Za opóźnienie w dostawie trzech ostatnich Swingów dla Łodzi będziemy żądali od Pesy kar umownych – zapowiada prezes MPK Zbigniew Papierski. Jak dodaje, przewoźnik wyciągnie wnioski z realizacji obecnego kontraktu – nie są wykluczone zmiany w kryteriach kolejnych ogłaszanych przetargów. Na razie w Łodzi jest 8 z 12 zamówionych wagonów.
Umowę z Pesą podpisano
3 kwietnia ubiegłego roku. Przez długi czas
producent zapewniał, że zmieści się w harmonogramie. Problemy finansowe bydgoskiej firmy sprawiły jednak, że na kilka dni przed upływem terminu w Łodzi jest zaledwie 8 z 12 zamówionych pojazdów.
Według prezesa MPK Zbigniewa Papierskiego do 15 października realne jest dostarczenie jeszcze najwyżej jednego egzemplarza. – Nie mamy jeszcze potwierdzenia końcowego terminu ani też szczegółowych dostaw pozostałych 3 wagonów. Ich dostawa może być równie dobrze kwestią miesiąca, jak i dwóch czy trzech – uważa prezes przewoźnika.
Władze MPK nie biorą jednak pod uwagę czarnego scenariusza. Zdaniem Papierskiego pytanie nie brzmi, czy, ale kiedy zamówione wagony trafią do Łodzi. – Możliwe odpowiedzi to bieżący rok albo początek przyszłego – uważa prezes, dodając, że w razie dalszego przedłużania terminu przewoźnik mógłby mieć problemy z rozliczeniem unijnego dofinansowania na zakup taboru.
Niezależnie od tego, jak długo potrwa jeszcze oczekiwanie, spółka zamierza naliczyć Pesie kary umowne za opóźnienie. – Poinformowaliśmy już o tym producenta. Przeprowadziliśmy wstępną symulację, z której wynika, że np. jeśli opóźnienie sięgnie miesiąca, wysokość kary będzie wynosiła 200-300 tysięcy złotych – informuje prezes.
Z opóźnieniem w wykonaniu Pesy łódzki przewoźnik miał do czynienia już w 2015 r., pod koniec poprzedniej unijnej perspektywy budżetowej. Ostatnie z 22 zamówionych do obsługi Trasy W-Z Swingów (niemal identycznych z obecnie dostarczanymi) dotarły do Łodzi
z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Papierski zwraca jednak uwagę, że sytuacja wyglądała wówczas inaczej. – To my postawiliśmy wtedy pod ścianą producenta w momencie
podpisywania umowy. Założony termin – 9 miesięcy – był od początku nierealny: w normalnych warunkach produkcja takiej liczby wagonów trwałaby dwa razy tyle – przyznaje. – Mieliśmy wtedy świadomość, że może pojawić się taki problem. Teraz jednak Pesa miała wystarczająco dużo czasu, by zrealizować kontrakt. Nie będziemy więc mieli skrupułów, by wystąpić o karę – zapowiada.
Prezes MPK podkreśla jednocześnie, że spółka nie miała możliwości prawnych, by na podstawie wcześniejszych doświadczeń wykluczyć Pesę z przetargu. – Aby zapobiec opóźnieniom w przyszłości, przed następnymi przetargami zastanowimy się, być może, nad innym sformułowaniem ich kryteriów. Kiedy jednak rozpisywaliśmy ten przetarg, wobec tak bezpiecznego terminu nie zakładaliśmy tak poważnego problemu – tłumaczy. – Nie chcieliśmy straszyć oferentów wysokimi karami, ponieważ miałoby to przełożenie na proponowane przez nich ceny. Trzeba zachować zdrowy balans – dodaje.