Petycja napisana przez Janusza Wojciechowskiego nie wpłynie na zmianę prawa. Ma jednak wyjątkowy walor edukacyjny, bo obnaża polskich polityków. Zmusza ich do podpisania imieniem i nazwiskiem absurdalnych tez, sprzecznych z doświadczeniem i zdrowym rozsądkiem.
Wojciechowski, były prezes NIK, europoseł PSL i PiS, a od kilku lat audytor w Europejskim Trybunale Obrachunkowym, pracując w Luksemburgu chętnie komentuje polską rzeczywistość, głównie za pośrednictwem twittera. Nie chodzi jednak o tematy, które na kilka dni rozpalają polskie media, by po tygodniu nikt o nich nie pamiętał. Zainteresowaniem tego polityka cieszy się kwestia bezpieczeństwa pieszych na polskich drogach. Wojciechowski, z konsekwencją rzadko spotykaną u jego kolegów po fachu, piętnuje absurdy polskiego prawa o podejścia służb do tego tematu.
Kilka miesięcy temu zgłosił anonimowo petycję do Sejmu (każdy ma prawo zgłosić w ten sposób projekt uchwały, a nawet ustawy), by zmienić prawo w kierunku nadania pierwszeństwa pieszym, którzy wchodzą na przejście. Dziś, co pewnie nie każdy wie, pieszy ma pierwszeństwo przed samochodem dopiero wtedy, gdy już jest na przejściu. W praktyce oznacza to, że prawo trzeba sobie wywalczyć. W tym „starciu” bierze udział pieszy i auto.
Co ważne, w wielu krajach europejskich pieszy ma pierwszeństwo gdy stoi przed przejściem, a nawet gdy się do niego zbliża. To standardowe rozwiązanie, które nikogo nie dziwi i nie wpływa na płynność ruchu. Podczas obrad Komisji ds. Petycji pomysł Wojciechowskiego
skrytykowali zarówno posłowie, jak i przedstawiciel Policji i przedstawiciel MSWiA. Ten ostatni argumentował, że skoro z badań wynika, że 3/4 kierowców nie przepuszcza pieszych, to… nie wolno ich do tego zmuszać, bo spowoduje to więcej ofiar.
Komisja wystosowała dezyderat do premiera, a w czerwcu opinię Ministerstwa Infrastruktury przesłał do sejmu wiceminister Rafał Weber.
Jego odpowiedź, pełna odnośników do przepisów okazała się, choć to trudne do uwierzenia, bardziej absurdalna niż dyskusja w Sejmie. Jeden z akapitów warto przytoczyć w całości.
„Należy zwrócić uwagę, że w wielu państwach europejskich ochrona pieszego mającego zamiar wejścia na przejście dla pieszych (w tym również oczekującego przed przejściem przez jezdnię) obowiązuje już od lat, w związku z czym kierujący pojazdami na tamtejszych drogach są przyzwyczajeni do obowiązku ustępowania im pierwszeństwa w takich sytuacjach. Zgodnie z wiedzą posiadaną przez resort, wskazane państwa nie prowadziły tzw. “badań przed i po” przy zmianie swojego prawodawstwa w tym zakresie. Z tego względu nie jest możliwa właściwa ocena potencjalnego wpływu na poziom bezpieczeństwa pieszych na polskich drogach zmiany przepisów postulowanej w petycji, o której mowa w treści dezyderatu. Ponadto wyniki takiego badania nie mogłyby być rzetelnym argumentem popierającym, czy też negującym zasadność wprowadzenia takiej zmiany w prawie polskim, gdyż każde społeczeństwo europejskie posiada inne uwarunkowania kulturowe, prawne, inżynieryjne, edukacyjne, czy też podejście do poszanowania prawa. Dlatego też, mając na względzie przywołane wyżej uwarunkowania – specyficzne dla danego państwa – nie wydaje się właściwym bezpośrednie przeniesienie do polskiego systemu prawnego rozwiązań funkcjonujących w innych państwach europejskich”.
Wiceminister Weber nie wie, czy wprowadzenie prawnej ochrony pieszych wchodzących na przejście zwiększy ich bezpieczeństwo, bo kraje, które mają takie rozwiązania, tego nie sprawdziły. A prawdopodobnie nie sprawdziły, bo nikomu do głowy by nie przyszło to, co wiceministrowi Weberowi – że może być inaczej.
Nie przemawia do niego, że w Holandii, gdzie pierwszeństwo ma pieszy, który w wyraźny sposób chce przekroczyć jezdnię, wg Eurostatu rocznie w wypadkach z udziałem pieszych ginie 2,6 osoby na milion mieszkańców. W innych krajach, w których funkcjonują podobne przepisy, ten odsetek jest tylko nieco wyższy – w Szwecji (4,3), w Niemczech (6,1) czy we Francji (8,6). W Polsce wynosi on 22,9 zabitych pieszych na milion mieszkańców. W 2018 r. na polskich drogach zginęło 803 pieszych, co trzeci (271) wyłącznie na przejściach dla pieszych, a ponad połowa (428) w miejscach przeznaczonych dla pieszych (przejścia, ale też skrzyżowania, chodniki, pobocza, jedna osoba została śmiertelnie przejechana na przystanku).
O tym, co kryje się pod „innymi uwarunkowaniami kulturowymi, prawnymi, inżynieryjnymi, edukacyjnymi, czy też podejścia do poszanowania prawa” wie tylko autor stanowiska. Być może Polska i Polacy organicznie nie nadają się do ochrony życia pieszych na przejściach, co powoduje, że wysiłki Janusza Wojciechowskiego są bezcelowe. Wiceminister Weber najwyraźniej polską duszę zna lepiej, a przynajmniej tak mu się wydaje.