W ciągu trzech lat, między styczniem 2006 a grudniem 2008 r., z Berlina zniknęło 70 tys. najbardziej trujących aut. To był efekt wprowadzenia z początkiem 2008 r. Strefy Ograniczonej Emisji (LEZ) w centrum miasta. Co bardziej istotne, spowodowało to zmianę jakości powietrza w zauważalnym stopniu, co wskazuje, że walka ze smogiem może przynosić efekty bardzo szybko.
Berlińskie doświadczenia z walką ze smogiem poprzez ograniczanie liczby starych samochodów
opisał serwis Smog.lab. Warto się im przyjrzeć przy okazji rozmontowania przez posłów przepisów dotyczących stref ograniczonego wjazdu w centrach miast w polskiej ustawie o elektromobilności. Choć mechanizm działania strefy LEZ (Low Emission Zone) jest nieco inny niż polskiej strefy ograniczonego wjazdu, to polski ustawodawca przekonuje, że miała ona służyć przede wszystkim właśnie walce ze smogiem.
Skuteczny LEZBerlin, a wraz z nim Monachium i Kolonia (niedługo później Mannheim i Stuttgart) uruchomił w centrum strefę LEZ w styczniu 2008 r. Polega ona na zakazie wjazdu samochodom nie spełniającym określonej normy emisji spalin, lub (co w praktyce sprowadza się do tego samego) wyprodukowanym przed określoną datą. W Berlinie początkowo były to diesle sprzed 1996 r. i „benzyniaki” sprzed 1994 r., potem wymogi dla diesli zaostrzono. Taka strefa wiąże się z oznaczaniem samochodów, najczęściej naklejkami uprawniającymi do wjazdu lub zabraniającymi go.
Dane wskazują, że efekt był szybki. Na początku 2006 r. po Berlinie jeździło ponad 61 tys. aut osobowych i ponad 33 tys. pojazdów dostawczych, które nie spełniały żadnych norm. Z końcem 2008 r. użytkownicy zrezygnowali z ok. 50 tys. starych aut osobowych i ok. 20 tys. dostawczaków.
Według danych za 2008 r., czyli pierwszy rok funkcjonowania strefy LEZ, średnioroczny poziom pyłu PM10, czyli jednego z głównych składników smogu, spadł w granicach strefy o 17 proc. Liczba dni, gdy poziom PM10 przekraczał normę, która w poprzednich latach wynosiła średnio 54, spadła do 32 dni w 2008 r. Co więcej, istotne zmniejszenie smogu zanotowano też poza strefą.
Ta ostatnia informacja mogłaby sugerować, że strefa LEZ nie miała wpływu na polepszenie jakości powietrza, skoro poprawiło się i w niej, i poza nią. Otóż nie. Autorzy Smog.lab zwracają uwagę, że w Berlinie, zamiast przyjąć podejście polegające na radykalnym zakazie ruchu wszelkich samochodów poza tymi najczystszymi (co, jak się wydaje, jest pomysłem realizowanym w Polsce), postawiono na wymuszenie na mieszkańcach wymiany aut na czystsze, niekoniecznie od razu elektryczne czy wodorowe. „Dla niechętnych do wydawania dużej sumy pieniędzy na samochód, pozostawiono furtkę w postaci dopuszczenia w granicę LEZ-ów praktycznie wszystkich „benzyniaków”. Niemcy przesiadali się więc nie tylko na auta nowsze i droższe, ale też po prostu inne. Widać to zresztą wyraźnie, kiedy spaceruje się po Berlinie, gdzie nietrudno o starego golfa z zieloną plakietką ekologiczną” – czytamy.
Dane przytoczone wyżej pochodzą z raportu przygotowanego dla izby wyższej niemieckiego parlamentu, mającego pomóc w ocenie efektów stref LEZ, nie tylko tej berlińskiej. Warto dodać, że eksperci wyliczyli, że zarówno w Berlinie jak i w Monachium suma emisji pyłów i tlenków azotu z rur wydechowych spadła o 20 proc.
W Polsce zaczynamy od końcaBerliński przykład zachęcił do podobnych działań również inne miasta. W zeszłym roku oklejono znacznikami i
uruchomiono podobną strefę w Paryżu, a
przymierza się do niej Londyn (w którym już od półtorej dekady działa w centrum strefa płatnego wjazdu).
Co ciekawe, w Berlinie uznano, że kolejne zaostrzanie wymogów środowiskowych dla aut niewiele już zmieni jeśli chodzi o jakość powietrza, bo efekt wymiany dymiących aut osiągnięto. Ewentualnym kolejnym krokiem może być już tylko zakaz korzystania z aut z dieslami i na benzynę.
Gdyby się więc uczyć od Niemców, pierwszym krokiem w Polsce powinno być umożliwienie tworzenia stref LEZ, a po osiągnięciu efektów jakie mogą przynieść, wprowadzanie stref ograniczonego, płatnego wjazdu, ewentualnie stref z zakazami wjazdu dla takich aut. Tymczasem polską walkę ze smogiem zaczynamy od armat. Przyjęta niedawno ustawa o elektromobilności pozwala wyłącznie na tworzenie stref, do których wszystkie auta poza elektrycznymi, hybrydowymi i gazowymi nie mają wstępu. A to w praktyce oznacza, że żaden samorząd raczej nie zaryzykuje rozjuszenia wyborców. Możliwość wjazdu za opłatą, co złagodziło by nieco dokuczliwość stref, posłowie z pierwotnego projektu wykreślili. Możliwość tworzenia stref LEZ w polskim prawie nie ma w ogóle. Stosowny projekt ustawy przepadł głosami PIS i Kukiz’15 przed dwoma laty.