Warszawskie stowarzyszenie Miasto Jest Nasze zaproponowało zmianę przepisów Prawa o ruchu drogowym, które uniemożliwiłoby samochodom parkowanie w całości na chodnikach. Pomysł trafił do Sejmu i zyskał pozytywną opinię Biura Analiz Sejmowych, ale do zmiany – niewielkiej w ustawie, za to olbrzymiej jeśli chodzi o wpływ na przestrzeń polskich miast – droga jest bardzo daleka.
Miasto Jest Nasze proponuje niewielką zmianę dwóch przepisów Prawa o ruchu drogowym. Pierwsza usuwałaby istniejącą obecnie możliwość parkowania przez samochody na chodnikach (poza wyznaczonymi miejscami), pozostawiając możliwość zaparkowania na nim dwoma kołami. Druga sprowadzałaby się do możliwości odholowania nieprawidłowo zaparkowanego auta.
Od petycji do noweli?
Propozycja
trafiła do Sejmu w formie petycji. Teoretycznie do „obywatelskiej” zmiany w ustawie potrzeba 100 tys. podpisów. Komisja ds. petycji, utworzona jeszcze pod koniec ubiegłej kadencji, jest szczególną możliwością obejścia tego wymogu. Wniosek jest przez nią rozpatrywany i jeśli zyska uznanie, może być podstawą do wniesienia projektu zmian w prawie przez posłów w niej zasiadających.
O braku logiki obecnych przepisów i ich nieprzystawalności do ogólnoeuropejskich tendencji aktywiści i eksperci z zakresu polityki miejskiej mówią od dawna i MJN podnosi je w uzasadnieniu swojego wniosku. Dziś art. 47 ustawy jest skonstruowany wbrew zasadom rzetelnej legislacji. Mówi o tym, że samochody (o masie do 2,5 t) mogą – o ile nie ma zakazu postoju, nie tamują ruchu, a także zachowują 1,5 m chodnika dla pieszych i w inny sposób nie utrudniają przejścia – parkować na chodniku kołami jednego boku lub przedniej osi. Tyle, że ustęp drugi tego samego artykułu zezwala… parkować w całości, jeśli zachowują powyższe zasady.
Propozycja MJN zakłada wykreślenie z ustępu drugiego samochodów. W całości na chodniku mogłyby stawać, jak do tej pory, motocykle, motorowery i rowery. Druga zmiana, czyli możliwość odholowania nieprzepisowo zaparkowanego pojazdu, ma dać służbom miejskim narzędzie do walki z łamiącymi przepisy. Obecnie, aby samochód był odholowany, nie tylko musi łamać przepisy, ale dodatkowo utrudniać ruch lub zagrażać bezpieczeństwu. Nie wiadomo konkretnie co to oznacza, a przy wątpliwościach w interpretacji lepiej auta nie ruszać.
1,5 metra teorii
W praktyce, często ani zasada nieutrudniania przejścia, ani wspomniane 1,5 metra wolnego chodnika nie są zachowane. Na dowód wystarczy przejść się ulicą dowolnego polskiego miasta. A – co warte podkreślenia – mówimy o chodniku, czyli miejscu z definicji przeznaczonym dla pieszych. MJN podkreśla, że nawet gdyby restrykcyjnie pilnować tych zasad (a służby od dawna w ogóle tego nie robią) to 1,5 metra czasem nie wystarczy dla osoby z wózkiem dziecięcym, czy na wózku inwalidzkim. Nie jest to tylko kwestia komfortu pieszych, ale też bezpieczeństwa, np. gdy auto zasłania przejście dla pieszych, albo gdy osoba na wózku musi objeżdżać zaparkowane na chodniku auto, jezdnią.
Co więcej możliwość parkowania na chodniku jest raczej polskim ewenementem niż generalną europejską praktyką. Wnioskodawcy argumentują, że przepis to dopuszczający wprowadzono w 1983 r. dla wygody służb inwigilujących opozycyjne demonstracje. W dodatku zwracają uwagę, że na Ukrainie przyjęto przepisy uniemożliwiające takie parkowanie (w istocie tamtejsze zmiany, które weszły w życie w tym roku, dają prawne i administracyjne możliwości egzekwowania istniejących już przepisów).
Kto chce takiej zmiany?
Opinię wobec petycji wydało Biuro Analiz Sejmowych, które przyznało, że obecna sytuacja jest kłopotliwa, niewygodna i wymaga zmian. Eksperci przyznali, że proponowane zmiany w przepisach by ją poprawiły, choć sugerują, że mogą się okazać kontrowersyjne (BAS przewiduje ostry sprzeciw kierowców) i wymagające, przynajmniej początkowo, dużego wysiłku od służb miejskich. Biuro sugeruje, że być może najlepszym rozwiązaniem jest próba skutecznej egzekucji istniejących przepisów, choć jednocześnie z analizy jasno wynika, że problemem jest ich powszechne ignorowanie.
Propozycją zajmą się posłowie, a jak sugeruje „Rzeczpospolita”, choć bez szczegółów, „…jest wśród nich wielu zwolenników ograniczania możliwości parkowania”. Zainteresowani zmianami mają być ci z dużych, bogatych miast.
Praktyka ostatnich lat pokazuje jednak że posłowie albo panicznie boją się jakichkolwiek zmian ograniczających swobodę korzystania z samochodu, albo nad przepisami drogowymi głosują bezrefleksyjnie. Pojawiające się co jakiś czas propozycje ograniczenia ruchu samochodowego w miastach, czy to ze względu na ich zakorkowanie, czy względy środowiskowe, były torpedowane przez posłów, niezależnie od partyjnego koloru. Przyjęte na początku roku przepisy o możliwości tworzenia stref czystego transportu (szczególnego rodzaju stref z ograniczonym ruchem samochodowym w centrach miast) powstały wyłącznie dlatego, że były częścią kluczowej dla rządu ustawy o elektromobilności. I tak zresztą same strefy zostały tak zmienione przez poselskie poprawki (przyjmowane w komisjach jednogłośnie, nikt nie był zainteresowany dyskusją nad nimi), że prawdopodobnie okażą się narzędziem nie nadającym się do wykorzystania.
Trudno dziś wyobrazić sobie zmontowanie poselskiej większości, która przegłosowałaby tego rodzaju zmianę przepisów.