Poseł Jacek Sasin, który firmuje pisowski projekt ustawy o powiększeniu Warszawy, był gościem porannego programu w serwisie WP.pl. Opisał korzyści finansowe utworzenia wielkiego powiatu warszawskiego i przekonywał, że nowy twór zyska 1,6 mld zł na inwestycje. Ale jeśli bliżej przyjrzeć się jego pobieżnym wyliczeniom, to część pieniędzy policzył dwa razy.
– Z samych powiatowych wpływów podatkowych, którymi ta nowa, metropolitalna jednostka samorządu terytorialnego by dysponowała, to jest ponad miliard złotych z terenu dzisiejszej Warszawy i ok. 350 mln zł z terenów podwarszawskich – tłumaczył poseł Sasin,
gdy dziennikarka zapytała go o korzyści dla mieszkańców. – Do tego dochodzi dwuprocentowa premia, która pojawi się w projekcie ustawy wprowadzającej, czyli 2 proc. z PIT na tym obszarze, a to da realnie kolejne 250 mln zł. To jest 1,6 mld zł na wspólne inwestycje, ponieważ inne zadania realizowane przez powiat to w większości zadania zlecone, które są opłacane przez budżet państwa. To zupełnie inna sprawa. Inną sprawą będzie też wspólna komunikacja. Na tę komunikację zostaną z gmin przeniesione pieniądze, które dziś w gminach są wydawane. Dlatego mamy realnie ponad 1,5 mld zł do wydania na inwestycje – wskazał.
Co z tego wynika?Projekt PiS zakłada przekształcenie obecnej Warszawy (miasta na prawach powiatu) i okolicznych 33 gmin (wliczając Podkowę Leśną, o której posłowie PiS w pierwszej wersji projektu zapomnieli przez nieuwagę), w jeden wielki powiat, składający się z 34 gmin. W praktyce oznacza to rozszerzenie granic powiatu i – co zapisano w ustawie – dodanie mu zadań z zakresu transportu publicznego (którym co do zasady zajmują się gminy).
W wyliczeniu posła Sasina wspomniany miliard zł to pieniądze, które Warszawa otrzymuje dziś z podatku PIT jako powiat. Każda jednostka samorządu terytorialnego dostaje z powrotem do budżetu część podatków płaconych przez mieszkańców. Gminy – niecałe 40 proc. Powiaty – nieco ponad 10 proc. Warszawa, jako miasto na prawach powiatu, otrzymuje jedne i drugie pieniądze. W budżecie stolicy na 2017 r. wpływy z PIT oszacowano na niecałe 5 mld zł, czyli „powiatowa” część PIT–u to ok. miliarda złotych. 350 mln zł, o których wspomina Sasin, to analogiczne pieniądze przynależne okolicznym powiatom, lub częściom powiatów, które mają wejść w skład Wielkiej Warszawy.
Następne 2 proc. PIT pochodzi z puli pieniędzy z obszaru planowanej wielkiej stolicy, która trafiłaby do budżetu państwa. Ale politycy PIS, na zachętę, chcą dać ją nowemu tworowi. Sasin wylicza tę sumę na 250 mln zł. W piątek Hanna Gronkiewicz–Waltz wspominała,
że to najwyżej 120 mln zł. W skali stolicy, której budżet na ten rok zakłada wydatki na poziomie 15 mld zł, to i tak niewiele.
Pieniądze się mnożąTę sumę w wysokości 1,6 mld zł (w rozmowie z „Dziennikiem – Gazeta Prawną” wychodzi mu z tych samych obliczeń 1,75 mld zł) Sasin traktuje jako pieniądze, które pojawiają się dzięki powiększeniu stolicy. Dlaczego? Bo na inne zadania nowego powiatu MegaWarszawa otrzyma pieniądze z budżetu państwa, a na transport publiczny zostaną przeniesione środki, które już dziś Warszawa i gminy wydają na transport publiczny.
Tylko, że te ostatnie, to pieniądze, które zawierają się w wyliczonych wcześniej 1,6 mld zł.
Transport publiczny to zadanie własne gmin, czyli też miast na prawach powiatu. W przeciwieństwie do zadań zleconych (rząd zleca jednostkom samorządu np. finansowanie straży pożarnej i przekazuje na to pieniądze) finansują je ze środków własnych, których największą część stanowią dochody z PIT. Wspomniany 1 mld zł z Warszawy i 350 mln zł z okolicznych gmin, które poseł Sasin widzi jako „wolne środki inwestycyjne” to część dochodów budżetowych miast i gmin, z których finansowany jest transport publiczny. Tylko Warszawa każdego roku wydaje ponad 2,5 mld zł na ten cel i co roku ta suma rośnie (w 2016 r. było to 2,7 mld zł).
Metropolia z mankiemJedyne dodatkowe pieniądze jakie pojawią się na obszarze wielkiej stolicy, jeśli opierać się na zapewnieniach Sasina (w ustawie złożonej w Sejmie nie ma źródeł finansowania metropolii, drugiej ustawy, w której mają być, nikt na razie nie widział), to wspomniane 120–250 mln zł. Warto przypomnieć, że podobne rozwiązanie – dodatkowa część PIT – nie jest oryginalnym pomysłem PiS. Pojawiło się w zaproponowanej przez PO i uchwalonej przed dwoma laty ustawie o związkach metropolitalnych (nie może działaś bo minister spraw wewnętrznych nie wydał do niej rozporządzeń wykonawczych). Ale tamtejsze metropolie miały zyskać nie 2 proc.,
a dodatkowe 5 proc. z tego tytułu, a i tak warszawscy urzędnicy wyliczyli, że na transport publiczny w metropolii warszawskiej mogłoby zabraknąć nawet miliard złotych.
Czytaj też:
Komunikacja w stolicy w ruinie? Warszawa wysyła do ministerstwa bilety ZTM