Nowojorska firma Placemeter płaci ludziom za… ich widok z okna. W dodatku nie musicie przez 24 godziny na dobę rozgniatać parapetu. Wystarczy nieużywany smartfon.
Jeśli lubicie sterczeć w oknie i gapić się na przechodzących dołem ludzi, autobusy czy samochody to okazuje się, że można na tym zarobić. Trzeba co prawda mieszkać w Nowym Jorku, bo na razie Placemeter jest zainteresowany tylko tym miastem.
O co chodzi? Zainteresowany musi za pośrednictwem strony internetowej firmy wysłać krótką informację o tym gdzie mieszka i co widzi z okna. W rewanżu dostanie sprzęt, który umożliwi zamontowanie na oknie lub parapecie starego, nieużywanego smartfona i pobieranie z niego danych. Firma płaci pieniądze tak długo, jak długo smartfon jest włączony. Im więcej ludzi przechodzi ulicą, im więcej sklepów, kawiarni czy punktów usługowych jest w zasięgu wzroku, im więcej różnych samochodów tamtędy przejeżdża, tym lepiej. Firma płaci do 50 dol. miesięcznie w zależności od tego, jak ciekawy z jej punktu widzenia jest widok z okna.
Po co jej to? To proste. Dane zbierane w ten sposób może potem sprzedać zarówno instytucjom publicznym, jak i prywatnym, które muszą wiedzieć jak wygląda nie tyle ruch uliczny, ale generalnie ruch w mieście. Dziś natężenie ruchu pieszego mierzy się pod każdą szerokością geograficzną po prostu stawiając ankietera z licznikiem. Dzięki pomysłowi Placemeter można takie dane (a także wiele innych) zbierać taniej, w dodatku 24 godziny na dobę. Firma współpracuje z władzami Nowego Jorku i korzysta m.in. z monitoringu miejskiego, ale może w ten sposób śledzić zaledwie 25 proc. powierzchni miasta.
Oprogramowanie pozwala na rozróżnienie punktów usługowych czy rozrywkowych, a także ruchomych obiektów, które są klasyfikowane jako ludzie lub jeden z 11 rozpoznawalnych rodzajów pojazdów. System liczy np. ile danego rodzaju pojazdów przejechało w ciągu godziny, albo ile osób weszło do McDonaldsa i ile czasu tam spędzili. To na razie. W przyszłości szefowie firmy zakładają, że będą w stanie określać płeć i wiek przechodniów, a także np. to, czy przechodnie mają torby z zakupami, no i rzecz jasna z jakiego sklepu.
źródło: Placemeter/vimeoDzięki temu będzie można zaprojektować przestrzeń miejską, albo np. łatwiej zdecydować czy otworzyć sklep w tej czy innej lokalizacji. Alex Winter, założyciel firmy, wskazuje też korzyści dla przeciętnego mieszkańca miasta. Sam przyznaje, że dzięki danym Placemetera wie kiedy w najbliższym sklepie spożywczym jest najmniejszy tłok, a także w jakich godzinach boisko do koszykówki, na którym od czasu to czasu grywa, najprawdopodobniej będzie puste.
Pomysł na razie dopiero raczkuje i zmaga się z kłopotami. Firma musi tłumaczyć, że system nie zbiera danych wrażliwych (użytkownicy są anonimowi, system nie ma możliwości rejestracji niczego co się dzieje w mieszkaniu, np. rozmów, a obraz ulicy jest analizowany przez komputer i od razu kasowany – firma zapewnia, że samo nagranie jej nie interesuje, a ważne są dane w formie liczb). Dużym kłopotem dla „parapetowego” systemu jest też póki co… zima. Podczas mrozu smartfony odmawiają posłuszeństwa.