Sąd administracyjny w Krakowie oddalił skargę mieszkańca tego miasta, który domagał się od magistratu rekompensaty za dni z darmową komunikacja miejską, wprowadzona z powodu smogu. Sędzia uznał, że sprawa ma charakter cywilnoprawny, a nie administracyjny. Nie rozstrzygnął jednak meritum.
Przypadek krakowski, który opisał pokrótce serwis lovekrakow.pl, jest kolejną odsłoną dyskusji, która toczy się od paru lat, odkąd miasta – nie tylko Kraków – zaczęły walczyć ze smogiem wprowadzając w dni z najgorszym powietrzem darmową komunikację miejską. Cel jest prosty – zachęcić kierowców, by zostawili swoje auta w garażach, a do pracy pojechali transportem publicznym.
Krakowianin uznał się jednak za pokrzywdzonego, bo sam regularnie korzysta z biletów okresowych. Wprowadzenie dnia z darmową komunikacją jest bowiem, paradoksalne, bonusem, ułatwieniem, lub w ostateczności nie ma żadnego znaczenia, dla wszystkich, z wyjątkiem… regularnych pasażerów korzystających z biletów okresowych. Oni bowiem – jak argumentował krakowianin we wniosku do prezydenta miasta – płacą za dzień darmowy. Domagał się rekompensaty za 11 listopada i 23 grudnia zeszłego roku, oraz 21 i 22 stycznia obecnego roku.
W krakowskim ratuszu wniosek odrzucono wskazując, że nie ma przepisów, które by pozwalały na podobną rekompensatę. Teraz Wojewódzki Sad Administracyjny w Krakowie odrzucił skargę uznając, że dotyczy ona umowy cywilnoprawnej między pasażerem a przewoźnikiem, a nie kwestii administracyjnej i nadaje się do sądu cywilnego.
Karnet przejazdowy, wielodniowy
Ale sprawa zapewne na tym się nie skończy. Każdy z nas przecież przyzwyczaił się, że kupując jakikolwiek karnet, np. na siłownię, którą czeka tygodniowy remont, można się spodziewać, że o ten tydzień karnet zostanie przedłużony. Bilet miesięczny lub kwartalny już od lat najczęściej zmienił się w bilet 30–to lub 90–dniowy. Gdy nagle (a więc w sposób, którego pasażer nie mógł przewidzieć, kupując bilet) zdarzy się dzień z bezpłatną komunikacją, wydaje się, ze ma prawo oczekiwać, że będzie darmowy również dla niego. I albo otrzyma rekompensatę, albo termin ważności biletu okresowego zostanie przedłużony o jeden dzień.
W podobnej sytuacji dwa lata temu w Warszawie ówczesny rzecznik ratusza Bartosz Milczarczyk tłumaczył „Gazecie Stołecznej”, że rekompensata się nie należy. Po pierwsze, argumentował, pasażer korzystający z biletów okresowych i tak płaci za przejazdy mniej więcej o dwie trzecie mniej, niż gdyby, codziennie dojeżdżając do pracy kupował bilety jednorazowe. Po drugie komunikacja smogowa ma charakter ratunkowy (rzecznik porównał ją do akcji przeciwpowodziowej), całkowicie wyjątkowy i trudno oczekiwać rekompensaty za takie działanie. Dodał też, że ewentualnie chodzi o minimalne sumy, ok. 3 zł.
W Krakowie z biletów okresowych korzysta 180 tys. mieszkańców. W Warszawie liczba kart miejskich już dawno przekroczyła pół miliona, a z Kart Warszawiaka (czyli kart miejskich oznaczonych hologramem informujących że posiadacz płaci podatki w stolicy i przysługują mu tańsze bilety okresowe) korzysta 366 tys. pasażerów. Rzecz dotyczy więc dużej grupy.
Pasażer jak kupuje, to wie, co kupuje
W Krakowie już w marcu z propozycją, by tę sprawę uregulować na poziomie miejskim wystąpili radni dzielnicy Stare Miasto, a także osobno, w interpelacji, radny Łukasz Gibała. Proponowali, by bilety miesięczne lub kwartalne automatycznie wydłużać o dni smogowe.
W odpowiedzi na interpelację radnego Gibały prezydent Majchrowski odpowiedział: „Usługa bezpłatnej komunikacji miejskiej w czasie występowania smogu nie godzi w interesy osób posiadających bilety długookresowe. Decydując się na zakup biletu okresowego, pasażer z góry zna cenę i liczbę dni, w tym konkretny termin obowiązywania biletu, i akceptuje te warunki”.