Już kilka lat temu sąd w Lublinie musiał rozstrzygnąć, jak w ruchu drogowym zakwalifikować hulajnogę elektryczną. W przeciwieństwie do warszawskich policjantów uznał, że hulajnogisty nie można traktować jako pieszego. Nie pasuje też do definicji rowerzysty. Rozstrzygnięto, że należy ją traktować jak motorower.
Wspomniany sąd rozpoznawał trzy lata temu sprawę związaną z tragicznym wypadkiem, w którym pod autobus wpadł dziesięcioletni chłopiec jadący po chodniku hulajnogą elektryczną. Sąd uznał kierowcę winnym niezachowania ostrożności przy przejeżdżaniu przez przejście dla pieszych (choć zwrócił uwagę, że w podobny sposób nieuważnie zachowywał się chłopiec). W apelacji wyrok uchylono, a Sąd Najwyższy, który rozpatrywał kasację utrzymał decyzję podjętą w drugiej instancji.
Dla dyskusji o charakterze e–hulajnóg istotny jest jednak fragment wyroku lubelskiego sądu, który, zauważając, że w polskim prawie brakuje stosownych przepisów, rozstrzyga z jakich korzystać, określając status hulajnogi elektrycznej. „Z pewnością hulajnogi elektrycznej nie można traktować jako pieszego tj. osoby znajdującej się poza pojazdem na drodze i niewykonującej na niej robót lub czynności przewidzianych odrębnymi przepisami (…). Jadący hulajnogą elektryczną taką jak hulajnoga pokrzywdzonego nie jest również kierującym rowerem (…). W związku z powyższym hulajnoga elektryczna taka jak pokrzywdzonego, może być traktowana jedynie jako motorower” – oceniono.
Mimo, że sprawę rozpatrywały jeszcze dwa sądy i wyrok został zmieniony, to do „roboczego” ulokowania w prawie hulajnogi elektrycznej żaden się nie przyczepił.
Przed tygodniem policjanci musieli podejmować decyzję na gorąco, bo przepisów dotyczących hulajnóg elektrycznych wciąż nie ma. Rzecznik ministra infrastruktury Szymon Huptyś zapowiedział po zeszłotygodniowych wydarzeniach, że projekty nowelizacji pojawi się w ciągu kilku tygodni.
Opinia lubelskiego sądu nie jest wiążąca dla innych sądów, które ewentualnie byłyby zmuszone rozstrzygać w kwestii identyfikacji hulajnogi, ale jest wskazówką, z której mogą skorzystać. Można więc spodziewać się, że gdyby piesza nie przyjęła mandatu (a w środę go przyjęła) i sprawa oparła się o sąd, ten mógłby zmienić kwalifikację zdarzenia.