Pociągi rozjeżdżają ludzi i taranują samochody, rowerzyści są plagą, autobusy stojące na przystankach blokują ruch, a piesi swobodnie wchodzą na przejścia dla pieszych – życie polskiego kierowcy nie jest łatwe. Na szczęście są jeszcze dziennikarze motoryzacyjni.
Nie będę przywoływał żadnych cytatów, aby nikt personalnie nie poczuł się urażony i aby nikomu nie ujmować dóbr i czci. Jednak nie ukrywam, że do dziennikarzy motoryzacyjnych pałam równie silnym uczuciem, co dziennikarze technologiczni do siebie nawzajem. Trudno jest mi bowiem trawić ich twórczość i obojętnie przejść obok głoszonych przez nich tez oraz postulatów.
Pendolino znowu zabiłoCóż to były za emocje, kiedy na polskich szlakach kolejowych w XXI w. ponownie ruszyły pierwsze prawdziwe dalekobieżne elektryczne zespoły trakcyjne, czyli pociągi Pendolino. Zachwycano się nimi, jakie to są nowoczesne w porównaniu ze znanymi wszystkim składami wagonowymi, o lokalnych „kibelkach” już nie mówiąc. Zdarzało się co prawda, że zacięły się drzwi, zapchała ubikacja, czy też komputery zrzuciły zapasy wody na kanałach rewizyjnych, bo nagle uznawały, że ta jest zbyt stara, jednak ogólne wrażenie było jak najbardziej pozytywne. Wszak tylko im w rozkładzie jazdy pozwolono rozwinąć prędkość do iście psychologicznej granicy 200 km/h.
Pociągi poruszają się po wyremontowanych szlakach, na których wcześniej wagony wlokły się, aby nie spaść z szyn, więc okoliczni kierowcy, nieprzyzwyczajeni jeszcze do nowego stanu rzeczy, wjeżdżali nonszalancko na przejazdy wprost pod pędzące „wahadełka”. Co przekazywały media ogólne i motoryzacyjne? Że Pendolino wjechało w samochód, że znowu rozjechało człowieka, że staranowało jakiś tam inny pojazd. Konstrukcją gramatyczną tytułów jednoznacznie obarczano winą maszynistów.
To bardzo nieodpowiedzialne postępowanie. Dziennikarz i redaktor powinni być świadomi roli w kształtowaniu postaw u odbiorców, więc powinien kłaść nacisk na bezpieczne zachowanie kierowców.
Rowerzyści plagą!Rowery w ostatnim czasie zyskują coraz większą popularność. To zasługa sprzyjającej aury pogodowej, bo realna zima trwa nieporównywalnie krócej, niż dawniej. Ponadto wskazać można także modę, korkujące się coraz bardziej ulice polskich miast i wzrost świadomości transportowej u rodaków. Poza tym tak jest po prostu zdrowo i wygodnie, bo nagle nie trzeba szukać miejsca do parkowania. Rower można wcisnąć niemal wszędzie.
Naturalnie miejscem roweru, jak każdego pojazdu, jest jezdnia i coraz więcej rowerzystów zjeżdża z chodników. Tym bardziej, gdy na dwa kółka wsiada po prostu kierowca. W efekcie rowery są zauważalne w ruchu drogowym, w czym część zasługi mają także organizacje działające na rzecz tej trakcji, co przekuwa się na działania zarządców dróg, powoli wydzielających im kolejne fragmenty jezdni.
Tymczasem u naszych bohaterów czytamy, że rowery zaczynają być coraz to większą plagą polskich dróg. Bo jak tu rajdować, kiedy prawą stroną i tak przewymiarowanego pasa jedzie siedemdziesięciopięciocentymetrowy zawalidroga? Naturalne, że powstałą frustrację należy zaraz po przyjściu do redakcji przelać na papier. Dowiadujemy się więc, że wprawdzie tylko 1/3 z ponad 4,6 tys. wypadków drogowych z udziałem cyklistów była spowodowana przez nich, ALE! Wielu z nich nie zna przepisów! Bo jeżdżą chodnikami (choć to niby dobrze, bo nie blokują bolidów) i znienacka wjeżdżają na przejścia dla pieszych.
Trzeba tutaj rzetelnie przyznać, że to ostatnie zjawisko jest karygodne, a osobę poruszającą się rowerem po chodniku i zebrach należałoby nazwać tak, że tekst nie nadawałby się do publikacji... Na pewno też surowo ukarać!
Zabierają parkingi i przepustowość!Piesi – zło konieczne polskich dróg! Kosmici bez samochodów poruszać się muszą, trzeba więc zostawić im chodniki. Ale po co te mają być takie szerokie? Wprowadzona w 1982 r. patologiczna na skalę europejską zgoda na parkowanie na chodnikach wryła głęboko w świadomości kierowców przeświadczenie, że postój na nich jest naturalny, a prawo doń niezbywalne. Kiedy zaś zarządcy dróg zdecydują się oddać chodniki pieszym, to rozpoczyna się lament dziennikarzy ogólnotematycznych i motoryzacyjnych, bo likwidowane są miejsca parkingowe! A że ich wcześniej nie wyznaczano – to nieistotne. Grunt, że gwałt się dzieje!
Podobna reakcja ma miejsce przy wyznaczaniu nowych przejść dla pieszych – bo ograniczają przepustowość. Przeciwna, gdy budowana jest zatoka przystankowa – relikt głębokiego PRL–u – i autobusy nie będą blokować dróg.
Wygląda to tak, jakby ktoś bronił drewnianych wygódek pomstując na kanalizację, jako owoc ślepego zapatrzenia w rozwiązania zachodu. A przecież wygódka ma masowego odbiorcę i można na niej powiesić reklamę…
I Ty możesz bronić ludu przed strefą Tempo 30!