We wtorek radni Jastrzębia-Zdroju przegłosowali zmiany w budżecie umożliwiające wprowadzenie bezpłatnej komunikacji w tym mieście dla dzieci, uczniów i studentów. Tymczasem wciąż nie wiadomo jaka w ogóle będzie przyszłość komunikacji autobusowej w tym mieście, bo lokalny przewoźnik czyli PKM jest w bardzo trudnej sytuacji finansowej.
Do darmowego biletu konieczne będzie posiadanie Karty Jastrzębianina i zakodowanego na niej darmowego biletu. Uczniowie i studenci będą ją otrzymywać na podstawie legitymacji i będą musieli odnawiać co roku. Dla młodszych dzieci wystarczy oświadczenie rodziców, że mieszkają w Jastrzębiu. Decyzję o tej usłudze podjęto już kilka tygodni temu na forum Międzygminnego Związku Komunikacyjnego Jastrzębie–Zdrój. Decyzje radnych, którzy na ten cel przeznaczyli ponad 430 tys. zł w tym i 1,3 mln zł w przyszłym roku, umożliwiają podpisanie porozumienia między miastem a MZK.
Nowe zasady będą obowiązywały od września, choć już wiadomo, że nie uda się wydać wszystkich potrzebnych kart miejskich. Dlatego przez pierwszy miesiąc uczniowie i studenci będą mogli jeździć po mieście (usługa obowiązuje w jego granicach) na podstawie legitymacji.
Prezydent miasta Anna Hetman wygrała wybory przed trzema laty obiecując m.in. darmową komunikację (co było wtedy dość powszechną obietnicą w różnych miejscach w Polsce, łącznie z Warszawą). Po trzech latach skończyło się na tej usłudze dla dzieci i młodzieży. „To dopiero pierwszy etap realizacji moich zamierzeń. Propozycja wdrożenia komunikacji za 0 złotych dla wszystkich mieszkańców jest wciąż aktualna. Pracujemy nad tym” – napisała po decyzji radnych na swoim facebookowym profilu.
Komunikacja zapętlona
W tle tej zmiany, z której na pewno ucieszą się młodzi mieszkańcy Jastrzębia, jest jednak wciąż nierozwiązany kłopot z lokalnym przewoźnikiem. PKM Jastrzębie, które dziś realizuje połowę zadań zleconych przez MZK, jest, jak informują lokalne media, w bardzo złej sytuacji finansowej. Kilka tygodni temu w MZK, który jest zresztą właścicielem PKM, rozważano likwidację przewoźnika, a lokalni politycy przerzucają się oskarżeniami, kto chciałby, a kto by nie chciał pozbawić pracy 130 osób zatrudnionych u przewoźnika.
O skomplikowanej sytuacji transportowej w Jastrzębiu–Zdroju pisaliśmy już wielokrotnie. MZK rozpisało kilka lat temu przetarg na dziesięcioletnią obsługę linii. Niespodziewanie w 2015 r. wygrał go Warbus, pokonując PKM Jastrzębie. To oznaczało, że lokalny przewoźnik stanął przed widmem upadku, bo nie byłoby dla niego pracy. Lokalni politycy z Jastrzębia–Zdroju rozważali szereg możliwych sposobów, by go ratować, łącznie z wyjściem z MZK, co miałoby doprowadzić do upadku związku komunikacyjnego i konieczności organizowania transportu od nowa. Nie zrobiono tego, bo miasta–członkowie (głównie Jastrzębie–Zdrój) musiałyby wtedy zwrócić kilkanaście milionów złotych funduszy unijnych. Ostatecznie ustalono kompromis, w myśl którego Warbus zlecił połowę przewozów PKM Jastrzębie jako podwykonawcy.
To nie zakończyło jednak kłopotów, bo PKM zarabia za mało, żeby się utrzymać. W dodatku w tym roku przewoźnik zarzucał już Warbusowi, że płaci mu z poślizgiem, z kolei Warbus bronił się, że to jemu MZK płaci z poślizgiem i stąd opóźnienia. Przypomnijmy – MZK jest właścicielem PKM, ale w MZK są przedstawiciele, poza Jastrzębiem, dziewięciu innych gmin, którym niekoniecznie musi zależeć na utrzymywaniu PKM za wszelką cenę. Z drugiej strony 90–tysięczne Jastrzębie, to największy członek związku komunikacyjnego.
Autobusy jeżdżą siłą inercji
Warbus też zresztą na początku roku wydawał się być gotowy zrezygnować z lukratywnego (200 mln zł), choć jednocześnie kłopotliwego kontraktu. Zaproponował przekazanie go w całości dla PKM za symboliczną złotówkę. Jastrzębski przewoźnik musiałby jednak przejąć umowy leasingu 40 autobusów (łącznie z autobusami), płacąc Warbusowi różnicę między ceną zakupu a ceną rynkową, czyli, jak wyliczył warszawski przewoźnik, 4 mln zł. PKM takich pieniędzy nie miał, miasto uznało że nie ma prawnych możliwości płacenia komuś za rezygnację z kontraktu, a MZK tym bardziej nie miało w tym żadnego interesu, więc nie podjęło tematu.
Sytuacja w Jastrzębiu wydaje się patowa. Dla PKM nie widać finansowej nadziei, bo przewoźnik realizuje ledwie połowę zadań, które wykonywał przez lata, w dodatku za niskie stawki, bo jako podwykonawca. A wszelkie zakupy, np. taboru, musi finansować z własnych pieniędzy, bo nie jest przewoźnikiem „miejskim”. Nikt nie chce pozwolić na to, żeby upadł, bo oznacza to bezrobocie dla ok. 130 pracowników, choć w warunkach obecnej umowy, nie ma możliwości, by sensownie działał. Zerwanie umowy to rzecz jasna konieczność wypłaty odszkodowania Warbusowi. Doprowadzenie MZK do upadku również nie wchodzi w grę, bo jest zbyt kosztowne. Na razie, w atmosferze ogólnej awantury, wszystko działa siłą rozpędu. Ale, póki co dzieci, uczniowie i studenci, pojadą za darmo.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.