W separatystycznej Donieckiej Republice Ludowej, rewolucyjny entuzjazm utrzymuje przy życiu miejscowe sieci tramwajowe i trolejbusowe. Niestety dużo gorzej radzi sobie Ługańska Republika Ludowa - drugie parapaństwo powstałe w wyniku odłączenia od Ukrainy.
Ługańsk się zmienił. Nie tylko dlatego, że na budynkach miejscowej administracji powieszono błękitno-niebiesko-czerwone flagi z ogromną czerwoną gwiazdą, kino Ukraina zmieniło nazwę na kino Ruś, a w sklepach płaci się teraz rosyjskimi rublami. Przede wszystkim miasto opustoszało. Szerokimi alejami jeździ niewiele samochodów. Prawie nikt nie chodzi pomiędzy wysokimi, sprawiającymi totalitarne wrażenie blokami.
Nie jeżdżą też tramwaje. Według oficjalnej wersji - ze względu na wojenne zniszczenia. W praktyce zarówno tory jak i sieć trakcyjna sprawiają wrażenie nieuszkodzonych. Nawet jeśli w dalekich dzielnicach doszło do zniszczeń, nie usprawiedliwia to całkowitego wstrzymania ruchu. Wygląda na to, że Ługańska Republika Ludowa, dużo biedniejsza od Donieckiej, po prostu poddała się jeśli chodzi o utrzymywanie komunikacji szynowej. Wszystkie tramwaje zwieziono do zajezdni, gdzie, niczym nie osłonięte, stoją i rdzewieją.
SzpiegomaniaJako tako funkcjonują jeszcze trolejbusy w czterech miastach nieuznawanej republiki: Ługańsku, Ałczewsku, Krasnodonie i Antracycie. Jednak nie sposób dowiedzieć się o nich czegoś z oficjalnego źródła. Dwukrotnie stukałem w drzwi miejskiego przedsiębiorstwa transportowego w Ługańsku. Cztery razy odsyłano mnie z niczym spod ałczewskiej zajezdni trolejbusowej. Gdy w końcu udałem się do budynku miejscowej administracji, najpierw dokładnie sprawdzono prawdziwość mojej akredytacji prasowej, a następnie poinformowano służbę bezpieczeństwa o pojawieniu się podejrzanego dziennikarza. - Proszę zrozumieć, nasza młoda republika znajduje się w ciągłym niebezpieczeństwie – usiłowała tłumaczyć urzędniczka, jednocześnie zastrzegając swoją anonimowość.
Ałczewsk, 2013 rok, trolejbus rusza sprzed dworca kolejowego. W tle widać kominy ogromnego miejscowego kombinatu metalurgicznego. Fot. FFZarówno dyrektorka ałczewskiego departamentu informacji, jak i zastępca mera miasta, nie chcieli brać na siebie odpowiedzialności za udzielenie jakichkolwiek informacji. Mer Natalia Piatkowa była tego dnia nieobecna, więc poradzono mi zwrócić się z pytaniem do ministra transportu Ługańskiej Republiki Ludowej.
Strategiczne kwestie, o które pytałem, brzmiały: "ile trolejbusów wychodzi obecnie na linię" oraz "dlaczego bilety ulgowe można kupować tylko przez trzy dni w tygodniu".
Bilety sprzed latDokładna liczba uruchamianych pojazdów pozostaje więc niewiadomą. W przypadku Ałczewska jest to około dziesięciu sztuk jeżdżących na sześciu liniach. Do dyspozycji pasażerów w stołecznym Ługańsku pozostają dwie linie, tak samo w Krasnodonie i Antracycie.
Miejscowe przedsiębiorstwa usiłują przetrwać, wprowadzając w życie różne rozpaczliwe sposoby oszczędzania pieniędzy. W Ługańsku i Ałczewsku korzysta się na przykład z zapasu starych ukraińskich biletów. Na nierealistyczną cenę 50 kopiejek stemplem przybijana jest nowa stawka - osiem rubli. To zaledwie pięćdziesiąt groszy, ale warto zwrócić uwagę, że za komunikację miejską w ŁRL trzeba zapłacić aż cztery razy więcej niż w sąsiedniej Donieckiej Republice Ludowej (w Gorłówce i Jenakijewie przejazd tramwajem kosztuje dwa ruble, w Doniecku - trzy).
Bilety ulgowe można tu kupić tylko w poniedziałek, środę i sobotę. W pozostałe dni nawet uprzywilejowane grupy społeczne płacą za przejazd osiem rubli.
Modne busiki
Na przystanek przy głównym targu w mieście Stachanow podjeżdża zdezelowana marszrutka. Pasażerowie ledwo się mieszczą, w środku nie ma czym oddychać. Ci, którzy siedzą, zmagają się ze smagającymi ich po twarzach torbami stojących pasażerów. A stojący mają jeszcze gorzej, bo niski sufit nie pozwala nawet się wyprostować. Wyboru jednak nie ma - następny busik będzie podobnie wypełniony. Trolejbusy z ulic Stachanowa zniknęły w 2011 roku, a tramwaje w 2007.
Zawsze zastanawiała mnie wschodnia miłość do wszelkiego rodzaju marszrutek. W wielu miejscach postradzieckiego obszaru normalna komunikacja miejska uważana jest za przeżytek, środek transportu dla emerytów. Większość społeczeństwa wybiera droższe i niewygodne busiki. Bo jeżdżą częściej i szybciej. Ale czy w osiemdziesięciotysięcznym Stachanowie podróż do pracy naprawdę zajmuje tak dużo czasu?
W przyszłość elektrotransportu nie wierzą tu nawet jego pracownicy. Opuszczając Ługańską Republikę Ludową, podjeżdżam trolejbusem do dworca autobusowego w Ałczewsku. Z „ósemki” muszę się przesiąść na linię numer trzy. – Nie wie pani, gdzie zatrzymuje się „trójka”? – pytam konduktorkę. – Chciałbym dojechać do dworca.
- „Trójka”? Trolejbusem chcesz jechać? Przecież marszrutka kursuje co dziesięć minut – zaśmiewa się kobieta, po czym krzyczy do kierowcy: - Sierioża! Ten gość chciał się przesiadać na trolejbus!
Wszyscy pasażerowie śmieją się z nietutejszego, który, nie będąc emerytem, koniecznie chciał jechać trolejbusem.
O tym jak (wciąż) funkcjonują tramwaje w Doniecku
przeczytacie tutaj. a o tym ja k jeździ się autobusem przez linię frontu,
tutaj.