W piątek Bundesrat, czyli izba wyższa niemieckiego parlamentu, będzie głosować nad zmianą przepisów dopuszczającą hulajnogi elektryczne do poruszania się w przestrzeni publicznej. Miejsce dla nich planowano na chodnikach i drogach rowerowych. Protestów jest równie dużo, co głosów poparcia.
Dziś nie można legalnie poruszać się hulajnogą elektryczną po niemieckich miastach, bo żaden przepis dotyczący konkretnego miejsca na drodze nie przewiduje takiego pojazdu. Poza Niemcami podobna sytuacja (i praktyka służb mundurowych i sądów) istnieje dziś również w Wielkiej Brytanii. Ale za naszą zachodnią granicą niedługo się to zmieni.
Stosowną nowelizację zapowiedział niedawno minister transportu Andreas Scheuer. E–hulajnogi z ograniczeniem prędkości do 12 km/h miały mieć możliwość poruszania się po chodnikach. Z kolei te rozpędzające się do 20 km/h (to granica dopuszczalnej prędkości) miały korzystać z infrastruktury rowerowej. W ostatnich dniach minister Scheuer, pod naciskiem landów, zapowiedział wycofanie się z części dotyczącej wolnej jazdy po chodnikach.
Zmianę przepisów popiera szereg organizacji ekologicznych, które widzą w hulajszeringu sposób na rozruszanie miejskiej mobilności i ograniczenie ruchu samochodowego. Hulajnogi mają jednak swoich przeciwników, z różnych stron dyskusji.
– Jeśli zgodzimy się na falę hulajnóg, która zaleje centra naszych miast, będziemy świadkami wielu nieprzyjemnych scen – ostrzegł w rozmowie z „Guardianem” Burkhard Stort, dyrektor wykonawczy ADFC, związku niemieckich rowerzystów. Zaznaczył, ze drogi rowerowe w Niemczech nie są w stanie przyjąć nawet rosnącej liczby rowerzystów, nie mówiąc o nowym środku transportu.
Z kolei przedstawiciele organizacji kierowców zwracają uwagę, że już dziś kierowcy muszą się zmagać z manewrującymi po ulicach rowerzystami i dopuszczenie do ruchu hulajnóg pogorszy sprawę.
Często podnoszone są też argumenty związane z bezpieczeństwem. – To będzie inicjatywa poważnie wzmacniająca sieć publicznych klinik ratunkowych – zażartował minister transportu Hesji Tarek Al–Wazir z partii Zielonych. Warto jednak podkreślić, że seria testów przeprowadzanych w różnych niemieckich miastach nie wykazała, że hulajnogi są wyjątkowo niebezpieczne.
– Nie konkurujemy z rowerzystami. Przeciwnie, chcemy razem walczyć o przestrzeń na ulicy i być alternatywą dla aut – tłumaczy Bodo von Braunmhul, szef berlińskiego start–upu hulajszeringowergo Tier. Jego firma nie może działać w Niemczech, ale czarno–modre hulajnogi jeżdżą w kilkunastu europejskich miastach i w Dubaju.
– Codziennie w Niemczech ma miejsce 40 mln przejazdów autem na odległość mniejszą niż 3 kilometry. To jest właśnie dystans, który można przejechać nasza hulajnogą i gdzie widzimy możliwość zamiany auta na taki środek transportu.