Czy rządowa koncepcja może rozwiązać kłopot systemowego braku transportu? – Oszacowana przez Ministerstwo Finansów kwota 1,5 mld zł wystarczyłaby na ten cel z nawiązką, ale obawiam się, że jest ona tylko teoretyczna – tłumaczy ekspert transportowy Marcin Gromadzki, zakładając, że połowa tego to, już dziś wypłacana refundacja ulg ustawowych. Dodaje jednak, że nawet jeśli na wsparcie przeznaczono by 750 mln zł, to i tak będzie to bardzo efektywne.
Marcin Gromadzki, Public Transport Consulting: Z moich wyliczeń wynika, że zasilenie drogowego, publicznego transportu zbiorowego dodatkową kwotą 750 mln zł w skali roku, oczywiście w zamian za zobowiązanie do świadczenia usług w określonej jakości i ilości, systemowo rozwiązałoby problem „białych plam” na mapie transportowej kraju. Pomysł, aby kwotę tę wypłacać poprzez samorządy powiatowe, jest jak najbardziej właściwy.
Oszacowana przez Ministerstwo Finansów kwota 1,5 mld zł wystarczyłaby na ten cel z nawiązką, ale obawiam się, że jest ona tylko teoretyczna, ponieważ stanowi sumę obecnie wypłacanych środków – w formie refundacji ulg ustawowych – i wskazanej wyżej brakującej kwoty 750 mln zł.
Zaskoczyło Pana, że nagle wykluczenie transportowe znalazło się na sztandarach jednej z dwóch głównych partii?
Sytuacja drogowego, pozamiejskiego publicznego transportu zbiorowego, jest już w mojej opinii na tyle zła – zwłaszcza na tle dynamicznego rozwoju kolei i transportu miejskiego – że sprawujący władzę musieli się nad problemem w końcu solidniej pochylić, niezależnie który z obozów reprezentują. Zaskoczeniem było poruszenie tej kwestii przez samego premiera. O ile nie jest to czysty populizm, ilustruje wysoką wagę powstałego problemu dla rządu.
Chyba nie można się spodziewać szybkich efektów, skoro mówimy o kłopocie narastającym przez lata?
Niekoniecznie. Przy dodatkowej kwocie 750 mln zł i sensownych zasadach jej wydatkowania, zamówienia samorządowe na przewozy już w pierwszym roku spowodują znaczące efekty. Trwała zmiana zachowań transportowych, w większej skali, może natomiast wystąpić dopiero po przekonaniu mieszkańców obszarów pozamiejskich, że skierowana do nich oferta nie stanowi krótkookresowego koniunkturalizmu, ale ma charakter stały.
Najszybciej zareagują oczywiście mieszkańcy obszarów podmiejskich wokół miast dużych i średnich. Wybiorą transport publiczny zwłaszcza w sytuacji, gdy skorzysta on dodatkowo z priorytetu w ruchu drogowym już w miastach, na odcinkach wspólnych z komunikacją miejską.
Mówimy o dopłatach i refundacji ulg. A przecież jeszcze trzeba zapewnić pasażerom tabor. Nie brakuje go w tej propozycji?
Autobusy są w dyspozycji przewoźników, tylko świadczą usługi w zbyt małym wymiarze. Oferują pojedyncze kursy w ciągu dnia. W koszcie usługi przewozowej dominują płace. Znalezienie środków na obsługę autobusów to właśnie największa bariera. Problem taboru jest wtórny.
Nie zakładam, że pierwsze zamówienia dotyczące obsługi nowych tras dotyczyć będą pojazdów fabrycznie nowych. To byłoby nieracjonalne, zbyt ryzykowne i niepotrzebne. Zakup, sprowadzenie i zaadoptowanie – odmalowanie, nowa tapicerka, itp. – będącego w dobrym stanie autobusu używanego z rynku wtórnego w Europie Zachodniej, to góra 3-4 miesiące.
Z kolei jeśli chodzi o pojazdy nowe z segmentu mini, czyli minibusów, przeważnie zabudowywanych na podwoziach ciężarówek lub aut dostawczych, jest u producentów całkiem sporo. Czekają na potencjalnych klientów.
Premier Morawiecki wspomniał o rozwiązaniach ustawowych, nie precyzując jakich, które mają być gotowe już w marcu. Zakładając, że chodzi o ustawę o publicznym transporcie zbiorowym, jest to realne?
Od połowy grudnia pojawiają się nieoficjalne informacje o kolejnym, dziesiątym już projekcie nowelizacji ustawy o publicznym transporcie zbiorowym. Od ostatniego, listopadowego, delikatnie mówiąc nie najszczęśliwszego projektu, minęło kilka miesięcy. Teoretycznie możliwe jest, że resort dysponuje już gotowym nowym projektem, stanowiącym syntezę różnych uwag, wniosków i postulatów zgłaszanych przez różne gremia w dotychczasowym przebiegu procesu legislacyjnego.
Wykorzystanie kilku lat dotychczasowej pracy nad nowelizacją może też spowodować sytuację, w której nowy projekt nie będzie już budził tak wielu kontrowersji i może uda się go w końcu uchwalić. Przy przyjęciu takiego punktu widzenia, scenariusz uchwalenia ustawy w kwietniu byłby możliwy, a bardzo oczekiwane przez samorządy przynajmniej częściowe wdrożenie nowych zasad finansowania przewozów byłoby realne nawet już od września.
Jest to jednak wciąż wróżenie fusów, gdyż nowego projektu przecież nadal nie znamy.