O dużej skali wykluczenia transportowego i dodatkowych problemach, jakie wynikają z zatrzymania gospodarki wywołanego pandemią COVID-19 rozmawiali paneliści Kongresu Transportu Publicznego i Inteligentnego Miasta. W wyjątkowo trudnej sytuacji znalazły się najmniejsze miejscowości nieobsługiwane przez kolej, które nie samodzielnie nie organizowały żadnego rodzaju transportu. Wiele samorządów dostrzegło jednak problem i jest szansa na wzrost zainteresowania np. Funduszem Rozwoju Połączeń Autobusowych od nowego roku.
– Kiedy w marcu musieliśmy zmierzyć się z nową sytuacją, kiedy liczba pasażerów we wszystkich środkach transportu spadła do poziomów wcześniej nienotowanych, musieliśmy ograniczyć ofertę pociągów dalekobieżnych, bo nie było komu nimi jeździć. Założenie, które wówczas nam przyświecało, było jednak takie, aby mimo wszystko pozostał szkielet, który jakoś pozwoli przemieszczać się po kraju – mówił podczas Kongresu Transportu Publicznego i Inteligentnego Miasta Andrzej Bittel, sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury i pełnomocnik rządu ds. przeciwdziałania wykluczeniu komunikacyjnemu. Ocenił przy tym, że choć podobnie postąpili przewoźnicy regionalni, w pewnym momencie zredukowali liczbę kursów zbyt mocno. Zaznaczył także, że obecnie liczba realizowanych pociągokilometrów, a także wozokilometrów w transporcie autobusowym, stale rośnie. – Pasażerów przybywa jednak trochę wolniej – stwierdził.
Paneliści biorący udział w debacie o wpływie pandemii na skalę wykluczenia transportowego zgodzili się jednak, że problem braku możliwości dojazdu do obszarów pozamiejskich pozbawionych komunikacji kolejowej od marca tego roku wzrósł. – Przewoźnicy wycofali połączenia z dnia na dzień i samorządy stanęły przed bardzo dużym wyzwaniem, jak w ogóle zorganizować dowóz mieszkańców – powiedział Krzysztof Zienkiewicz ze Starostwa Powiatowego w Olsztynie. W jego opinii największe trudności mieli mieszkańcy gmin, które wcześniej nie organizowały żadnych linii, opierając się jedynie na komercyjnej działalności przedsiębiorstw.
Kolej relatywnie stabilnym środkiem transportu poza miastami – Tam, gdzie jest kolej, jakoś sobie radzimy. Tam, gdzie działają autobusowi przewoźnicy samorządowi, też. Piszą do mnie przede wszystkim mieszkańcy obszarów, na których działają głównie albo wyłącznie przewoźnicy prywatni, a piszą np., że jest o wiele gorzej, albo że chaos jest ogromny – cytowała Olga Gitkiewicz, reportażystka i
autorka głośnej książki „Nie zdążę” poświęconej problemom transportu pozamiejskiego. Wskazywała także, że choć temat wykluczenia transportowego stał się ostatnio głośny i przed pandemią lokalne stowarzyszenia zwracały nań uwagę, obecnie napotykają one na bariery po stronie urzędów, które nie są chętne do podejmowania inicjatyw w trudnym okresie. – Wiele samorządów zaczęło dostrzegać tę kwestię właśnie teraz – odpowiedział jej Krzysztof Zienkiewicz. – Myślę, że z nowym rokiem wniosków do Funduszu Rozwoju Przewozów Autobusowych będzie dużo więcej – przewidywał.
Prof. Lidia Żakowska z Katedry Systemów Transportowych zwracała natomiast uwagę, że ostatnie lata przyniosły pewną zmianę znaczenia określenia „wykluczenie transportowe”. Dawniej odnoszono je bowiem w dużej mierze do barier architektonicznych czy dotyczących przestrzeni pojazdu, które sprawiały, że dany środek transportu nie był dostępny dla osób starszych czy o tzw. ograniczonej mobilności. – Zawsze warto pamiętać też o tym, jakie grupy społeczne są najmocniej dotknięte wykluczeniem – zaznaczyła.
Bez samochodu zwyczajnie trudno żyć – Wykluczenie dotyczy nie tylko miejscowości, w których nie zatrzymuje się żaden autobus, ale także tych, w których autobusów jest zdecydowanie za mało – podkreślała Paulina Matysiak, poseł Lewicy z ramienia partii Lewica Razem i przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu ds. Walki z Wykluczeniem Transportowym. Mówiła, że dla młodych mieszkańców małych miejscowości często kluczowym problemem jest np. brak możliwości powrotu do domu wieczorami, co uniemożliwia im choćby wyjście do kina ze znajomymi ze szkoły. To sprawia, że kiedy tylko mogą, decydują się na zakup samochodu. Polityk zwracała też uwagę na brak działań rządu, które zachęcałyby do korzystania z transportu zbiorowego, podczas gdy ten w świetle przytaczanych przez nią badań wydaje się bezpieczny pod względem epidemicznym.
Paulina Matysiak oceniła jednocześnie, że bardzo dużym wyzwaniem dla przewoźników są obowiązujące limity liczby pasażerów mogących podróżować danym pojazdem, wskazując na sytuacje, w których autobusy nie zabierały uczniów próbujących dostać się do szkoły. O nierealności ich przestrzegania mówił natomiast Alan Beroud, prezes zarządu Szybkiej Kolei Miejskiej w Warszawie. – Sama ich idea jest zrozumiała. Dobrze jest zachować odstęp i ma to sens, ale w szczycie porannym i popołudniowym nie mamy możliwości ich egzekwowania. Autobus można jeszcze zatrzymać, ale pociągu nie. Jeśli zatrzymamy nasz pociąg, zablokujemy komunikację kolejową w całym kraju – powiedział.