System, w którym nie potrzebujemy biletów papierowych, ani plastikowych, a do skorzystania z autobusu, tramwaju, czy metra wystarczy karta płatnicza zwykliśmy kojarzyć z Londynem, a od zeszłego roku z Wrocławiem. Ale w Polsce równie chętnie do tego rodzaju innowacji podchodzą mniejsze miasta. Tłumaczą to wygodą dla pasażerów, ale w praktyce to przede wszystkim oszczędność dla nich.
Drukowanie papierowych biletów to dla mniejszych samorządów dość istotny koszt funkcjonowania komunikacji miejskiej. I nie chodzi tu tylko o papierowe jednorazówki, które zresztą często przybierają po prostu formę paragonu z kasy fiskalnej. To też bilety okresowe – ostatnio coraz częściej w formie plastiku niż papieru. Ale takie karty trzeba zamówić, umożliwić pasażerom ich ładowanie, etc.
Tymczasem wyeliminowanie fizycznego nośnika biletu na rzecz zapisywania go na karcie płatniczej to oszczędność. W często przywoływanym raporcie firmy Visa „Cashless Cities” policzono, że z każdej złotówki zarobionej w transporcie publicznym, ok. 14 groszy pochłania dystrybucja biletów. Gdy je zamienimy na formę niematerialną, elektroniczną, ten koszt spada do 4 groszy.
W autobusie jak w sklepie
– Takie rozwiązanie jest dziś koniecznością. Wiele osób dziś w ogóle nie używa gotówki, a drobne sprawunki załatwia po prostu zbliżeniem karty płatniczej do terminala płatniczego. Dlaczego w autobusach miałoby być inaczej? Dlatego zdecydowaliśmy się doposażyć wszystkie autobusy w nowy system – mówił w październiku prezydent Rybnika Piotr Kuczera
w rozmowie z lokalnym serwisem rybnik.com.pl.
To właśnie trzy miesiące temu, wraz z dostawą pięciu nowych SOR-ów, które odebrał tamtejszy przewoźnik Transgór i w których zamontowano kasowniki „czytające” karty płatnicze, wszystkie pojazdy zyskały funkcję opłaty za przejazd właśnie w ten sposób. W każdym z autobusów, przy pierwszych drzwiach, niedaleko kierowcy, zamontowano po jednym takim urządzeniu.
W 140-tysięcznym Rybniku zmianę wprowadzano stopniowo, bo nie można było naraz ściągnąć z ulicy wszystkich pojazdów, których jest blisko setka. Możecie uznać, że nie jest to do końca miasto, które można nazwać „małym”, ale i w mniejszych to działa. W 90-tysięcznym Jaworznie już od stycznia 2017 r., a w 60-tysięcznym Mielcu od lipca tego roku. Podobnej wielkości Świdnica też jest na etapie uruchamiania takiego rozwiązania, choć tam jest o tyle łatwiej, że miasto korzysta z doświadczeń pobliskiego Wrocławia.
– Stawiamy na komfort pasażerów i równocześnie zakładamy, że dostępność systemu i prostota jego obsługi wpłyną na dalszy wzrost liczby przejazdów. W ubiegłym roku [2016 – przyp. red.] aż 84 proc., czyli o 6 proc. więcej niż w roku 2014, dorosłych mieszkańców Jaworzna zadeklarowało, że korzysta przynajmniej od czasu do czasu z komunikacji miejskiej – mówił przy okazji uruchomienia terminali zbliżeniowych Zbigniew Nosal, prezes PKM Jaworzno.
Zmiana „przy okazji” staje się najważniejszą
Miasta, które się na takie rozwiązanie decydują, często robią to przy okazji generalnej wymiany systemu biletowego, na oparty o elektroniczne karty, co jest efektem wykorzystania funduszy unijnych na inwestycje w transporcie. Te, które robiły to kilka lat temu, po prostu wymieniały bilety papierowe na system kart miejskich, często w formie e-portmonetki, z kasownikami do odbicia się przy wejściu i wyjściu, a także instalowały biletomaty w autobusach. Te, które robią to teraz, zwykle po prostu włączają jeszcze jedną technologię.
– Kasownik do zbliżeniowych kart płatniczych nie zajmuje tyle miejsca, co tradycyjny biletomat, nie trzeba uzupełniać papieru w drukarce – wskazywał prezydent Kuczera w rozmowie z rybnik.com.pl. – Docelowo chcemy zintegrować całą komunikację w subregionie, a nowy system biletowy znacznie przybliża nas do tego celu – dodawał.
– To, że do szybkich, wygodnych i bezpiecznych płatności zbliżeniowych w komunikacji miejskiej przekonują się nie tylko duże ośrodki, ale również małe miasta, wcale mnie nie dziwi – komentuje Maciej Mironiuk, odpowiedzialny w Visa za rozwój płatności w transporcie w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. – Polacy przyzwyczaili się, że zbliżeniowo – kartą płatniczą, smartfonem czy zegarkiem – mogą w prosty sposób zapłacić praktycznie wszędzie: w sklepie, pobliskiej kawiarni czy w kinie. Teraz również płacenie za przejazd tramwajem, czy autobusem staje coraz bardziej podobne do płatności zbliżeniowych za codzienne zakupy. Do tego dochodzą korzyści dla miast – oszczędności, wyższa jakość usług, możliwość elastycznego zarządzania taryfą biletową. Brak biletów papierowych to również korzyści dla środowiska naturalnego.
Może się zresztą okazać, że ta nowa technologia bardzo szybko będzie działać nie tylko obok innych form sprzedaży biletów, ale zamiast nich – nie tylko z racji przewagi kasownika nad biletomatem, jak wskazuje prezydent Rybnika. Już pierwsze dane z Wrocławia wskazały, że kilka miesięcy po uruchomieniu tej możliwości aż 60 proc. biletów jednorazowych było opłacanych zbliżeniowo bezpośrednio w pojazdach, bez potrzeby wydruku biletu papierowego. Biletomat w pojeździe może się szybko okazać niepotrzebny.