Zgodnie z zapowiedziami łódzcy radni podczas nadzwyczajnej sesji przegłosowali podwyżkę cen biletów. Poruszanie się po mieście przy pomocy MPK stanie się droższe o średnio 10%. Władze miasta tłumaczą ten krok koniecznością znalezienia środków na podwyżki dla prowadzących.
Jak
informowaliśmy w ubiegłym tygodniu, zarządowi MPK Łódź udało się zażegnać
groźbę strajku kierowców i motorniczych, domagających się podwyżki wynagrodzeń. Postulaty płacowe związkowców zostały spełnione: pracownicy spółki dostaną podwyżkę stawki godzinowej o 2 zł, a miesięcznej – o 340 zł, z wyrównaniem od 1 września. Koszty zostaną jednak przerzucone na pasażerów.
Zgodnie z zapowiedziami ceny poszczególnych rodzajów biletów wzrosną o ok. 10%. Normalny bilet 20-minutowy (którego czas ważności, ze względu na trwające inwestycje, powodujące wyłączenie z ruchu wielu ważnych odcinków sieci i wydłużenie czasu przejazdu, tymczasowo wydłużono do 40 minut) będzie więc od początku przyszłego miesiąca kosztował 4,40 zł, a 40-minutowy (ważny przez 60 minut) – 5,60 zł. Za bilet jednodniowy będzie trzeba zapłacić 18 zł, a za miesięczny imienny na wszystkie linie – 168 zł.
Według prezesa MPK Zbigniewa Papierskiego jedynymi sposobami znalezienia pieniędzy na podwyżkę pensji są zwiększenie cen biletów lub ograniczenie liczby kursów. W podobny sposób przedstawiają problem władze Łodzi. – Z powodu rosnących kosztów paliwa i prądu w MPK Łódź już teraz brakuje 30 mln zł. Aby spełnić płacowe oczekiwania pracowników potrzeba kolejnych 20 mln zł rocznie. Podwyżki wynagrodzeń można sfinansować jedynie podwyżkami cen biletów – czytamy w oficjalnej miejskiej gazecie „Łódź.PL”.
Nie ma natomiast wzmianki o planach zwiększania efektywności MPK i całego systemu komunikacji miejskiej (z wyjątkiem
poszerzania sieci przystanków na żądanie, której jednym z efektów jest zmniejszenie zużycia paliwa w autobusach). Zaproponowany przez łódzkie organizacje pozarządowe
pakiet usprawnień (m. in. wprowadzenie rzeczywistego priorytetu dla tramwajów w obszarowym systemie sterowania ruchem) nie został przyjęty przez Radę Miejską. Tymczasem łódzka komunikacja miejska, z wyłączonymi z użytku długimi odcinkami torowisk, rozrzedzonymi kursami (wciąż nie wszystkie linie powróciły do częstotliwości sprzed wybuchu pandemii COVID-19) i już dziś drogimi na tle innych miast biletami, staje się dla mieszkańców i przyjezdnych coraz mniej atrakcyjna.