Odzyskanie przestrzeni dzięki odchudzeniu infrastruktury drogowej i parkingowej, zanik podziału na jezdnię i chodnik, a także rozładowanie korków i zmniejszenie kosztów przemieszczania się – to możliwe konsekwencje upowszechnienia się pojazdów autonomicznych. Możliwy jest też jednak odwrotny scenariusz: wzmocnienie urban sprawl, wzrost cen podróży oraz całkowite zakorkowanie ulic przez nadmiar pojazdów. To, czy więcej będzie konsekwencji pozytywnych, czy negatywnych, zależy w dużym stopniu od polityki władz państwowych i lokalnych. Przewidywania ekspertów zebrał portal wired.com.
Według założyciela firmy Tesla Elona Muska każdy nowy model tej marki będzie zdolny do jazdy w pełni autonomicznej. W przyszłym roku, według zapowiedzi wizjonera, ma się odbyć pokazowy przejazd jednego z pojazdów Tesli przez całe Stany Zjednoczone z wykorzystaniem wyłącznie sterowania automatycznego, bez ingerencji ze strony kierowcy. Tesla nie jest jedynym producentem dążącym do tego celu: własne systemy automatycznego prowadzenia opracowują także inne firmy, zarówno tradycyjnie zajmujące się produkcją samochodów (General Motors, Audi), jak i zaczynające dopiero działalność w tej branży (Google, Uber). Firma Muska wyprzedza jednak konkurentów, jeśli chodzi o tempo prac. Upowszechnienie tego rozwiązania doprowadzi prawdopodobnie do radykalnych zmian w funkcjonowaniu miast.
Jakiego miasta chcemy?
Większość zacytowanych ekspertów zgadza się, że największe zmiany w tkance miejskiej będą miały związek z infrastrukturą parkingową. Istniejące parkingi będą mogły przyjąć do 60% samochodów więcej, niż obecnie, dzięki większym możliwościom precyzyjnego manewrowania samochodem autonomicznym i związanej z tym mniejszej wymaganej szerokości miejsca do parkowania – wyjaśnia Lisa Futing, project manager w Audi Urban Futures Initiative. Jak dodaje, zbędne będą także windy i schody służące dziś kierowcom zostawiającym samochody na parkingach wielopoziomowych: pojazdy będą szukały miejsca postojowego same, bez konieczności obecności właściciela. Wiele dzisiejszych parkingów stanie się dzięki temu całkowicie zbędnych, co pozwoli uwolnić przestrzeń do dowolnego wykorzystania.
Prezes firmy konsultingowej J. Walker i Partnerzy Jarrett Walker jest daleki od utopijnych wizji przyszłości. Jego obawy budzi przede wszystkim ryzyko sztucznego stymulowania popytu na samochody autonomiczne. Powinno się, zdaniem Walkera, stawiać pytania nie o przygotowanie miast na przyjęcie pojazdów autonomicznych, ale o kształt i charakter miasta, do jakiego dążymy. Ponieważ potencjalny rynek dla pojazdów autonomicznych jest bardzo chłonny, w grę wchodzą ogromne pieniądze. Zarządzanie tym procesem będzie więc wymagało od władz użycia narzędzi regulacyjnych i interwencyjnych.
Więcej przestrzeni, ale jakim kosztem?
Zdaniem Carlo Ratti, kierującego Senseable City Laboratory Instytutu Technologii Massachusetts, automatyczne sterowanie może pozwolić zmniejszyć liczbę pojazdów na drogach aż o 80% ze wszystkimi tego dobrodziejstwami: szybszym przemieszczaniem się, mniejszym zatłoczeniem i zmniejszoną szkodliwością dla środowiska. Według uczonego umożliwi to uwolnienie znacznej części przestrzeni zajmowanej dziś przez infrastrukturę drogową i urządzenie tam funkcji bardziej pożądanych ze społecznego punktu widzenia: lokali na wynajem dla młodych przedsiębiorców, parków lub innego rodzaju przestrzeni publicznych. Same samochody mogą natomiast dla kierowców uwolnionych od obowiązku prowadzenia stać się swego rodzaju przedłużeniem domu.
Są jednak możliwe także czarne scenariusze – przestrzega Ratti. Jednym z nich jest gwałtowny wzrost natężenia ruchu, wywołany przez zbyt dużą dostępność cenową jazdy samochodem autonomicznym. Wielu mieszkańców miast może wtedy porzucić na rzecz takich środków lokomocji komunikację zbiorową.
Podobnie, jeśli chodzi o optymistyczny wariant, wyobraża sobie przyszłość badacz planowania miejskiego i regionalnego prof. Erick Guerra z University of Pennsylvania. Główną korzyścią będzie w jego opinii lepsze wykorzystanie przestrzeni miejskiej. Zaznacza jednak, że nie wszyscy powitają zmiany z zadowoleniem: prawdopodobnie wzrosną koszty dojazdu do centrów miast z przedmieść o niewielkiej gęstości zabudowy. Ponadto nie wszystkie następstwa upowszechnienia się pojazdów automatycznych są dziś w ogóle możliwe do przewidzenia. Na mglistość i niepewność perspektywy „rewolucji autonomicznej” nacisk kładzie także David Ory, dyrektor ds. planowania w San Francisco Metropolitan Transportation Commission.
Nie tylko osobówki
Anthony Townsend, badacz wpływu nowych technologii na miasto i autor opracowań poświęconych smart cities, zwraca uwagę, że automatyczne prowadzenie znajdzie wkrótce zastosowanie nie tylko w samochodach osobowych. Równie ważne będą konsekwencje jego wykorzystania w ciężarówkach czy pojazdach dostawczych, którym – zdaniem Townsenda – inni badacze nie poświęcili dotąd wystarczająco dużo uwagi. Technologia jazdy autonomicznej doprowadzi do radykalnych zmian w ważnych dla życia miasta dziedzinach takich, jak transport zbiorowy, wywóz śmieci czy zaopatrzenie. Zatłoczone dziś miasta, według Townsenda, staną się dzięki temu łatwiejsze do poruszania się, poprawi się też jakość życia mieszkańców.
Drugą stroną medalu może być jednak zaostrzenie się problemu rozlewania się zabudowy na skutek zmniejszenia kosztów dojazdu – aby temu zapobiec, potrzebne są działania władz państwowych w postaci restrykcji prawnych lub działań zniechęcających do zbyt częstego korzystania z samochodu. Korzyścią będzie natomiast bardzo łatwe unowocześnianie posiadanego już samochodu – wystarczy do tego aktualizacja oprogramowania, możliwa do dokonania w dowolnym czasie.
Zbędne krawężniki
W zwolnionym przez parkingi oraz inną infrastrukturę miejscu będą powstawały nie tylko przestrzenie publiczne, ale także galerie handlowe czy mieszkania – przewiduje dyrektor zarządzający w studiu projektowym SWA Kinder Baumgardner. Jak zauważa, właściciele garaży już dziś zastanawiają się nad zmianą w niedalekiej przyszłości zarządzanych przez siebie obiektów lub ich sprzedażą. W centrach miast, według Baumgardnera, wzrośnie znaczenie komunikacji pieszej, natomiast na przedmieściach przemiana parkingów w bardziej przyjazną człowiekowi przestrzeń wspólną może wspomóc pozytywne przemiany społeczne, takie jak zacieśnienie więzi sąsiedzkich. Z tego powodu oraz dzięki ułatwionemu dojazdowi może wzrosnąć zainteresowanie mieszkaniem poza centrami miast.
Jednym ze skutków pojawienia się samochodów autonomicznych na masową skalę może być zatarcie się tradycyjnych granic między chodnikiem a jezdnią – uważa Brooks Rainwater z amerykańskiej National League of Cities. Niepotrzebna może okazać się także sygnalizacja świetlna. Dzięki nowym technologiom miasta, szczególnie te najgęściej zaludnione, staną się – według przedstawiciela NLC – bardziej inteligentne i „zorientowane na człowieka”. Rainwater twierdzi, że formy, jakie przybiorą przeobrażone miasta, mogą być dziś trudne do wyobrażenia, i ubolewa, że niewiele miast stara się uwzględnić te przemiany w swoich dokumentach strategicznych.
Temat samochodów autonomicznych podjął także podczas niedawnej konferencji zorganizowanej przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej prof. Leszek Rafalski z Instytutu Badawczego Dróg i Mostów. W jego ocenie kwestia pojazdów sterowanych automatycznie wymaga bardzo głębokich dyskusji. – Oprócz problemów technicznych pojawia się również problem odpowiedzialności prawnej – podkreślił uczony. Automatyczne sterowanie uwalnia kierowcę od obowiązku prowadzenia – nie wiadomo jednak, co się stanie, jeśli nastąpi wypadek. Po kilku wypadkach, które miały miejsce w USA, Tesla podjęła pracę nad zmianą oprogramowania i doskonaleniem systemu kamerowo-radarowego. Okazało się, że w obecnym systemie kamery i radary podczas jazdy myliły czasami biały pojazd z pustą przestrzenią.