500 mln zł w planowanej ustawie o odbudowie połączeń autobusowych w powiatach to kwota, którą w czwartek podał, a potem potwierdził dyrektor Departamentu Prawnego w Ministerstwie Infrastruktury – Marcin Przychodzki. To trzykrotnie mniej, niż szacowano tuż po obietnicach Jarosława Kaczyńskiego i o 300 mln mniej, niż zapowiedziała tydzień temu rzeczniczka rządu.
– Publicznie była podana kwota 500 mln i to jedyna mi znana – odpowiedział na pytanie o „topnienie" kwoty przeznaczonej w „Piątce Kaczyńskiego" na walkę z wykluczeniem transportowym dyrektor Przychodzki. Był jednym z panelistów zorganizowanego w czwartek w Szkole Głównej Handlowej seminarium pod tytułem „Jak uratować transport autobusowy na terenach wiejskich?".
Publicznie podawano jednak inne kwoty. Tuż po konwencji PiS,
na której Jarosław Kaczyński, a po nim premier Mateusz Morawiecki złożyli pięć obietnic, w tym zwalczenie wykluczenia transportowego przez odbudowę połączeń autobusowych, "Puls Biznesu", powołując się na szacunki resortu finansów, oszacował ten cel na 1,5 mld zł. Pod koniec ubiegłego tygodnia rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska zapowiedziała już sumę 800 mln zł rocznie. Czwartkowa deklaracja Przychodzkiego jest pierwszą, w której pieniędzy jest już tylko 500 mln zł.
Kłopoty z oszacowaniem, za ile rząd chce odbudowywać połączenia autobusowe, biorą się z tego, że choć obietnicę rzucono dwa tygodnie temu, to PiS do tej pory nie zdradził szczegółów rozwiązania. We wtorek na mityngu w Kancelarii Premiera,
minister Adamczyk jedynie zapowiedział uchwalenie i podpis prezydenta pod stosowną ustawą (nieokreśloną z nazwy) do połowy maja.
Jarosław Kaczyński wspomniał przed dwoma tygodniami, że kiedyś polskie autobusy przejeżdżały miliard kilometrów, a teraz już tylko pół miliarda [rocznie - red.], i że PiS przywróci brakujące pół miliarda.
Początkowo więc wyliczano, że 1,5 mld zł rocznie wystarczy na dopłatę po 3 zł do wozokilometra, co przy wpływach z biletów i dopłacie ze strony samorządu mogło się udać. Nie było jednak wiadomo, czy ta kwota będzie dodatkową sumą, czy zawiera się w niej refundacja ulg ustawowych, wypłacana już dziś. Zapowiedziana przed tygodniem kwota 800 mln zł kazała przypuszczać, że nie i było jasne, że na „pół miliarda kilometrów" już nie wystarczy, ale i tak była sumą, za pomocą której można byłoby w znacznym stopniu zwalczyć wykluczenie. Dziś to już jednak 500 mln zł.
Rząd najprawdopodobniej (to również nie zostało wyraźnie określone) przygotowuje dla realizacji transportowej obietnicy PiS-u osobną ustawę. Inną niż ustawa o Publicznym Transporcie Zbiorowym, która z początkiem marca doczekała się dziesiątego projektu nowelizacji. W nim dodatkowych pieniędzy nie zapisano. Jedynie oszacowano, tak jak w poprzednich projektach, ok. 520 mln zł rocznie z racji refundacji ulg ustawowych i 610 mln zł dopłat do transportu publicznego dla samorządów.