Konsorcjum hiszpańskiej firmy CAF i izraelskiej firmy budowlanej Shapir rozbuduje jedną z najniezwyklejszych sieci tramwajowych na świecie, czyli tramwaj w Jerozolimie. Na potrzeby projektu powstanie specjalna spółka TransJerusalem J–Net. Wartość kontraktu to ok. 1,8 mld euro.
Dziś w Jerozolimie kursuje tylko jedna, „czerwona” linia tramwaju,
od lat będąca tematem sporów, kontrowersji, ale z drugiej strony choćby
tematem filmów. Trasa przecinająca Jerozolimę z północnego wschodu na południowy zachód przejeżdża przez centrum miasta, w tym dzielnice arabskie.
Nowa linia, przedłużenie istniejącej
Przetarg, który wygrały CAF (w Polsce znany głównie jako właściciel Solarisa, ale to firma z branży transportu szynowego o międzynarodowym zasięgu) i Shapir dotyczy rozbudowy sieci o kolejną linię – „zieloną” – a także jej 15–letniej obsługi i 25-letniego utrzymania. Właśnie dla tego celu powstanie TransJerusalem J-Net.
Zadanie będzie realizowane w ramach partnerstwa publiczno–prywatnego i całość ma zostać zrealizowana do 2025 r., ale częściowo nowe odcinki będą uruchamiane od 2022 r. Shapir rozbuduje istniejącą linię czerwoną o ok. 7 km, wraz z budową 53 przystanków na całej długości linii, a także zbuduje od podstaw planowaną na ponad 20 km linię zieloną, która połączy Uniwersytet Hebrajski we wschodniej części miasta z osiedlem Gilo, na południowym zachodzie. Te prace wyceniono na ok. 300 mln euro.
CAF ma być odpowiedzialny za dostawę 114 tramwajów Urbos, a także remont używanych dziś 46 tramwajów kursujących po linii czerwonej (co ciekawe, są to citadisy od Alstomu). Poza tym Hiszpanie będą odpowiedzialni za dostarczenie systemów sygnalizacji, zasilania i komunikacji. Za tę część projektu CAF zarobi ok. 0,5 mld euro.
Konsorcjum obu firm będzie odpowiedzialne za zarządzanie i utrzymanie sieci. To zadanie wyceniono na 1 mld euro.
Tramwaj sprzeczny z prawami człowieka?
W przetargu złożono tylko dwie oferty. CAF i Shapir pokonali międzynarodowe konsorcjum w którym główną role odgrywało chińskie CRRC. Jeszcze wiosną wydawało się, że chętnych będzie więcej, w tym giganci z Alstomu, Siemensa i Bombardiera, ale firmy stopniowo wycofywały swoją chęć startu.
Najgłośniejsza była majowa decyzja Alstomu, który w ostatniej chwili zdecydował się nie składać oferty. Choć oficjalnie powody miały charakter biznesowy, to izraelskie media, w tym Jerusalem Post, sugerowały powody polityczne. Zielona linia ma przechodzić przez Wschodnią Jerozolimę, którą Palestyńczycy uważają za tereny okupowane przez Izrael, a Alstom we Francji spotkał się z krytyką za współpracę z administracją premiera Benjamina Netanjahu.
Z drugiej strony pozwy przeciwko Alstomowi zapowiedzieli izraelscy konsorcjanci Dan i Elektra (firmy ujawniły, że Alstom argumentował im swoją decyzję właśnie możliwymi naruszeniami praw człowieka przez budowę we Wschodniej Jerozolimie, co byłoby sprzeczne z francuskim prawem), a burmistrz Jerozolimy wezwał premiera Netanjahu do wyrzucenia Alstomu z innych projektów które francuska firma realizuje w Izraelu.