We wtorek, podczas ładowania zapalił się i częściowo spłonął wóz hybrydowy wożący turystów do schroniska nad Morskim Okiem. Wóz z zamontowanym silnikiem elektrycznym jest testowany przez Tatrzański Park Narodowy od dwóch lat. Wspomaganie elektryczne ma odciążyć konie na najbardziej stromych fragmentach trasy.
O pożarze poinformowała Ochotnicza Straż Pożarna z Bukowiny Tatrzańskiej. Do pożaru doszło podczas ładowania baterii w garażu mieszczącym się w budynku dawnego przejścia granicznego na Łysej Polanie. Ani strażacy ani policja nie wskazują jednak na razie jego przyczyny, rozpatrują różne hipotezy. W pożarze, poza wozem, ucierpiał też quad pozostawiony w garażu.
Wóz ze wspomaganiem elektrycznym
jest testowany na drodze z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka od 2016 r. Kierownictwo TPN podjęło decyzję o testach w efekcie burzliwej dyskusji, która zresztą trwa do dziś, o kondycji koni ciągnących wozy z turystami. Ekolodzy i obrońcy zwierząt utrzymują, że konie pracują ponad siły i umierają z przemęczenia. Ich przeciwnicy, woźnice i władze samorządowe przekonują, że konie nie są przemęczone, a rezygnacja z przewozów to utrata pracy przez grupę co najmniej kilkudziesięciu osób.
Kilkukilometrowa droga nad Morskie Oko jest w całości wyasfaltowana i nie stanowi żadnych trudności dla pieszego turysty. M.in. z tego powodu jest najbardziej uczęszczanym szlakiem w Tatrach, a przy dobrej pogodzie zdarza się tam tłok. Wielu woli mimo to nie iść, tylko przejechać się i nie odstrasza ich czasem kilka kwadransów, które trzeba odstać w kolejce do wozu. Za jednym razem na pojeździe ciągniętym przez dwa konie siedzi kilkanaście osób.
Wóz hybrydowy, który testuje TPN jest wyposażony w silnik elektryczny, który nie napędza pojazdu samodzielnie, ale na najbardziej stromych fragmentach trasy włącza się i wspomaga ciągnące go konie. Kierownictwo TPN zapowiadało, że jeśli testy wypadną pozytywnie, cały tabor zostanie wymieniony. Choć po pierwszych sprawdzianach wozy były chwalone, wciąż nie ma decyzji w tej sprawie.
Obrońcy zwierząt domagają się jednak całkowitej rezygnacji z korzystania z zaprzęgów konnych w drodze do najbardziej znanego tatrzańskiego stawu i zastąpienia ich pojazdami całkowicie elektrycznymi.