Od początku przyszłego roku w Krakowie nie będzie można kupić biletu komunikacji miejskiej przez telefon. Informują o tym swoich klientów aplikacje, które taką usługę umożliwiają. Urzędnicy tłumaczą, że powodem jest… jej duża popularność. Jeśli nabierze ona wielkiej skali, a tak dzieje się z biletami przez smartfona, musi być powierzana w drodze przetargu.
moBilet, jedna z aplikacji umożliwiających zakup biletu komunikacji miejskiej przez internet, poinformowała użytkowników, że od 1 stycznia usługa będzie wyłączona. Zaznaczyła, że Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu, odpowiedzialny za organizację komunikacji i m.in. bilety, po tym terminie wybierze jednego dostawcę biletów smartfonowych. „Żałujemy, że o wyborze usługodawcy nie będzie mógł już decydować sam Uzytkownik jak ma to miejsce w innych miastach Polski [pisownia oryg. – red.]” – czytamy w informacji.
Podobną informację przekazało użytkownikom SkyCash. Dlaczego tak się dzieje? Łukasz Franek, wiceszef krakowskiego ZIKiT, tłumaczył
pod jednym z postów w tej sprawie na Facebooku, że po prostu sprzedaż biletów przez aplikacje przekroczyła poziom, przy którym prawo zamówień publicznych nie wymaga przetargu. Rozprowadzaniem biletów papierowych do kiosków zajmuje się MPK, która jest spółką miejską. W przypadku spółek prywatnych usługa na rzecz miasta co do zasady powinna być powierzona w drodze przetargu. Nie ma tego wymogu jeśli jej wartość jest niewielka. Jeśli nie przekracza 30 tys. euro (czyli ok. 130 tys. zł) ustawy w ogóle się nie stosuje. Jednostki samorządu terytorialnego mogą się do niej nie stosować przy zamówieniach do 134 tys. euro, ale zwykle przetargi są rozpisywane, gdy kwota przekracza wspomniane 30 tys. euro.
Franek przekonuje, że prawo wymaga wybrania tą drogą jednego operatora, choć urzędnicy rzecz jasna woleliby, żeby było ich kilku. Dodaje, że w innych miastach praktyka jest różna, ale tam gdzie funkcjonuje kilku dostawców „wygląda na trochę przemilczenie przepisów”. Sprzedaż biletów przez telefon w Krakowie jeszcze niedawno była śladowa, ale rośnie, co urzędników bardzo cieszy.
Dlatego w środę rozpisano przetarg, który zostanie rozstrzygnięty do 22 grudnia. O wyborze aplikacji, która w przyszłym roku będzie sprzedawała bilety zdecyduje w 60 proc. wysokość prowizji jaką zaproponuje, w 20 proc. istotna będzie wysokość kary jaką gotowa jest ponieść firma za zawieszenie działania systemu przez 24 godziny (minimum 100 zł, najwięcej punktów będzie można otrzymać za zgodę na karę w wys. 300 zł). W pozostałych 20 proc. zdecyduje doświadczenie firmy, tzn. ilość polskich miast powyżej 250 tys. mieszkańców (ZIKiT wymienia takich jedenaście) w których dana aplikacja działa.
Choć ZIKiT zaplanował rozstrzygnięcie na tydzień przed nowym rokiem i od chętnych wymaga, by byli gotowi do startu już 1 stycznia, to wątpliwe by to się udało. Choć od strony technicznej raczej nie będzie kłopotów, bo można założyć, że wystartują firmy, które już dziś sprzedają bilety w Krakowie, to przetargi wiążą się bardzo często z odwołaniami od rozstrzygnięć. A to może przedłużyć całą procedurę o kilka tygodni.