Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze proponuje delegalizację parkowania w całości na chodnikach. Zwraca uwagę, że takie przepisy, raczej wyjątkowe w skali Europy, wprowadzono przy okazji stanu wojennego, by ułatwić inwigilację obywateli. Nie znaczy to jednak, że sam fakt parkowania na chodniku to „esbecki wymysł”. Rzecz jest dużo bardziej skomplikowana.
Krótką, ale dokładną analizę przepisów
opisał na swoim prywatnym koncie na Facebooku Mikołaj Pieńkos, który na co dzień jest jednym z rzeczników warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich. „Wiele razy czytałem ostatnio chwytliwą tezę, jakoby parkowanie na chodniku zostało wprowadzone w stanie wojennym, by uwolnić jezdnie od parkujących aut i ułatwić przejazd czołgów. Brzmi to na tyle nieprawdopodobnie, że postanowiłem to sprawdzić” – zaznacza we wstępie.
Okazuje się, że przepisów dotyczących parkowania, nie było w Polsce zbyt dużo. Pierwszy, jeszcze z okresu międzywojennego, był bardzo ogólny i wskazywał, że „przy zatrzymywaniu pojazdu kierowca jest zobowiązany sprowadzić go na prawą stronę drogi”. To fragment rozporządzenia wykonawczego z 1937 r. do ustawy o przepisach porządkowych na drogach publicznych z 1921 r. Fakt, że szczegółowy przepis powstał 16 lat po uchwaleniu ustawy wskazuje na nierychliwą administrację sanacyjną, ale też pewnie na brak dużej potrzeby takiej regulacji.
Dopiero na przełomie lat 50–tych i 60–tych pojawiły się nowe przepisy dotyczące parkowania. Znaki oznaczające zakaz zatrzymywania się i parking wprowadzono w 1959 r., a dwa lata później nowa ustawa o bezpieczeństwie i porządku ruchu na drogach publicznych dopuściła parkowanie na chodniku, ale początkowo tylko w miejscach do tego wyznaczonych, a dopiero od wydania w 1968 r. kolejnego z rozporządzeń wykonawczych pojawia się znana i dziś konstrukcja w myśl której można zatrzymać się na chodniku dwoma kołami jednego boku pojazdu, pod warunkiem zapewnienia pieszym minimum 1,5 metra przejścia. Co jednak warte uwagi, w komentarzu do tych przepisów nakazano, by kierowcy zajmowali tyle chodnika ile są w stanie zgodnie z przepisami i nie blokowali jezdni. „Rozporządzenie to weszło w życie z dniem 1 października 1968 r. i to tę datę należy uznać za początek ery parkowania na chodnikach” – pisze Pieńkos.
Często wspominana data 1983 r. związana jest z kolejną zmianą. Przepis o parkowaniu na chodniku przeniesiono wtedy do ustawy, ponadto dopuszczono w niej parkowanie na chodniku w całości, przy zachowaniu przestrzeni dla pieszych. Od tamtej pory przepis się nie zmienił.
Pieńkos wskazuje jednak, że łączenie tego ze stanem wojennym może być wątpliwe, bo przepis wszedł w życie dopiero z początkiem 1984 r., a więc już po jego zakończeniu.
Miasto Jest Nasze
złożyło w zeszłym tygodniu w Sejmie petycję z dwiema zmianami przepisów dotyczących parkowania. Chodzi o to, by usunąć możliwość parkowania w całości, poza specjalnie wyznaczonymi miejscami, przy zachowaniu prawa do przystanięcia na chodniku dwoma kołami. W praktyce to powrót do sytuacji sprzed nowelizacji w latach 80–tych.
Pieńkos podsumowuje, że choć łącznie parkowania na chodniku i stanu wojennego jest zbyt dużym uproszczeniem, to po ponad 30 latach przepisy tego dotyczące nadają się już do zmiany.