– Dużo dyskutujemy o buspasach. Mamy dwa wybrane miejsca – na ulicach Morskiej i Kieleckiej – gdzie będą wymalowane – mówi w rozmowie z „Transportem Publicznym” wiceprezydent Gdyni Marek Stępa. – To, że kierowcy będą marudzić, mamy wkalkulowane. Chodzi o to, by uniknąć wprowadzania buspasów tam, gdzie będą marudzić i jeszcze będą mieli rację.
To druga część rozmowy z Markiem Stępą, wiceprezydentem Gdyni odpowiedzialnym mi.in. za gospodarkę przestrzenną i komunikację. Pierwszą, dotyczącą cen biletów i integracji biletowej w Trójmieście, przeczytacie tutaj.Jakub Dybalski, Transport–Publiczny.pl: Komunikacyjnie traktujecie Gdynię jako część Trójmiasta, czy jako osobne miasto?Marek Stępa: Pewne elementy scalają całe Trojmiasto. Przede wszystkim to Szybka Kolej Miejska. Mamy kilka linii autobusowych i trolejbusowych, które przekraczają granice miasta, choć np. tramwaje są pojazdami wyłącznie gdańskimi, z kolei trolejbusy są systemem gdyńsko–sopockim. Ale są np. autobusy, które łączą Gdynię z Gdańskiem, choć nie tym głównym ciągiem ulic – Aleja Zwycięstwa, Aleja Niepodległości i Aleja Grunwadzka – tylko „górnym tarasem”. Kolejnym systemem integrującym ma być Pomorska Kolej Metropolitalna. Ma ruszyć w połowie przyszłego roku.
Po co Trójmiastu PKM, skoro jest SKM?– Będą się różnić przede wszystkim przebiegiem. SKM porusza się „dolnym tarasem”, czyli wzdłuż morskiego brzegu. Dalej na zachód są wzgórza morenowe, a za nimi – kilka, kilkanaście kilometrów od brzegu – wspomniany „górny taras”, którym ma prowadzić trasa PKM. Przez wiele lat Trójmiasto rozwijało się tylko na „dolnym tarasie”. To był długi pas wzdłuż brzegu, łatwy do opanowania komunikacyjnie. Ale przez ostatnie lata najpierw Gdańsk, a potem Gdynia, również przez zaniedbania planistyczne, zamiast zagęszczać zabudowę, zaczęły się rozlewać na „górny taras”.
Macie kłopot z rozlewaniem się miasta?– W Gdyni opanowaliśmy to dzięki akcji planistycznej. Mamy pokrycie planem zagospodarowania przestrzennego obszarów rozwojowych i myślę, że wiele osób zrezygnowało z ewentualnego budowania się gdzieś w gminach ościennych, jeśli może, w podobnych okolicznościach przyrody, wybudować się w granicach miasta, w dodatku wiedząc, co może powstać obok. Rozlewanie się jest procesem trudnym do zatrzymania. Wychodzę z założenia, że albo będzie się odbywało w ustalonych przez nas ramach, albo żywiołowo. Część osób mieszkających na tradycyjnym obszarze Gdyni chciałoby mieszkać bliżej lasu, zieleni, w spokojniejszym miejscu. Za obwodnicą Trójmiasta już takie warunki znajdą. Albo stworzymy tam plan zagospodarowania przestrzennego, albo domy powstaną tam i tak, tyle że chaotycznie. Kłopot mamy też na północy, bo z kolei ci, którzy chcą mieć blisko nad morze, „uciekają” nam do Kosakowa. Tam mieszkają, choć uczą się, czy z korzystają z kultury u nas…
Ale podatki płacą tam.– No właśnie. Choć co ciekawe nie wszyscy. Część jednak płaci je u nas. Ostatnio nawet rozmawiałem z wójtem i trochę na to narzekał…
Mimo wszystko Gdynia z łatwego do skomunikowania „paska” staje się strukturą dużo bardziej skomplikowaną…– Zaczyna przypominać półksiężyc z gwiazdą, którą jest Witomiono. Tylko ta „gwiazda” zaczyna się nam trochę rozszerzać. Najważniejsze, by mieć nad tym kontrolę, a przede wszystkim zaplanować sieć dróg powiatowych, bo właśnie na takich będzie można zorganizować transport publiczny. Autobusy muszą jeździć po drogach, których nie zniszczą i same nie zostaną zniszczone. Może dzięki temu choć trochę unikniemy w przyszłości kawalkady samochodów przedzierającej się przez miasto. A w każdym z nich jedna osoba, ewentualne z dzieckiem odwożonym do szkoły…
Jakie inwestycje w transport publiczny czekają Gdynię w najbliższych latach?– Czeka nas wymiana taboru. On był nowoczesny 15 lat temu, 12 lat temu był fajny, ale od kilku lat już jest wiekowy. Po Gdyni jeździ ok. trzysta pojazdów, z czego ok. 80 to trolejbusy, wszystkie niskopodłogowe, a mniej więcej jedna trzecia to trolejbusy wysoce energooszczędne. Akurat trolejbusy są wymienione, trakcja i podstacje zostały ostatnio zmodernizowane. Powstało centrum zarządzania mocą, mamy mechanizmy pozwalające przekazywać do sieci odzyskaną energię. Zresztą za nasze trolejbusy dostaliśmy niedawno prestiżową nagrodę Regio Star, firmowaną przez Komisję Europejską. W przypadku autobusów tak dobrze nie jest. Mamy kilkadziesiąt osiemnastoletnich mercedesów, które pilnie potrzebują wymiany. To dobre autobusy, ale jeżdżą już prawie dwie dekady. Niedawno marszałek województwa zatwierdził nasz projekt przebudowy niektórych zatok autobusowych, wyznaczenia buspasów, a także zakupu 30 nowych autobusów, dla dwóch naszych operatorów. Jedna ze spółek dostanie 15 „diesli”, a druga 15 autobusów jeżdżących na gaz.
Dziś po Gdyni jeżdżą autobusy na gaz lub elektryczne?– Elektrycznych nie ma, no ale mamy przecież trolejbusy. One zresztą mają już możliwość kumulowania energii i na kilku kilometrach mogą się zachowywać jak e–busy, składając „szelki” i jadąc na baterii. To ma praktyczne znaczenie przy robotach drogowych, czy manewrowaniu na placu. Zresztą mamy pomysł na nowe linie trolejbusowe, które jeździłyby bez konieczności budowania trakcji na niektórych osiedlach. Część mieszkańców po prostu nie chce za oknem drutów. Swego czasu odstąpiliśmy od wyznaczenia takich linii trolejbusowych, a teraz nie ma z tym problemu. W dodatku to oszczędność, bo budowa sieci kosztuje, a jeżdżenie na baterii właściwie nie. „Gazowców” mamy dziś 16 i dzięki tym zakupom liczba się podwoi. Będziemy mieć więc ponad sto bardzo ekologicznych pojazdów. W dodatku tańszych w eksploatacji niż „diesle”. Chcielibyśmy mieć tabor zdywersyfikowany, ale liczba ostatnich będzie stopniowo ograniczana.
Jeśli chodzi o inwestycje w infrastrukturę, to planujemy przedłużenie PKM, która ma się kończyć na stacji Gdynia Główna, do dzielnic północnych miasta, Pogórza, Obłuża i Oksywia, z możliwością przyjmowania pasażerów przyjeżdżających z Kosakowa. Z nimi zawsze jest kłopot, bo od reszty miasta odcina je port. PKM zapewni wielu osobom znacznie wygodniejszy dojazd do pracy w porcie i okolicach niż SKM, która raczej obsługuje dzielnice mieszkaniowe. Poprowadzimy tę linię wykorzystując istniejące torowiska, to szybsze i tańsze, nawet jeśli same tory musiałyby zostać wymienione. Ale to że już jesteśmy na terenie przystosowanym pod kolej, a nie musimy go od kogoś kupować, to oszczędność pieniędzy i lat.
Z PKP PLK się dogadujecie co do terenów, na którym powstaje PKM?– PKM to inwestycja marszałka województwa pomorskiego de facto prowadzona od zera. W Gdańsku przebiega po terenach, które kolejowe były mniej więcej do 1945 r. Potem ta kolej „wyjechała” do Związku Radzieckiego. Pozostały nasypy, wiadukty, tylko nie było torów. Tak więc projektowanie trasy jest ułatwione, a z terenami problemu wielkiego nie ma, bo one są miejskie. W Gdyni PMK ma prowadzić po terenach należących do PLK, no i tu trochę zaczynają się schody. Ale nie będę marudził. Rozmowy są trudne, ale posuwają się do przodu.
Kiedy PKM będzie gotowa?– Podstawowy wariant ma ruszyć w połowie 2015 r. Z przedłużeniem na północ chcemy wstrzelić się w perspektywę unijną 2014–20. Gdyby się udało, byłby sukces.
Nowe autobusy, PKM. Co jeszcze?– Wymieniamy przystanki. Istotne na nich są krawężniki. Są tak wyprofilowane, że kierowca powinien na nie najechać, a one prowadzą pojazd tak, że zatrzyma się blisko przystanku i z podłogą mniej więcej na poziomie nawierzchni przystanku. Dziś kierowcy raczej unikają podjeżdżania, bo boją się o oponę. Tymczasem to duże ułatwienie dla osób starszych i niepełnosprawnych. Dużo dyskutujemy też o buspasach. Mamy dwa wybrane miejsca – na ulicach Morskiej i Kieleckiej – gdzie będą wymalowane. Podchodzę do tego ostrożnie, bo to jednak utrudnienie dla pojazdów nieuprzywilejowanych. To, że kierowcy będą marudzić, mamy wkalkulowane. Chodzi o to, by uniknąć wprowadzania buspasów tam, gdzie będą marudzić i jeszcze będą mieli rację.
Myślicie o ograniczeniu ruchu samochodowego w centrum miasta?- Jakiś czas temu wprowadziliśmy strefę płatnego parkowania. Dzięki temu w mieście mają szansę zaparkować ci, którzy rzeczywiście muszą, co nieco ograniczyło ruch samochodowy. Z kolei jeśli chodzi o zanieczyszczenie powietrza, bo to też może być przesłanka do ograniczania ruchu samochodowego, to choćby transport publiczny już dawno przestawiliśmy na niskoemisyjność. Wąską, ale ruchliwą ulicą Świętojańską jeżdżą wyłącznie trolejbusy, autobusy jeżdżą dużo szerszą, więc łatwiejszą do przewietrzenia ulicą Władysława IV. Dziś w Gdyni nie ma takiego ruchu, że czujemy potrzebę zamknięcia centrum miasta, czy wprowadzenia opłat za wjazd do centrum, jak np. w Londynie. Dyskutujemy nad zamknięciem Świętojańskiej, ale nie z powodu natężenia ruchu, tylko by przekształcić ją w deptak, ulicę handlową. Czekam na wyniki ankiety, którą przeprowadziliśmy razem z Uniwersytetem Gdańskim. Były w niej pytania o różne możliwości, dopuszczenie rowerów, transportu publicznego, zamknięcie w całości, lub w konkretnych odcinkach.
Przeszkadza wam bardzo ustawowe uregulowanie opłat za parkowanie?– Musi być równowaga między ceną biletu komunikacji miejskiej a opłatą za parkowanie. Możemy podnosić ceny biletów i musimy to robić, bo koszty funkcjonowania komunikacji rosną. Tymczasem jeśli opłaty za parkowanie są stałe, to może się zdarzyć, że przestaną zniechęcać do przyjeżdżania samochodem. W ogóle określenie w ustawie konkretnej ceny za godzinę to legislacyjne nieporozumienie.