Toruński przewoźnik chce dalej elektryfikować swoją flotę autobusową dzięki środkom europejskim. MZK może nabyć nawet 35 nowych elektrobusów, lecz zależy to od przyznanych funduszy. W Toruniu na razie nie pojawią się za to autobusy na wodór, bowiem zdaniem spółki na ich zakup jest jeszcze zbyt wcześnie.
Kilka dni temu pisaliśmy o
tramwajowych planach MZK w Toruniu na najbliższe lata. Przewoźnik przygotowuje się już do nowej perspektywy unijnej i w ramach środków europejskich chciałby kupować nowe tramwaje oraz zbudować nową zajezdnię dla wagonów przy ulicy Legionów. Spółka chce także dalej inwestować w nowy tabor autobusowy, głównie elektryczny. Obecnie MZK używa już bowiem
10 autobusów zasilanych energią elektryczną.W Toruniu pojawi się ponad 30 nowych elektrobusów?
W pierwszej kolejności MZK chciałby zakupić 10 autobusów
elektrycznych dzięki środkom z nowego, regionalnego programu dla Kujaw i Pomorza. Poza autobusami zakup miałby także objąć infrastrukturę do ich ładowania. To jednak nie jedyne elektrobusy, które mogą zostać zakupione przez spółkę.
– Autobusy elektryczne mogą też do nas trafić dzięki dotacji z trzeciej edycji programu Zielony Transport Publiczny, bowiem złożyliśmy do niej wniosek o dofinansowanie zakupu 25 elektrobusów wraz z infrastrukturą do ładowania. Z racji charakterystyki naszego miasta najlepiej sprawdzają się u nas autobusy 12-metrowe i to właśnie takie pojazdy chcemy zakupić dzięki środkom z ZTP. Oczywiście inną kwestią jest to na ile autobusów ostatecznie otrzymamy dofinansowanie, bowiem w pierwszej edycji tego programu otrzymaliśmy środki na zakup 4 pojazdów, choć mieliśmy większe plany. Cieszymy się z każdego nowego autobusu, jaki zasila naszą flotę – mówi nam prezes MZK, Zbigniew Wyszogrodzki.
O trzecim naborze do ZTP pisaliśmy
szerzej w tym miejscu. Z powodu atrakcyjności
jego warunków (szczególnie dla miast powyżej 100 tysięcy mieszkańców) złożone wnioski znacznie przekroczyły budżet naboru, zarówno podstawowy - gwarantowany jak i pełny, który ma zostać sfinansowany ze środków z KPO (do których Polska wciąż nie ma dostępu).
Gaz najdroższy. Pojazdy konwencjonalne wciąż najtańsze
Przewoźnik z Torunia jest też jednym z niewielu w Polsce, który używa jednocześnie autobusów elektrycznych, spalinowych oraz gazowych. W związku z tym zapytaliśmy prezesa Wyszogrodzkiego o to, jak kształtuje się obecnie cena wozokilometra w przypadku każdego rodzaju napędu.
– Zdecydowanie najtaniej w eksploatacji wychodzą autobusy spalinowe, zasilane Olejem Napędowym. Takie autobusy są najtańsze w eksploatacji, ale również w zakupie. Na dzisiaj jeden wozokilometr autobusu spalinowego to około 2 złotych, w przypadku elektrobusu ta kwota to około 2,7 złotego, natomiast najdrożej wychodzą nas autobusy zasilane gazem ziemnym, bowiem koszt ich wozokilometra to 4,6 złotego – mówi prezes MZK Toruń.
Spalinowe plany przewoźnika. Wodór jeszcze poczeka
Koszty użytkowania poszczególnych rodzajów napędu sprawiają, że spółka dalej chce też inwestować w autobusy z napędem konwencjonalnym – W przyszłym roku planujemy zakup 4 lub 6 autobusów z silnikiem Diesla, co będzie zależne od wielkości środków własnych, jakimi będziemy dysponować na ten cel – dodaje Wyszogrodzki.
Przewoźnik nie myśli jednak na razie o inwestycji w autobusy wodorowe – Kiedyś zapewne przyjdzie na to czas, lecz na razie przyglądamy się pionierom, którzy decydują się na zakupy “wodorowców”. Z wodorem ciągle wiąże się sporo niewiadomych, dlatego zakup pojazdów nim zasilanych na dziś byłby zdecydowanie zbyt wczesny – wyjaśnia przedstawiciel MZK.
Sytuacja kadrowa stosunkowo dobra
Przy okazji rozmowy z prezesem poruszyliśmy również wątek kadr i liczby motorniczych oraz kierowców, którzy są w tym momencie zatrudnieni w spółce. Zbigniew Wyszogrodzki mówi, że jest szczęściarzem, bowiem w Toruniu nie zdarzają się sytuacje, w których odwoływane są poszczególne kursy autobusów lub tramwajów, co nie znaczy, że braki nie występują wcale.
– Oczywiście, tak jak wszędzie w Polsce, mamy pewne braki. Dzisiaj zatrudniamy 268 kierowców i 73 motorniczych. Nie mogę powiedzieć, że są to liczby, które nas w pełni satysfakcjonują. Na pewno od ręki przyjęlibyśmy jeszcze kilkunastu kierowców oraz kilku motorniczych, lecz nie po to aby łatać ewentualne dziury kadrowe, lecz aby zoptymalizować proces pracy i zlikwidować dużą liczbę nadgodzin – klaruje prezes Wyszogrodzki.