obowiązywaniu zakazu na terytorium Polski, tak jak wymaga tego Dyrektywa Klasyczna.
Uznanie koreańskiego ograniczenia naruszałoby w sposób rażący zasadę równego traktowania wykonawców. Wystarczy bowiem spostrzec, że na gruncie prawa koreańskiego (które jest zdecydowanie bardziej restrykcyjne niż prawo polskie w zakresie zamówień publicznych) Skoda, podając nieosiągalne parametry zużycia energii, zostałaby nie tylko tymczasowo wyeliminowana z przetargu TW, ale także z wszelkich przetargów publicznych. Tymczasem Skoda „spróbowała szczęścia”, usiłując wygrać przetarg za pomocą podania nierzetelnych oraz nierealnych danych i w zasadzie nie poniosła za to żadnych konsekwencji, które zapobiegałyby tego typu zachowaniom w przyszłości. HRC, będąc w podobnej sytuacji, co Skoda, już jednak musi – według TW – ponosić konsekwencje poprzez zakazanie HRC ubiegania się o zamówienia publiczne w całej Polsce.
Należy też przypomnieć, że HRC objęty był indyjskim ograniczeniem przetargowym i podczas pierwszego postępowania przed KIO TW broniły HRC, twierdząc, iż wskazane ograniczenie nie ma zastosowania w Polsce. Trochę mnie dziwi więc fakt, iż teraz TW zmieniły de facto swoje stanowisko i nagle nabrały wątpliwości co do interpretacji prawa. Przecież o opinię UZP mogły zwrócić się wcześniej.
A Pesa? W świetle ostatniego artykułu z Gazety Wyborczej – który przypisują mi koledzy z Pesy, co zresztą nie jest prawdą, którą łatwo można sprawdzić, zadając pytanie dziennikarzowi, który to napisał – przecież ten podmiot miał wielokrotnie problemy z realizacją umów w ciągu ostatnich lat. W warunkach koreańskich oznaczałoby to czasowe niedopuszczenie do postępowań przetargowych, a w Polsce Pesa może swobodnie działać w przetargach. HRC powinien być tak samo potraktowany jak inni oferenci w tym przetargu: Skoda czy też Pesa. Tego typu prowadzenie postępowań przetargowych stawia Polskę w negatywnym świetle na arenie międzynarodowej i odstrasza zagranicznych wykonawców, a przez to zagraniczne inwestycje. Rynek nie będzie się rozwijał jak będziemy zamknięci na nowych wykonawców. W każdym miesiącu są wykonywane analizy pod kątem atrakcyjności polskiego rynku dla zagranicznego kapitału. Często się zastanawiamy, dlaczego tak ograniczony i powolny jest ten rozwój – nierówne traktowanie to jedna z najpoważniejszych przesłanek.
Czy Hyundai od tej decyzji będzie odwoływać się do KIO?Oczywiście, że tak. Odwołanie już zostało złożone. Nie jest to działanie skierowane przeciwko zamawiającemu, który naszym zdaniem mógłby się jednak inaczej zachować. Miał jednak opinię od prezesa UZP i na jej podstawie musiał podjąć taką decyzję. W dzisiejszych czasach żaden urzędnik, zarząd nie postąpiłby inaczej. Problem w tym, że wspomniana opinia nie dość, że nie zawiera jakiejkolwiek analizy prawnej, choć wymaga tego ustawa PZP, to jeszcze zawiera błędy merytoryczne.
Dodatkowo należy zauważyć, że we wniosku o wydanie opinii UZP TW wskazują, że polskie przepisy dotyczące wykluczenia z powodu zakazów o ubieganie się o zamówienia publiczne mogą być obarczone wadą systemową. Zgadzamy się z takim twierdzeniem, ale jednocześnie nie godzimy się na to, aby błędy przy opracowywaniu nowego brzmienia rozporządzenia odnoszącego się do dokumentów, których zamawiający może żądać od wykonawców, obciążały właśnie nas.
Jak Pan ocenia postępowanie TW i upór firmy w unieważnianiu tego postępowania? O to należy zapytać TW. O ile takowy upór w ogóle istnieje, to być może wynika z tego, że TW obawiają się współpracy z wykonawcą azjatyckim, którego nie znają. Na pewno łatwiej jest TW myśleć o współpracy np. z kimś kogo znają, pomimo że mają z nimi problemy – tu śmiało można przywołać tzw. syndrom sztokholmski – odnoszę się w tym stwierdzeniu do doniesień z ostatnio opublikowanych artykułów.
Chcę po raz kolejny powiedzieć, iż TW nie powinny obawiać się współpracy z HRC. Poczyniliśmy wiele starań, aby przetarg wygrać, co widać chociażby po dwóch zwycięstwach w KIO. Nasza dodatkowa dokumentacja, którą złożyliśmy po drugim wyroku KIO, została bardzo rzetelnie przygotowana. Bardzo istotne jest to, że HRC jest transparentne, nie ma nic do ukrycia i właśnie tym chce zachęcić TW do współpracy. Budzenie zaufania to bardzo ważne wartości nie tylko w biznesie, ale także w zarządzaniu finansami publicznymi.
Jeżeli upór w unieważnianiu postępowania rzeczywiście istnieje, to już na pierwszy rzut oka nie przyniesie on TW korzyści. Po pierwsze, w kolejnym przetargu każdy wykonawca złoży ofertę z jak najwyższą ceną, bowiem znane są już możliwości finansowe TW. Po drugie, kolejne postępowanie to dodatkowe koszty oraz ograniczenie czasu na sprawną realizację projektu.
Jak należy traktować decyzję TW? Czy to zabezpieczenie na wypadek niekorzystnego rozstrzygnięcia sądowego po drugim unieważnieniu przetargu, w którym odrzucono ofertę firmy Hyundai?Nie sądzę. Moim zdaniem decyzja TW nie ma żadnego związku z postępowaniem sądowym, a wynika wyłącznie z obawy przed potencjalnymi atakami polskich producentów, że sprzyjają firmą zagranicznym. Szczerze mówiąc, postąpiłbym podobnie. Przy tak dużym przetargu kompetentnym miejscem do rozstrzygnięcia tego jest KIO i dlatego korzystamy z tego ośrodka decyzyjnego.