Od dziś, 1 maja, wszelkie kursy regularne zawiesił PKS Gniezno, do tej pory główny przewoźnik w powiatach gnieźnieńskim i wrzesińskim. Państwowy przewoźnik w stan likwidacji został postawiony w zeszłym roku. Od tamtej pory było tylko gorzej.
– Ubolewam, że PKS upadł, ale on musiał upaść – komentuje dla poznańskiej „Wyborczej” wójt gminy Niechanowo, który przyznaje, że gdyby to się zdarzyło kilkanaście lat temu, miałby pod urzędem pikietę protestujących. Dziś nikt nie protestuje. Inny z wójtów, z Czerniejewa, martwi się, co będzie 6 maja, gdy zaczną się matury. Przyznaje, że jest nieco zaskoczony, bo zakładał, że PKS Gniezno „dociągnie” do wakacji.
PKS Gniezno zaznacza, że likwidacja połączeń nie dotyczy obowiązujących umów na wożenie dzieci do szkół i pracowników firm.
Sytuacja przewoźnika skupia w sobie wszystkie wątki olbrzymiego problemu jakim jest wykluczenie transportowe i upadające połączenia autobusowe. Jest tym bardziej rażąca, bo PKS Gniezno nie został sprywatyzowany, co często wskazuje się za przyczynę kłopotów – prywatny przewoźnik tnie nieopłacalne kursy. To spółka skarbu państwa, która, jak się okazało, cięła je równie chętnie. Niestety nie doczekała zapowiadanej od wielu tygodniu „ustawy pekaesowej”, w ramach której mają zostać wydane pieniądze – według wstępnych zapowiedzi miliardy, teraz już setki milionów złotych – na ratowanie lokalnych połączeń autobusowych.
Ratowanie cięciem połączeń
Pod koniec zeszłego roku PKS Gniezno złożył w sądzie wniosek o ogłoszenie upadłości. Wcześniej ciął połączenia, bo było na nich mało pasażerów. Tych było mało, bo przez lata słabej oferty, niewielu kursów starymi pojazdami, skutecznie zachęcono ich by kupili sobie jakiekolwiek auta i machnęli ręką na autobusy. To opis zjawiska, który pasuje właściwie do każdego powiatu w Polsce z podobnymi problemami. Akurat w Gnieźnie PKS nie wiedział też jak konkurować z uruchomionym niedługo wcześniej połączeniem Kolei Wielkopolskich na trasie Gniezno–Września. Pociąg – nowoczesny, szybki i regularny – był w stanie przekonać niektórych. Autobus nie był atrakcyjny dla nikogo.
Na stronie PKS Gniezno próżno szukać rozkładu. Jest odesłanie do serwisu e–podróżnik. Z niego można się dowiedzieć, że np. z dworca we Wrześni do dworca w Gnieźnie połączenia są nieregularne, ostatnie o 17.40.
– Pytanie o funkcjonowanie transportu zbiorowego na danym terenie należy kierować do właściwych terytorialnie jednostek samorządu terytorialnego, które są odpowiedzialne za jego organizację –
usłyszeliśmy wtedy od rzecznika ministerstwa infrastruktury Szymona Huptysia, gdy zapytaliśmy konkretnie o upadający PKS Gniezno. Dziś, pół roku później, to samo ministerstwo zapewnia, że z zapałem ratuje połączenia autobusowe.
Zeszłoroczne działania naprawcze w postaci zaprzestania wożenia pasażerów sytuacji nie poprawiły. Prezes PKS Gniezno Tomasz Zieliński tłumaczy w rozmowie z „Wyborczą”, że od początku roku przychody spadły o połowę. Dramatyczny był kwiecień. Święta i strajk nauczycieli spowodowały, że dzieci nie kupowały biletów miesięcznych, bo nie miały po co. Przewoźnik w praktyce przestał zarabiać. Autobusy woziły powietrze.
Zieliński zwrócił się do gmin o współfinansowanie przewozów. Bez rezultatu. Wójtowie za to rozważają finansowanie busów, które woziłyby np. osoby starsze do lekarza.
2,5 mln pasażerów
Lata fatalnej obsługi autobusowej na prowincji sprawiły, że potencjalni pasażerowie pokupowali samochody, często więcej niż jeden. Nie oznacza to jednak, że problem sam się rozwiązał i dziś transport publiczny przestał być potrzebny. Wykluczenie transportowe polega na tym, że wiele osób z własnego samochodu nie skorzysta, bo albo nie może z powodu wieku (czy to osoby starsze, czy przeciwnie – niepełnoletnie), albo z powodu braku pieniędzy. A ci którzy mogą, często stają się zakładnikami i „darmowymi kierowcami” dla pozostałych domowników. Warto tez zadać retoryczne pytanie, czy obowiązkiem skutecznego państwa nie jest zapewnienie swoim obywatelom elementarnych podstaw mobilności?
Bo bez tego osoby mieszkające poza dużymi miastami (gdzie transport publiczny często działa całkiem dobrze) mają zdecydowanie trudniejszy dostęp do edukacji, służby zdrowia, instytucji kultury, etc.
Ze strony PKS Gniezno można się dowiedzieć, że „…na sukces firmy pracuje blisko 130 pracowników o wysokich umiejętnościach (…) atutem jest stabilna pozycja na rynku usług przewozowych Wielkopolski, poparta ponad 50-letnim doświadczeniem (…) własnym taborem obsługujemy 573 kursy i rocznie przewozimy ponad 2 500 000 osób”.
To już nieaktualne. Znaczna część pracowników otrzymała wypowiedzenia.