Podczas zorganizowanej w zeszłym tygodniu przez szwedzką ambasadę konferencji dotyczącej bezpieczeństwa ruchu i Wizji Zero, ekspert z tamtejszego Trafiksverket w prosty sposób wyjaśnił dlaczego ograniczenie prędkości ma takie znaczenie w miastach. 10 km/h więcej nie oznacza jazdy „troszkę szybciej”.
– Wyobraźcie sobie państwo, że Usain Bolt przebiega metę biegu na 100 m, a tuż za nią znienacka wpada na ścianę. Co by się z nim stało? – zapytał
podczas konferencji w sprawie Wizji Zero Kenneth Svenson, ekspert ds. transportu z Trafiksverket, czyli szwedzkiego Krajowego Zarządu Dróg i Transportu. Wywołał lekkie zdziwienie, gdy sam sobie odpowiedział, że prawdopodobnie by przeżył.
Usain Bolt to jamajski sprinter rekordzista świata, który 100 m przebiegł w 9,58 sekundy. Średnio biegł z prędkością 38 km/h.
Auta mogą się poruszać po mieście standardowo z prędkością 50 km/h. Svensson zaprezentował hipotetyczną sytuację, w której kierowca jadący za poruszającym się z przepisową prędkością samochodem, uzna, że ten przed nim się wlecze i postanowi go wyprzedzić. Przyspiesza więc do 60 km/h.
W tym momencie na drodze dzieje się coś nieprzewidzianego. Samochody muszą hamować i robią to jednocześnie. – Czy wiecie państwo z jaką prędkością będzie się poruszał pomarańczowy samochód [jadący „tylko” 10 km/h szybciej – red.], gdy niebieski zdąży zahamować? – zapytał Svensson.
"Z jaką prędkością będzie poruszał się czerwony samochód, gdy niebieski się zatrzyma?" Oba zaczynają hamować w tym samym momencie, ale czerwony porusza się nieco szybciej.
Pytanie jest zasadne. 50 km/h to prędkość, przy której kierowca ma szansę na szybką reakcję. Jeśli sądzicie, że 60 km/h też, to jesteście w błędzie, bo odpowiedź jest zaskakująca. Gdy niebieskie auto się zatrzyma, np. tuż przed przejściem dla pieszych, czerwone będzie wciąż jechało z prędkością ok. 40 km/h.
Svensson zaznaczył, że wynika to z prostego wzoru na energię kinetyczną, którego każdy uczył się w szkole, zgodnie z którym przyrost prędkości powoduje zwielokrotniony przyrost energii poruszającego się ciała, w tym wypadku samochodu. W drugą stronę, zatrzymanie trwa dużo dłużej. Różnica między 50 km/h, a np. 70 km/h jest jeszcze większa.
"Dystans hamowania, przy założeniu, że czas reakcji kierowcy to sekunda, hamuje gwałtownie a droga jest sucha"
Ze szwedzkich statystyk wynika, że pieszy uderzony przez auto poruszające się z prędkością 30 km/h raczej przeżyje. Potem śmiertelność dramatycznie rośnie. Auto rozpędzone np. do 70 km/h prawie zawsze przejedzie pieszego śmiertelnie.
"Ryzyko śmierci w wypadku przy różnych typach zderzeń. Kolejno: pieszy uderzony przez auto, zderzenie boczne, zderzenie czołowe"
Warto pamiętać, że w Polsce standardowo w miastach dopuszczalna prędkość to 50 km/h, ale kierowcy, którzy przekraczają ją o mniej niż 10 km/h, nie są karani. W efekcie bardzo często rozpędzają się do 60 km/h, bo nic im za to nie grozi. Te 10 km/h to różnica, o której mówił Svensson.
Nie wszyscy też wiedzą, że w nocy (między godziną 23.00 a 5.00), w obszarze zabudowanym, dopuszczalna prędkość to nie 50 km/h, ale… 60 km/h. Jaka była intencja ustawodawcy, który pozwala się rozpędzać szybciej w warunkach gorszej widoczności i przeważnie większego zmęczenia dla wszystkich użytkowników ruchu? Nie wiadomo.
Svensson został podczas konferencji zapytany o to jaki widzi sens takiej regulacji. Długo się zastanawiał, zaznaczył, że nie zna polskich realiów i nie zna szczegółów tego przepisu, ale przyznał że nie jest w stanie wymyślić, jaki mógłby być tego powód.