Autosan wciąż nie dostarczył ośmiu autobusów miejskich, które miały trafić do Krosna w październiku zeszłego roku. W tym tygodniu, w tej sprawie z przedstawicielami producenta spotkali się miejscy urzędnicy. Pojazdy powinny się tam pojawić w marcu, a póki co producentowi z Sanoka codziennie naliczane są kary. W sumie to już kilkaset tysięcy złotych.
Chodzi o przetarg rozpisany jeszcze w 2017 r., w którym zamówieniami na
21 autobusów, w większości MIDI, podzieliły się Volvo, Autosan i MMI. Jedenaście hybrydowych autobusów
od Volvo już po Krośnie jeździ. Ośmiu pojazdów ze standardowym napędem, które miał dostarczyć Autosan wciąż nie ma. Miały tam początkowo trafić w październiku, ostatni termin to połowa lutego. Ale i on nie zostanie dotrzymany. Według zapewnień, które miejscy urzędnicy usłyszeli na spotkaniu z przedstawicielami Autosanu w tym tygodniu, aktualny termin to druga połowa marca. Przyczyna to „procesy organizacyjne w firmie”.
Dlaczego producent nie dostarcza pojazdów do Krosna już trzy miesiące po terminie? Autosan poproszony przez nas o wyjaśnienia… odsyła to materiału TVP Rzeszów w tej sprawie. – Producenci z jednej strony nie chcą tych zamówień stracić, chcą je pozyskać, no bo chcą produkować, a z drugiej strony, podejmując się tego zadania, narażają się na to, że im się to spiętrzy i później są potępiani za niedotrzymanie terminów – mówi Eugeniusz Szymonik, który z początkiem stycznia został prezesem Autosanu.
Autobusów co prawda w Krośnie jeszcze nie ma, ale Szymonik zapewnia, że gdy już się pojawią, krośnianie będą z nich zadowoleni.
– Autobusy będą dobrej jakości, będą woziły mieszkańców Krosna przez następne, co najmniej 10-15, a nawet 20 lat, bo są ze stali nierdzewnej. Mogą nawet jeździć po Krośnie przez 100 lat – zachwala w rozmowie z telewizją.
Krosno nalicza Autosanowi kary w wysokości ok. 4 tys. zł za każdy dzień zwłoki. Przy założeniu, że są naliczane od początku października, kwota zbliża się do pół miliona złotych. Jak informuje TVP Rzeszów, miasto chce dodatkowo zwrócić się o odszkodowanie związane z koniecznością remontu ośmiu starych autobusów, których nie można było wymienić na nowe.
Autosan to producent z kilkudziesięcioletnimi tradycjami, który przez kilka lat znajdował się w stanie upadłości likwidacyjnej, ale po wyborach w 2015 r. został przejęty przez firmy z państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Była to realizacja wyborczej obietnicy przymierzanej wtedy do stanowiska premiera Beaty Szydło, która odwiedziła Sanok w czasie kampanii.
Fabryka stanęła na nogi, ale w ciągu ostatnich trzech lat już kilkakrotnie wymieniano w niej prezesów. Głośną wpadkę zanotowała w 2017 r., gdy o 20 minut spóźniono się ze złożeniem oferty na autobusy dla wojska. Szefowie Autosanu często powtarzają, że produkcja idzie pełną parą, ale jesienią firma nie podpisała umowy na dostawę 15 autobusów dla gmin zrzeszonych w Związku Gmin „Podkarpacka Komunikacja Samochodowa”, choć wcześniej wygrała przetarg. Uznano, że termin dostaw jest zbyt krótki. W efekcie gminy musiały rozpisać nowy przetarg, w którym producent z Sanoka i tak złożył ofertę.