Większość największych polskich miast uznaje obecnie obowiązujące stawki za parkowanie za niewystarczające dla odpowiedniej rotacji samochodów a strefie płatnego parkowania. Niektóre, dla tego celu, chętnie wprowadziłyby opłaty w weekendy. Dziesięć największych miast przepytała Polska Organizacja Branży Parkingowej.
W zestawieniu, które zostanie opublikowane najpewniej w przyszłym tygodniu, dziesięć największych polskich miast – Warszawa, Kraków, Łódź, Wrocław, Poznań, Gdańsk, Szczecin, Bydgoszcz, Lublin i Katowice – odpowiadało na pytania dotyczące funkcjonowania ich stref. Odpowiedzi udzielali urzędnicy odpowiedzialni za parkowanie. A strefy są różne. Od bardzo dużych jak w Warszawie (ok. 30 tys.) i Krakowie (ok. 23 tys.), po liczące nieco ponad 2 tys. miejsc strefy w Lublinie i Katowicach. Od wielkości zależny jest też przychód ze strefy. Warszawa zyskuje najwięcej – w sumie 95 mln zł rocznie (z czego niecałe 14 mln zł jako opłaty karne za brak opłaty za parkowanie), ale w skali całego budżetu i zadań miasta, to suma niewielka.
Opłaty parkingowe mają służyć głównie rotacji aut w centrach miast, by miejsca nie były zajmowane całymi dniami przez ten sam samochód, a pośrednio temu, by samochodów na ulicach było mniej. Obecne stawki, odgórnie ograniczone przez ustawę do 3 zł za pierwszą godzinę, są według miast nieskuteczne. Tylko Bydgoszcz i Katowice uznały, że nie mają z tym problemów. Warszawa, Łódź Wrocław, Poznań i Gdańsk twardo zadeklarowały, że obecny stan rzeczy nie pozwala na skuteczną rotację miejsc. W Krakowie przyznano, że to zależy od miejsca, ale tam niedawno zreorganizowano parkowanie w centrum i na precyzyjne oceny popytu na parkowanie należy poczekać do przyszłego roku.
Duże polskie metropolie zapewne więc skorzystają
z uchwalonych w tym roku przepisów, które po kilkunastu latach pozwalają na ograniczone podniesienie stawek parkingowych w ścisłym centrum. Wejdą w życie dopiero pod koniec przyszłego roku, ale wiążą górną granicę stawki za parkowanie z płacą minimalną, co oznacza, że może ona podskoczyć ponad trzykrotnie. Urzędnicy przyznają, że aż tak wysoko parkowanie nie będzie kosztowało, ale realna stawka, np. w Warszawie powinna być mniej więcej dwukrotnie wyższa.
Nowe przepisy wciąż jednak nie pozwalają na wprowadzenie opłat w weekendy i w nocy. A to również mogłoby się okazać przydatne. Urzędnicy z Gdańska chcieliby opłat weekendowych, choć nocne nie są wg nich potrzebne. Wrocław opłaty weekendowe uważa za uzasadnione w niektórych miejscach. Kraków z kolei wprowadzenie weekendowych opłat uważa za pożądane, bo z powodu turystów czasem w weekend trudniej tam znaleźć miejsce parkingowe, niż w tygodniu. Warszawa chętnie przyjęła by możliwość wprowadzenia opłat iw weekendy i w nocy.
Przy kłopotach warszawy z płynnością ruchu w strefach może zaskakiwać, że nie ma innego miasta, w którym mieszkańcy danej strefy parkowaliby tak tanio, jak w stolicy. Abonament kosztuje ich 30 zł rocznie. Standardem w innych miastach są kwoty 100–120 zł na rok.
Jednak próby podniesienia stawek w stolicy są torpedowane przez samych radnych. W zeszłym roku
propozycja by mieszkańcy za drugie auto pod danym adresem płacili stawki rynkowe przepadła z hukiem. W efekcie dziś w warszawie jest więcej abonamentów dla mieszkańców niż miejsc w strefie.