Za nami druga tura wyborów samorządowych. Wyborów, w których chyba po raz pierwszy aż tak wielkie znaczenie miały kwestie związane z komunikacją miejską. Zajmowały one główne miejsca w programach niemal wszystkich liczących się w sondażach kandydatów na prezydentów miast. Ci, w tym dotychczasowi włodarze, którzy dbali o systematyczny, planowy rozwój komunikacji miejskiej, z reguły albo wygrali w pierwszej turze, albo też odnieśli zwycięstwo w drugiej.
Przeszkodą w ponownym wyborze nie stały się też zrealizowane w minionej kadencji dość śmiałe koncepcje optymalizacji oferty przewozowej – nawet daleko idące rekonstrukcje układu linii i taryfy opłat. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że wyborcy zweryfikowali negatywnie tych włodarzy miast, którzy zaniechali takich zmian, a więc nie reformowali siatki połączeń w miarę zmieniających się potrzeb pasażerów lub (i) którzy nie zapewnili komunikacji miejskiej poziomu finansowania umożliwiającego oferowanie oczekiwanej przez mieszkańców ilości i jakości usług.
Co ważne, mieszkańcy potrafili poprzeć swoimi głosami realne projekty inwestycyjne i różne inne zamierzenia, ale nie dali się nabrać na zupełne fantasmagorie, ani też nie uwierzyli w deklaracje bazujące na kompletnie oderwanych od rzeczywistości wyliczeniach finansowych. W szczególności dotyczyło to idei wprowadzania w większych miastach bezpłatnej komunikacji miejskiej, której realizacja wiąże się przecież nie tylko z utratą przychodów z biletów, ale także i z koniecznością zapewnienia środków finansowych na nowe kursy, w celu zaspokojenia wygenerowanego dodatkowego popytu.
Parking mniej pożądany
Kampanie pokazały też, że stopniowo zmienia się oczekiwany przez mieszkańców kierunek rozwoju systemów transportowych miast. Zilustruję to przykładem z gdyńskiego podwórka: na jednym z lokalnych, bardzo poczytnych portali internetowych, ktoś założył wątek w dyskusji, w którym wyraził niezadowolenie z tytułu zastępowania części miejsc postojowych w ścisłym centrum miasta (przy ul. 10 Lutego) stacjami miejskich rowerów wspomaganych elektrycznie. W celu wzmocnienia przekazu post został zilustrowany zdjęciem prac budowlanych – dziury w chodniku zamiast dotychczasowych miejsc parkingowych.
W dyskusji, która rozgorzała pod publikacją, zdecydowana większość zabierających głos jednoznacznie stwierdzała, że ścisłe centrum nie powinno być miejscem parkowania samochodów, a jak ktoś chce do niego dotrzeć, to ma do dyspozycji świetnie działającą komunikację miejską, zaś wprowadzany nowy system roweru metropolitalnego będzie atrakcyjnym i jak najbardziej właściwym jej uzupełnieniem. Przeciwnie do swoich intencji, autor krytycznego wpisu, spotkał się więc z totalną krytyką swoich poglądów.
W jednym z miast kandydat na prezydenta skorzystał z pomocy miłośnika komunikacji miejskiej, który zaproponował oszczędności – zmniejszenie liczby wozokilometrów realizowanych przez autobusy i tym samym spadek wydatków budżetowych miasta na dofinansowanie działalności przewozowej. Zamysł ten przedstawiano łącznie z propozycją likwidacji płatnego parkowania w części centrum (tylko tam ono dotąd obowiązywało). W domyśle można było więc założyć, że utrata wpływów budżetu z płatnego parkowania zrekompensowana zostanie oszczędnościami w wydatkach na komunikację miejską, czyli użytkownicy samochodów osobowych skorzystają kosztem komunikacji miejskiej. Niezmiernie cieszę się jednak, że mieszkańcy „nie kupili” tego pomysłu – ów kandydat przepadł z kretesem już w pierwszej turze! Z kolei zwycięzca zapowiedział ewolucyjny wzrost liczby wozokilometrów – w celu zwiększenia konkurencyjności komunikacji miejskiej względem motoryzacji indywidualnej.
Ale miasta to nie wszystko
Tekst ilustruję zdjęciem z Zielonej Góry. Poza Gdynią, to jedyna nazwa miasta, którą wymienię, gdyż samorządowi Zielonej Góry – miasta innowacyjnej, zielonej komunikacji – nie sposób odmówić niebywałego zaangażowania w kwestie rozwoju komunikacji miejskiej. Chyba największe wrażenie robi tam nowa zadaszona wiata na autobusy (gdy ją porównać z dotychczasowym klepiskiem w roli placu postojowego) oraz sam widok nowych elektrobusów i stojących obok starych autobusów.
Ale, żeby nie było za różowo, to jeszcze dopowiem, że o ile w miastach oraz w ich obszarach funkcjonalnych komunikacja miejska świetnie się rozwija i wszystko wskazuje na to, że kolejna kadencja samorządu ten rozwój jeszcze wzmocni, to już na obszarach obsługiwanych komunikacją regionalną, brak sensownej nowelizacji ustawy o publicznym transporcie zbiorowym, dość skutecznie i zarazem systematycznie ten transport ogranicza…