W piątek 12 września po raz pierwszy drogi rowerowe w Paryżu zostały zakorkowane. To efekt strajku pracowników transportu publicznego. Wiele osób dojeżdżających do pracy przesiadło się na rower, gdy inni utknęli w korku. Wnioski z tego są dobre, ale problem do rozwiązania poważniejszy i tylko rowery nie wystarczą.
„Nigdy wcześniej nie widziałem tylu paryżan, którzy rowerem jadą do pracy” – napisał na Twitterze Ben McPartland, szef paryskiej redakcji serwisu „the Local” i zilustrował twitta zdjęciami rowerzystów. Wiele innych mediów również zauważyło tłok na sieci tras rowerowych, które przez ostatnie cztery lata są rozbudowywane, przez mer Anne Hidalgo.
W piątek nie kursowało 10 z 16 linii metra, bardzo poważnie strajk dotknął kursowanie podmiejskiej kolei RER, w mniejszym stopniu ucierpiały rozkłady autobusów i tramwajów, ale wystarczyło to, by wywołać chaos. Wielu turystów, ale też mieszkańców nie wiedziało o strajku. W sumie długość korków w Paryżu w piątkowy poranek zbliżyła się do 250 km.
Przyczyną strajku są plany prezydenta Emanuela Macrona, by zrównać zasady wynagradzania kilkudziesięciu grup pracowników sektora publicznego (w krajach zachodniej Europy pensje często są efektem negocjacji sektorowych, co jest korzystne dla pracownika, gdy naprzeciwko potężnego pracodawcy stoi równie potężny związek zawodowy, a nie pojedynczy pracownik), które dziś obowiązują różne zasady. Np. pracownicy paryskiego metra średnio przechodzą na emeryturę w wieku 55 lat ze średnią pensją 3 tys. euro, czyli wcześniej i z wyższą pensją niż przeciętny francuski pracownik. Boją się, że na zmianach stracą.
W piątek strajk przypadkowo przyczynił się do promocji tras rowerowych, bo media obiegły zdjęcia paryżan jadących na rowerach obok stojących w korku samochodów. Korzystano z Velib i innych bikeshariingów, np. rozwijanego przez Ubera systemu elektrycznego, ale w większości z własnych jednośladów.
Hidalgo przedstawiła Plan Velo w 2015 r. W założeniu do 2020 r. długość wydzielonych tras rowerowych w Paryżu miała się podwoić – z 700 km do 1400 km i miały powstać rowerowe arterie prowadzące z przedmieść do centrum. Dziś te plany są zweryfikowane i przed wyborami samorządowymi wiosną przyszłego roku najpewniej długość tras przekroczy 1000 km. Cele to walka ze smogiem i likwidacja korków. Program budzi kontrowersje, bo na potrzeby rowerów przeznacza się jezdnię wcześniej przeznaczoną dla aut.
Jedna z nowych tras rowerowych. Fot. oba zdjęcia: Christophe Belin/Ville de Paris
Piątkowy strajk pokazał, że projekt może być skuteczny. Np. tylko w jednym miejscu, na Rue de Rivoli zanotowano tego dnia przejazd 5760 rowerzystów, co jest świetną przepustowością dla jednego pasa ruchu.
McPartland zwraca jednak uwagę, żeby nie rozminąć się z sensem zmian. „Nie chodzi bowiem o to żeby paryżanie zamienili metro na rowery [tak się stało w piątek – red.], tylko żeby mieszkańcy przedmieść zamienili dojazdy samochodem, na dojazdy metrem lub RER. A często nie mają takiej możliwości” – zasygnalizował na twitterze.
Hidalgo w sierpniu ogłosiła projekt rozbudowy Plan Velo, o trasy rowerowe na przedmieściach, które pozwolą mieszkańcom tych rejonów korzystać z arterii (nazwano go RER V, w nawiązaniu do kolei podmiejskiej). Póki co dla wielu mieszkańców nie jest to nawet opcją transportową.