Podstawową barierą w zapewnieniu mobilności niepełnosprawnych w Polsce jest infrastruktura, a nie pojazd – ocenił Piotr Todys z Fundacji TUS. Przekonuje on, że nawet do pojazdu jeżdżącego bez ingerencji osoby kierującej trzeba się dostać, co nie jest łatwe, gdy mając problemy z poruszaniem się, mieszka się na którymś z pięter bloku. Samochody tego typu mogłyby natomiast jego zdaniem znacznie ułatwić życie niepełnosprawnych z obszarów wiejskich.
– Kiedy mówię o pojazdach autonomicznych, z jednej strony myślę o moich niepełnosprawnych znajomych, którzy chcieliby poprowadzić samochód, ale nie mogą tego zrobić, i myślę, że to super. Z drugiej przypominam sobie jednak, że niepełnosprawni w Polsce mają szerszy problem z przemieszczaniem się – mówił podczas tegorocznego Kongresu Transportu Publicznego Piotr Todys, prezes zarządu Fundacji TUS, która zajmuje się aktywizacją osób z niepełnosprawnościami.
Problemem jest teraz dostanie się do samochodu, a nie pojechanie nim
Opisywał on, że przeszło dwie dekady temu jego organizacja uruchomiła pierwszy w kraju system transportu dla niepełnosprawnych działający w formule „od drzwi do drzwi”. – W jego przypadku kluczowe było to, by wydostać kogoś z czwartego piętra bez windy – ocenił. – Żeby było jasne, od tamtego czasu nic się w Polsce nie zmieniło – dodał.
– Nadal ok. 90 proc. infrastruktury budynków wielorodzinnych jest niedostępne. Na razie kłopotem pozostaje zatem dostanie się do samochodu, a nie pojechanie nim – mówił przedstawiciel organizacji. – Same samochody autonomiczne jeszcze nie rozwiążą więc problemu braku możliwości przemieszczania się i chciałbym, abyśmy częściej myśleli w tych kategoriach – stwierdził.
Autonomiczna mobilność dla wsi
Piotr Todys przypomniał także o wielu problemach związanych z korzystaniem z pojazdów, które można rozwiązać inaczej niż poprzez automatyzację samego procesu przemieszczania się. Jako przykład podawał otwierane ręcznie rampy prowadzące do autobusów niskopodłogowych, których niepełnosprawny nie może rozłożyć samodzielnie. – Zresztą nie skorzystałaby z nich samodzielnie także duża część innych osób, bo one są zwyczajnie ciężkie – przekonywał.
– Z jednej strony postrzegam więc samochody autonomiczne jako coś, co daje wolność, ale z drugiej – dla wielu osób nadal pozostaną one niedostępne – podsumował. Zauważył przy tym, że samochody bezobsługowe mogłyby być dobrym rozwiązaniem dla osób z niepełnosprawnościami mieszkającymi na wsi, zwłaszcza w kontekście
zjawiska wykluczenia komunikacyjnego dotykającego całych społeczności niezależnie od stanu ich zdrowia. – To pięknie brzmi, by w każdej miejscowości podjeżdżał taki samochód autonomiczny i zabierał osobę niepełnosprawną. Gdzieś w głębi serca mam jednak poczucie, że to się może nie wydarzyć – zakończył.
Przypomnijmy, że o dużych możliwościach wykorzystania samochodów autonomicznych do zapewnienia mobilności niepełnosprawnym mówił podczas KTP
Tomasz Kamiński z Instytutu Transportu Samochodowego.