Najważniejszym wyzwaniem na najbliższe lata jest przywrócenie zaufania pasażerów komunikacji miejskiej – uznali uczestnicy debaty na Kongresie Transportu Publicznego i Inteligentnego Miasta. Samorządy starają się prowadzić niezbędne działania we własnym zakresie, jednak oprócz obiektywnych trudności na przeszkodzie stają nierealne ograniczenia i nieprzemyślana polityka informacyjna ze strony rządu. W dyskusji podkreślono, że – wbrew obawom – przez pół roku nie wykryto ani jednego ogniska COVID-19 w pojazdach transportu zbiorowego.
Z wypowiedzi dyskutantów wynika, że spadek frekwencji w dużych i mniejszych miastach miał podobny poziom. W Warszawie – według wicedyrektor ZTM Katarzyny Strzegowskiej – wpływy ze sprzedaży biletów spadną do końca roku o 200 mln zł, a pokrycie wydatków – do 25%. Aby nie powiększać dodatkowo skali zjawiska, władze stolicy pozwoliły na zawieszanie biletów okresowych (zrobiło to ok. 200 tys. ich posiadaczy, z których wielu jeszcze ich nie odwiesiło). – Wydajemy na komunikację pół miliarda złotych rocznie. W najgorszym momencie sprzedaż biletów zmalała o 90% – a i tak wpływy z tego tytułu pokrywały tylko 30% kosztów. Przewidujemy, że w tym roku sprzedamy bilety za 100-200 mln zł mniej, niż w 2019 r. – powiedział pierwszy wiceprezydent Łodzi Adam Pustelnik.
– Nasze dochody z biletów zmalały w szczycie pandemii ok. 85%. Dziś różnica wynosi 30-40% – poinformował członek zarządu Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii Grzegorz Kwitek. W przypadku Konina sytuacja jest nieco bardziej złożona: władze miasta zapewniają darmowe przejazdy uczniom szkół podstawowych i średnich, przez co odwołanie zajęć nie wpłynęło samo w sobie na wielkość przychodów. – Spadek wyniósł 30%, ale gdyby wliczyć też uczniów, byłby większy – stwierdził zastępca prezydenta miasta Paweł Adamów.
Finanse: Samorządy w potrzaskuW żadnym z samorządów sytuacja finansowa nie jest łatwa. – Musimy radzić sobie z gigantycznymi kosztami. Nieprzewidziane wydatki na dezynfekowanie taboru, środki ochrony osobistej czy wygradzanie kabin sięgnęły ok. 10 mln zł. W skali Warszawy to niewiele, ale w miarę przedłużania się sytuacji koszty będą rosły. Pojawiają się też nowe, związane z dodatkowymi kosztami zalecenia, takie jak montowanie dozowników z płynami w węzłach przesiadkowych – podała przykład wicedyrektor ZTM.
Bardziej kompleksową diagnozę postawił przedstawiciel Urzędu Miasta Łodzi. – Abstrahując od bezpośrednich skutków pandemii, uruchomiła ona mechanizm, który na długo zatrzymał cyrkulację pieniądza w gospodarce. Ogólny spadek kondycji przedsiębiorstw i gospodarki spowodował spadek wpływów z wielu opłat, z których żyje samorząd. Na to nałożyły się kwestie podatkowe: nie polemizuję ze zwolnieniem młodych z PIT, ale jego skutkiem był ubytek w budżetach samorządowych, a nie widać nic, co mogłoby go wyrównać – wyliczył. Również koszty działania oświaty wzrosły, a subwencja oświatowa pozostała bez zmian. Jak przyznał Pustelnik, nie widać perspektywy zmian na lepsze.
– Ujawniło się kilka wad strukturalnych. Rosną potrzeby finansowe samorządów, a strumień pieniędzy z budżetu centralnego pozostaje bez zmian lub maleje. Tarcza antykryzysowa jest w dużej mierze finansowania przez pozyskiwanie pieniędzy w Europejskim Banku Inwestycyjnym, tymczasem samorządy mają sztywne progi zadłużenia i nie mogą pozyskiwać więcej pieniędzy poprzez kredyty. Trzeba zacząć dyskutować o tych ramach – wezwał Pustelnik.
Limity: nieżyciowe, zniechęcające, na wyrostUczestnicy debaty w większości krytykowali charakter obostrzeń co do liczby osób w pojazdach oraz sposób ich wprowadzania. – Mam bardzo duże zastrzeżenia do sposobu, w jaki rząd podszedł do transportu zbiorowego. Zniechęcanie do autobusów i tramwajów w urzędowych pismach było bezmyślne. Natomiast limity napełnień zmieniano prawie 10 razy – punktował prezes Tramwajów Warszawskich Wojciech Bartelski. – Przepis o zajmowaniu 50% miejsc jest absurdalny: z badań wynika, że komunikacja miejska wcale nie jest liczącym się źródłem zarażeń. Jeśli tylko dba się o higienę rąk, w pojazdach jest bezpiecznie – dodał. Zdaniem Bartelskiego argumenty na rzecz rozwoju komunikacji publicznej nie tylko nie straciły aktualności w dobie pandemii, ale nabrały dodatkowej wagi – podatność na choroby układu oddechowego rośnie wraz z zanieczyszczeniem powietrza, które transport zbiorowy pozwala ograniczyć.
– Limity są trudne do egzekwowania. W szkole dzieci nie siedzą co drugie miejsce, a w taborze oczekuje się tego od pasażerów. Przepisy skonstruowano tak nieżyciowo, że w pierwszym okresie pandemii tramwaj dwukierunkowy mógł przewozić zaledwie 9 osób – uzupełniła przedstawicielka ZTM. Z potrzebą znoszenia ograniczeń zgodził się także wiceprezydent Konina. – Obostrzenia poza maskami należy znieść. Przestańmy straszyć ludzi komunikacją zbiorową. Przynosi to liczne złe skutki, powodując – między innymi – izolację wielu ludzi, którzy nie mogą jeździć po mieście w inny sposób. Pandemia będzie trwała jeszcze długo, a transport zbiorowy powinien nadal pełnić swoją rolę – uzasadnił Adamów. Jak dodał, do 31 sierpnia samorząd czekał na wytyczne z rządu w sprawie przygotowania komunikacji miejskiej do początku roku szkolnego, których nie otrzymał. W efekcie 1 września doszło do zamieszania, a uczniowie nie mieścili się w autobusach.
Prezes zarządu Zespołu Doradców Gospodarczych „TOR” Adrian Furgalski zwrócił uwagę, że w państwach zachodnioeuropejskich wprowadzanie obostrzeń jest oparte o badania. – W Polsce tymczasem nawet nie kopiujemy rozwiązań zachodnich, tylko trzymamy się szkodliwej fikcji – ocenił. Jak stwierdził, do takiego stanu przyczynił się w pierwszej kolejności szok, z którym mieliśmy do czynienia na początku marca, i jego wpływ na legislację. – Kolejne „tarcze” uchwalano co kilka dni. Minister chciał jak najszybciej „wrzucić” coś związanego z jego branżą. W efekcie na analizę, konsultacje i wnoszenie poprawek było kilka godzin – wspominał, zaznaczając, że kilka wskazanych przez branżę błędów udało się jednak usunąć. Potem dało się odczuć „piętno zespołów wirusologów”, wydających zza biurek nieżyciowe regulacje. – Zakazano rowerów publicznych, ale już nie hulajnóg elektrycznych – i to w czasie, gdy wiele miast na Zachodzie tworzyło dodatkowe pasy dla rowerów – podał przykład. Dopiero po pewnym czasie, gdy szok minął, udawało się wprowadzić pożyteczne rozwiązania, takie jak zniesienie opłat rezerwacyjnych czy wypłata niewykorzystanych rekompensat za ulgi. – Dobrze, że nowy minister zdrowia wydaje się myśleć zupełnie inaczej. Będziemy zabiegać w rządzie, między innymi, o zniesienie limitów w komunikacji zbiorowej – zadeklarował.
Jak przywrócić zaufanie?W efekcie podjętych na szczeblu rządowym złych decyzji największym wyzwaniem jest dziś – zdaniem przedstawicieli branży – przywrócenie społecznego zaufania do transportu zbiorowego. – Będzie to teraz jeszcze trudniejsze, niż przedtem – ocenił wiceprezydent Konina. Na dodatek pogorszenie ogólnej sytuacji ekonomicznej spowoduje zapewne konieczność podniesienia cen biletów (w ostatnich latach ceny biletów mocno obniżono, co pasażerowie docenili). – Przed pandemią wymieniliśmy jedną trzecią taboru na
elektryczny i hybrydowy – a tymczasem dane, na których oparto umowę powierzenia, stały się nieaktualne – uzasadnił Adamów. Urząd Miasta będzie starał się przerzucić część kosztów na sąsiednie gminy i ich mieszkańców, wprowadzając strefy taryfowe. Sytuację pogarsza jeszcze rozwój alternatyw dla miejskich autobusów – skuterów elektrycznych oraz carsharingu. – Będziemy zachęcać, by mieszkańcy korzystali z komunikacji miejskiej, skoro i tak płacą za nią w podatkach. Będziemy też zachęcać seniorów do korzystania z autobusów, a młodych – dyscyplinować, by nosili maski – zapowiedział wiceprezydent.
– Ludzie boją się podróżować transportem zbiorowym. Rozpoczęliśmy akcję „Dbajmy o siebie”: pokazujemy, co robimy jako organizator i przewoźnicy, by dbać o bezpieczeństwo w pojazdach. Zachęcamy do dystansu społecznego i noszenia masek – wyliczył działania GZM Grzegorz Kwitek. Również górnośląski organizator zastanawia się nad zmianą taryfy, choć na razie konkretne decyzje nie zapadły – trwa liczenie kosztów. – Będziemy nadal zachęcać do korzystania z komunikacji miejskiej, choć nie będzie to łatwe. Kluczowe są działania edukacyjne, rozwiewające obawy – zadeklarował wiceprezydent Łodzi. Prognozy na 2021 r. nie odbiegają znacząco od obecnej sytuacji.
Wicedyrektor warszawskiego ZTM zaapelowała do władz centralnych, by nie zniechęcały do komunikacji zbiorowej. – Trudno wyobrazić sobie, by wszyscy przestali z niej korzystać. Odbiłoby się to fatalnie na środowisku i ludzkim zdrowiu – argumentowała. – Do tej pory wróciło do nas ok. 65% pasażerów. Reszta też to zrobi, ale będzie to długotrwały proces – postawiła tezę Strzegowska.
Inwestycje: Nie ma odwrotuMimo tak trudnej sytuacji przedstawiciele samorządów zapewniają, że nie wycofają się z rozwijania komunikacji zbiorowej. – Zrobimy wszystko, by mimo ograniczeń budżetowych nadal prowadzić inwestycje – zapewniła Strzegowska. – Sieć tramwajowa jest cały czas rozwijana. Wiadomo, że liczba mieszkańców Warszawy będzie rosła. To przełoży się na odbudowę potoków. Fundament transportu zbiorowego nie jest naruszony i musi być utrzymywany – poparł ją prezes Tramwajów Warszawskich.
Również zarząd GZM zapewnia, że wszystkie zaplanowane i rozpoczęte inwestycje będą kontynuowane. – Pojawiły się nowe źródła finansowania – fundusze europejskie przesunięte z innych działań. W kolejnej unijnej perspektywie budżetowej nie powinno zabraknąć środków na transport – stwierdził Kwitek. Wyraził też nadzieję, że – choć gminy ograniczają różne inwestycje – te transportowe, zwłaszcza związane z budową centrów przesiadkowych, będą kontynuowane.
Dyrektor Mazowieckiego Biura Planowania Regionalnego Elżbieta Kozubek podkreśliła, że niezależnie od pandemii transport zbiorowy będzie odgrywał kluczową rolę w dekarbonizacji i ograniczaniu emisyjności. – Złożoność wszystkich zjawisk i zdarzeń nie pozwala jednak na proste przewidywanie. Nowa doktryna „czarnych łabędzi” zakłada konieczność przygotowania się na zjawiska nagłe, wprowadzające rewolucję – stwierdziła. Poddała krytyce decyzję o uchyleniu w związku z pandemią części ograniczeń planistycznych – jej skutkiem będzie dalsze nasilenie problemu „rozlewania się miast”. – To wszystko wpływa na koszty organizowania transportu. Z drugiej strony transport indywidualny można ograniczyć na wiele sposobów, na przykład – oferując półroczne darmowe przejazdy tylko na trasie praca – dom. Wielu przyzwyczai się do nich i już na stałe przesiądzie się z samochodów – zaproponowała Kozubek.
– Samorząd województwa nie zatrzymuje swoich działań ani inwestycji, związanych z transportem kolejowym – podkreśliła dyrektor Departamentu Nieruchomości i Infrastruktury Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego Katarzyna Wieczorek. Jak przypomniała, plan transportowy Mazowsza opiera się na transporcie kolejowym. Zakupy taboru są nadal realizowane: Koleje Mazowieckie
odbierają kolejne zamówione EZT z rodziny Flirt. – Składamy też wnioski w ramach nowego Programu Odbudowy Europy. Jeden z nich dotyczy autobusów wodorowych. Budujemy też, między innymi, drogi rowerowe. Budujemy zrównoważony transport, patrząc w przyszłość. Pandemia kiedyś się skończy – podsumowała.