Niemiecki Instytut im. Roberta Kocha prześledził ponad 55 tys. przypadków zachorowań na COVID-19. Badania wykazały, że w środkach komunikacji zbiorowej doszło jedynie do 90 zakażeń (0,2% całości). W Niemczech obowiązuje i jest przestrzegany nakaz noszenia maseczek, ale nie została ograniczona liczba dostępnych miejsc w autobusach czy pociągach.
Niemiecki Instytut im. Roberta Kocha przeprowadził badania źródeł zakażeń koronawirusem wsród osób zakażonych w pierwszych czterech miesiącach pandemii. U naszych zachodnich sąsiadów do chwili obecnej zanotowano ponad 230 tys. zachorowań. Zaledwie w ¼ wypadków można jednoznacznie stwierdzić, gdzie doszło do zakażenia i prześledzić jego rozwój. W pozostałych wypadkach pochodzenie wirusa pozostało niejasne lub nieznane. Mimo to naukowcy nakreślili orientacyjną mapę zagrożeń. Do zakażeń najprawdopodobniej najczęściej dochodzi w domu, w gronie rodziny, w domach stałej opieki i innych tego typu miejscach.
Domy i biura najmniej bezpieczne
Zdaniem badaczy, w niektórych sytuacjach trudno wychwycić pochodzenie zakażenia – nie zawsze bowiem można połączyć dwa na osobne wypadki, które w rzeczywistości są ze sobą związane. Możliwe jest więc, że niektóre źródła są niedoszacowane.
Studium niemieckiego Instytutu jest jednym z pierwszych opublikowanych badań na ten temat, nic więc dziwnego, że wiele w nim znaków zapytania, niedopowiedzeń, teorii i braków. Jednak krytyczne spojrzenie na nie pozwoli z pewnością na korektę prac przy kolejnym podejściu. Ciekawe zatem, czy kolejne wyniki potwierdzą powyższe szacunki.
Do największej liczby zakażeń (30,9 tys. – czyli 56% przebadanych przypadków) doszło w miejscach stałego zamieszkania i stacjonarnych domach opieki. Na kolejnych miejscach znalazły się: placówki medyczne (6,4 tys. – 11,6% przypadków), miejsca pracy (5,8 tys. – 10,6% przypadków) oraz miejsca dziennej opieki seniorów (2,2 tys.) i miejsca rozrywki (1,9 tys.). W innych miejscach odnotowano poniżej tysiąca przypadków. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że w 6,4 tys. przypadków źródło było niejednoznaczne i można je przyporządkować do więcej niż jednej kategorii.
0,2% przypadków w transporcie
Uwagę zwraca bardzo niski wskaźnik zakażeń w środkach komunikacji zbiorowej. W analizowanej grupie chorych udało się wyodrębnić tylko 90 takich przypadków – było to mniej niż w restauracjach i barach, hotelach, szkołach czy żłobkach.
W Niemczech, podobnie jak w Polsce, wprowadzony został obowiązek noszenia maseczek w transporcie. Nad Wisła nie jest on powszechnie przestrzegany, ale u naszych zachodnich sąsiadów sprawa traktowana jest poważnie i trudno spotkać kogoś bez poprawnie założonej maski. W Niemczech nakaz ten obowiązuje także na obszarze dworców i peronów.
Nie zostały za to wprowadzone ograniczenia w liczbie podróżnych mogących korzystać z pojedynczego autobus, tramwaju czy pociągu – bywają on więc zatłoczone jak przed pandemię. Wyłączone pozostaje tylko kilka miejsc znajdujących się bezpośrednio obok prowadzącego pojazd.
Niemieccy przewoźnicy przypominają o zachowywaniu dystansu, o ile jest to możliwe. W pociągach drużyny konduktorskie powinny zaś informować o tym, w których wagonach jest więcej miejsca i rozładowywać tłok.
Polska zaostrzy przepisy?
Niemieckie badania potwierdzają informacja napływające wcześniej z innych państw. W połowie czerwca pisaliśmy o tym, że we Francji i Japonii, a wiec państwach o bardzo rozbudowanych systemach transportowych w aglomeracjach,
nie odnotowywano zwiększonej liczby zakażeń w transporcie. W obu przypadkach restrykcyjnie przestrzegane są przepisy antywirusowe, w tym przede wszystkim nakaz noszenia maseczek zakrywających usta i nos.
Także w Polsce dotąd nie odnotowano żadnego ogniska koronawirusa w transporcie publicznym. O sprawie szczegółowo na początku sierpnia pisał
Konkret 24. Dane dotyczące ognisk nie były wprawdzie pełne, ale podobnie jak w Niemczech i u nas dominowały zakażenia w domach, zakładach pracy i placówkach medycznych.
Dane dotyczące ognisk nie są pełne, ale zwraca w nich uwagę dominacja kilku lokalizacji czy typów wydarzeń. I tak według danych z początku sierpnia do największej liczby zakażeń dochodziło w domach, zakładach pracy i placówkach medycznych. Na kolejnych miejscach znalazły się placówki opiekuńcze, kopalnie, uroczystości rodzinne, urzędy i kościoły. Na liście nie ma żadnego ogniska związanego z transportem.
W takiej sytuacji niezmiernie dziwią zapowiedziane przez Łukasza Szumowskiego, już po odejściu ze stanowiska ministerialnego, możliwe obostrzenia. – Boję się transportu publicznego ze szkół i do szkół. Tam naprawdę będzie dużo ludzi w jednym autobusie, w jednym tramwaju w dużych miastach. Pracujemy nad tym. Dzisiaj rozmawialiśmy (o tym - PAP) w zespole zarządzania kryzysowego. Trzeba tutaj dać rozwiązania. I na pewno tutaj maseczki w komunikacji publicznej –
mówił kilka dni temu Szumowski cytowany przez PAP.