Polskie miasta nie są na razie w pełni gotowe na współdzielenie samochodów, ale ten stan szybko może się zmienić – ocenił prezes Panek SA Maciej Panek. Jak dodał, błędem byłoby jednak zakładanie, że carsharing musi opierać się wyłącznie na pojazdach elektrycznych. Poświęcone przyszłości tego rodzaju transportu w Polsce wystąpienie było częścią panelu podczas Kongresu Transportu Publicznego.
System carsharingu można – według prelegenta – traktować jako kolejny po rozpowszechnionych już systemach roweru publicznego etap rozwoju transportu współdzielonego. Jego przewagą nad rowerem jest lepsze dostosowanie do zmieniających się w ciągu roku warunkach pogodowych. Ważne jest dokonanie rozróżnienia między dwoma typami carsharingu: stacjonarnym i freefloatingowym. – Model stacjonarny zaczął być stosowany wcześniej. Klient wypożycza samochód i zwraca go w miejscu tym samym lub wyznaczonym przez wypożyczającego. Bardziej przyjazny dla użytkownika jest freefloating: klient sam wyszukuje dostępny samochód, a potem zostawia w dowolnej lokalizacji w granicach strefy – wyjaśnił Panek.
Ekologia i oszczędność przestrzeni
– W Polsce mamy dziś nadmiar prywatnych samochodów, często starych i niespełniających norm ekologicznych czy bezpieczeństwa – stwierdził prezes. Co więcej, właściciele samochodów nie używają ich przez większość czasu: średnio przez 96% czasu pojazdy stoją i czekają na właścicieli. Powoduje to zagarnianie coraz większej powierzchni z miastach przez parkingi, wykorzystywane w mało efektywny sposób. Z tym z kolei wiążą się dalsze problemy, takie jak smog i korki na ulicach (dużą część ruchu generują kierowcy krążący po mieście w poszukiwaniu wolnego miejsca parkingowego).
Zdaniem przedstawiciela wypożyczalni częścią rozwiązania tego problemu może być właśnie carsharing. – Samochód jest dostępny wtedy, kiedy chcą klienci. Każdy pojazd jest wykorzystywany przez wiele osób w jednym dniu – to rozwiązanie znacznie bardziej wydajne, niż samochód właścicielski – przekonywał.
Prawo i mentalność
Rozwój tej formy transportu wymaga współpracy z miejskimi samorządami. Na razie niewiele miast zdecydowało się podjąć odpowiednie kroki. – Dziś w miarę dobrze przygotowane do otwarcia tylko Poznań i Gdynia, które uchwaliły odpowiednie regulacje prawne. Nawet tam jednak opłaty za parkowanie dla samochodów współdzielonych są wciąż za duże, a dla właścicielskich – zbyt niskie. Wprowadzanie ekologicznych rozwiązań do miast wymaga bardziej zdecydowanych działań - podkreślił prezes.
Przeszkody w rozwoju współdzielenia samochodów mają także charakter mentalnościowy. – Wśród Polaków daje się zaobserwować kult posiadania wszystkiego na własność, czy jest to samochód, czy mieszkanie. Chcemy zmieniać tę mentalność. W nowoczesnych społeczeństwach występuje raczej tendencja do współużytkowania wielu dóbr materialnych, w tym samochodów – przekonywał Panek. Dochodzi też niestety do dewastacji. – Próby kradzieży były, co prawda, nieudane, ale złodzieje, którym nie udało się ukraść, „mścili się”, np. odpalając we wnętrzu gaśnicę – wspominał prezes. Zdarzało się też, że niektórzy klienci zostawiali samochód na sporej głębokości w wodzie.
Samochody elektryczne na razie nieopłacalne
Pojazdy wykorzystywane w warszawskim systemie – hybrydowe Toyoty Yaris – są niskoemisyjne. – Emisja dwutlenku węgla wynosi 75 g na kilometr, podczas gdy samochody spalinowe spełniające normę Euro 6 produkują powyżej 100 g – poinformował mówca. Zaznaczył jednak, że opieranie dalszego rozwoju carsharingu tylko na samochodach hybrydowych lub elektrycznych jest co najmniej dyskusyjne. – Czy jesteśmy gotowi na carsharing czysto elektryczny? Takie założenie przyjęli twórcy ustawy o elektromobilności. Tymczasem w skali świata taki napęd ma tylko 15% wypożyczanych pojazdów – przytoczył dane prezes. Jego zdaniem błędem ustawy jest chęć dokonania zbyt szybkiego przeskoku wbrew utartym przyzwyczajeniom kierowców. – Trzeba najpierw zachęcić ludzi, by próbowali nowych rozwiązań – stwierdził.
Barierą powstrzymującą przed zakupem samochodu elektrycznego wielu nabywców tak indywidualnych, jak i biznesowych jest brak rynku wtórnego. Wysokie są także same ceny nowych pojazdów, które potrafią trzykrotnie przekraczać koszt zakupu pojazdu o napędzie konwencjonalnym. Sprawia to, że wypożyczanie samochodów elektrycznych jest nieopłacalne, co potwierdzają przykłady z San Diego i Berlina (wypożyczalnie zamknięte po kilku latach) oraz Paryża (od 6 lat brak zysków mimo wsparcia ze strony władz miasta). – Nasza wypożyczalnia samochodów hybrydowych na razie notuje dobre wyniki, ale także my zastanawiamy się, czy nadal należy inwestować tylko w takie pojazdy – przyznał Panek.