22 września przestanie obowiązywać strefa czystego transportu na krakowskim Kazimierzu. Pierwsza i jedyna taka w Polsce. Łukasz Franek, szef ZTP Kraków i współtwórca strefy widzi jednak pozytywy. – Dowiedzieliśmy się rzeczy i mamy dane, jakich nie ma nikt w Polsce – mówił podczas Kongresu Nowej Mobilności.
Strefa ruszyła w grudniu zeszłego roku i była jedynym do tej pory użyciem przepisów, jakie wprowadziła ustawa o elektromobilności. W marcu została
de facto rozmontowana przez radnych, którzy zmienili wcześniejsza uchwałę tak, ze do strefy mógł w praktyce wjechać każdy samochód, kiedy chciał. Jednocześnie zaznaczyli, ze strefa będzie obowiązywać do momentu podniesienia opłat parkingowych w Krakowie. Nowa taryfa wchodzi w życie 22 września.
– Po pierwsze juz wiemy, że strefa działa – mówi dziś Łukasz Franek, szef Zarządu Transportu Publicznego. Na początku roku, na Kazimierzu można było spokojnie spacerować, auta zniknęły. Zresztą gdyby nie działała, radni by jej nie rozmontowali – dodaje.
Strefa, zgodnie z przepisami ustawy, pozwalała na wjazd wyłącznie samochodom zero i niskoemisyjnym (ograniczeniom nie podlegali m.in. mieszkańcy). W marcowej nowelizacji radni zezwolili jednak na wjazd np. klientom sklepów na Kazimierzu. W praktyce każdy skontrolowany kierowca mógł powiedzieć, ze przyjechał na zakupy. Urzędnicy ZTP głośno mówili, że radnym zabrakło odwagi na otwartą likwidację strefy, pozostawili więc wydmuszkę. „Wstyd dziś mówić, że Kraków ma Strefę Czystego Transportu, bo realnie jej nie ma” – mówił wtedy sam Franek.
120 tys. autJakieś plusy z całej sytuacji dla Krakowa jednak wynikły. Nie tylko ten wspomniany na wstępie. – Musieliśmy zbadać ruch w mieście [radni zobowiązali prezydenta do sporządzenia do końca roku analizy funkcjonowania strefy w zmienionej formie - red.] i skorzystaliśmy z usług firmy badawczej z Berlina. Dzięki temu w czerwcu zbadaliśmy 120 tys. samochodów, które codziennie poruszają się po Krakowie – tłumaczy Franek. – Mamy gigantyczna bazę danych i nie musimy opierać się na tym co jest w CEPiK-u. Akurat te dane często można miedzy bajki włożyć – tłumaczy.
Co zbadano? M.in. jak bardzo trują powietrze krakowskie auta. – Są urządzenia na świecie, niestety nie w Polsce, ale dzięki wspomnianej firmie z nich skorzystaliśmy, które postawione na ulicy mogą określić ile przejeżdżające auto emituje szkodliwych substancji, głownie CO2 i tlenków azotu. Na podstawie tego można też właściwie określić czy auto ma wycięty filtr cząstek stałych, bo teoretycznie takie auto nie powinno ich emitować. Zyskaliśmy duża wiedzę – tłumaczy.
Nie da się zakazać wszystkich aut
– Okazało się też, że nie da się przeskoczyć stanu pośredniego, tzn. dopuszczenia do ruchu aut z mniejsza emisją, a zamiast tego od razu zakazać jazdy wszystkim, które w praktyce nie są zeroemisyjne. Tak jest skonstruowana polska ustawa. Ale opór jest zbyt duży, głownie ze strony przedsiębiorców – mówi.
Tymczasem szef ZTP podał przykład ze Szkocji gdzie wskazano, najbardziej w mieście trują samochody dostawcze i taksówki. A one zwykle są w takich strefach uprzywilejowane. Wie o tym m.in. Wiedeń, w którym strefą czystego transportu jest objęte całe miasto, ale dotyczy ona aut dostawczych.
Mimo wszystko wiedza, którą zebrano, jest duża. I ZTP będzie z niej korzystać. Póki co na Kazimierz wróci strefa ograniczonego ruchu, która obowiązywała tam przed SCT.
– Kraków ma tę przewagę nad innymi miastami, że ma już za sobą dyskusję o paleniu w piecach węglem. Od września obowiązuje bezwzględny zakaz. Teraz możemy skupić się na zanieczyszczeniach w transporcie drogowym – kwituje Franek.