– Przypadek lotniska w Świdniku każe pochylić się nad problemem małej elastyczności konstruowania rozkładów przez PKP PLK – uważa Paweł Rydzyński, dziennikarz „Rynku Kolejowego”.
Opublikowaliśmy niedawno
artykuł informujący, iż pociągi łączące Lublin z lotniskiem w Świdniku wożą powietrze. Przedstawiciele Przewozów Regionalnych tłumaczyli, że może to być w dużej mierze spowodowane koniecznością zamawiania rozkładu z co najmniej 40-dniowym wyprzedzeniem, gdyż tak stanowi regulamin PKP PLK. Dzieje się to w sytuacji, kiedy przewoźnicy lotniczy zmieniają swój rozkład w sposób znacznie bardziej elastyczny, w efekcie czego rozkłady pociągów mogą stawać się kompletnie nieprzystosowane do rozkładów samolotów.
Stacja Lublin jest obecnie przebudowywana, co powoduje ograniczenie jej przepustowości (wyłączone z użytkowania są niektóre krawędzie peronowe). Postulat, który padnie w dalszej części artykułu, nie jest zatem „do natychmiastowej realizacji”. Ale w momencie gdy modernizacja stacji Lublin już się zakończy, powinien już stać się zasadny.
Linia na lotnisko w Świdniku jest specyficzna. Pociągi te służą niemal wyłącznie dojazdom do i z lotniska (udział w obsłudze innych podróżnych jest marginalny, co doskonale obrazują statystyki przewozów). Dlatego też – teoretycznie – nie powinno stanowić problemu bardziej elastyczne podchodzenie do zasad przydzielania tras pociągów i, w efekcie, dokonywania tych zmian na bieżąco wraz ze zmianami godzin odlotów i przylotów.
Cały felieton