Coraz popularniejsze hulajnogi elektryczne królują nie tylko jako prywatne pojazdy, ale przede wszystkim jako udostępniane przez operatorów w systemach sharingowych. Miasta mają z nimi niestety wiele problemów, których rozwiązaniem w dużej mierze może być zawieranie umów obejmujących odpowiednie zapisy w kwestii płatności – między innymi za użytkowanie przestrzeni. Według danych od Miasto Jest Nasze Warszawa przez 2,5 roku otrzymała łącznie jedynie 1,6 miliona złotych za udostępnianie przestrzeni miejskiej na potrzeby hulajnóg.
Na temat problemów oraz ich rozwiązywania, z którymi borykają się Polskie miasta od wprowadzenia do przestrzeni miejskiej e-hulajnóg pisaliśmy już z uwzględnieniem takich miast jak:
Wrocław,
Poznań,
Trójmiasto,
Kraków i oczywiście
Warszawa…
Ciekawą kwestią są umowy z podmiotami udostępniającymi użytkownikom owe pojazdy. Nie we wszystkich miastach one funkcjonują i jak się okazuje zdaniem wielu nie odzwierciedlają one zarówno faktycznych możliwości owych firm jak i potrzeb ze strony miast.
Parkowanie hulajnóg (prawie) za darmo?Tak jak pisaliśmy we wspomnianych wyżej artykułach, uwzględniających sposób radzenia sobie z e-hulajnogami przez poszczególne miasta, umowa ramowa miasta z korporacją, która chce wprowadzić hulajnogi do przestrzeni miejskiej nie jest standardem. Niektóre miasta o to dbają, inne nie.
Sprawę żywo komentuje na swoim Facebooku stowarzyszenie Miasto jest Nasze:
– Jak ustaliła w interpelacji nasza radna Marta Szczepańska, Bolt, Lime i dwie inne firmy za możliwość parkowania hulajnóg na terenie Warszawy przez okres prawie 2,5 roku zapłaciły łącznie... zaledwie 1,6 miliona złotych! Co więcej i tak jest to w gruncie rzeczy łaska wielkich korporacji, bo w świetle przepisów prawa... w ogóle nie muszą nic płacić! To śmieszna kwota nijak mająca się do skali problemów, jakie generują hulajnogi elektryczne w mieście oraz przychodów tych firm.
Warszawski ZDM odpowiedział stowarzyszeniu bezpośrednio pod postem na Facebooku w następujący sposób:
– Warszawa jest jednym miastem w Polsce, w którym dotychczas udało się wypracować model płacenia przez tego typu firmy za przestrzeń. Warto pamiętać, że składaliśmy wielokrotnie uwagi do projektu przepisów o UTO. Jednym z postulatów była możliwość koncesjonowania przez samorząd tego typu działalności. Nie dostaliśmy jednak takiego narzędzia. Tym większym wyczynem jest podpisanie z każdą firmą dobrowolnych porozumień o współpracy.
W wielu polskich miastach firmy wynajmujące hulajnogi elektryczne faktycznie są zobowiązane do uiszczania opłat za korzystanie z przestrzeni publicznej. Wysokość i forma tych opłat zależą jednak od lokalnych przepisów oraz umów zawieranych z władzami miejskimi. W Krakowie na przykład operatorzy hulajnóg, tacy jak Bolt, Lime, Tier i Traficar, podpisali z miastem umowy dzierżawy przestrzeni pod tzw. punkty mobilności — wyznaczone miejsca do parkowania hulajnóg. Łączna opłata za dzierżawę tych punktów wynosi ponad 12,8 tys. zł miesięcznie. Dodatkowo, jeśli hulajnoga zostanie porzucona poza wyznaczonym miejscem, operatorzy ponoszą koszty jej przetransportowania do najbliższego punktu mobilności.
W Warszawie natomiast Zarząd Dróg Miejskich wprowadza też opłaty za zajęcie pasa drogowego przez hulajnogi. Planowane jest utworzenie około 250 stref postojowych w całym mieście. Miasto argumentuje, że prywatne firmy nie powinny korzystać z przestrzeni publicznej bezpłatnie, podobnie jak inne podmioty, które płacą za zajęcie pasa drogowego.
Brak ogólnokrajowych regulacjiObecnie w Polsce brakuje jednak ogólnokrajowych regulacji dotyczących obowiązku uzyskiwania zezwoleń przez operatorów hulajnóg elektrycznych na uruchamianie wypożyczalni. W związku z tym, zasady te są ustalane indywidualnie przez poszczególne samorządy, o ile do takich rozmów finalnie dojdzie. Jak widać jest to w dalszym ciągu bardzo nieuregulowana kwestia, dziejąca się na co dzień w przestrzeni publicznej i bardzo ważna. Na dodatek rozwijająca się w bardzo dynamiczny sposób.
– Od lat apelujemy o obowiązek zawierania umów pomiędzy miastami a operatorami – mówi Marcin Chlewicki z Miasto Jest Nasze. – Taka umowa byłaby realnym narzędziem do egzekwowania zasad i karania nadużyć. Obecnie system przypomina farsę – prywatne firmy wprowadzają na ulice tysiące pojazdów, nie płacąc nic za korzystanie z publicznej przestrzeni. Gdybym ja chciał handlować na chodniku, musiałbym płacić za miejsce. Tymczasem operatorzy hulajnóg robią, co chcą.