Na konwencji PiS prezes Jarosław Kaczyński obiecał przywrócenie zlikwidowanych w ostatnich latach połączeń autobusowych "wszędzie, ale przede wszystkim na wsi i w małych miastach". Dodał, że nie stanie się to od razu, trochę to potrwa. Występujący po nim premier Mateusz Morawiecki nie hamował się w obietnicach i zapowiedział przywracanie połączeń od kwietnia.
- W Polsce, w ciągu kilkunastu ostatnich lat połączenia autobusowe, głównie PKS, zostały zredukowane o połowę. Z prawie miliarda przejechanych kilometrów, do niespełna pół miliarda. Przywrócimy to! Przywrócimy ten miliard! - zadeklarował Kaczyński. - Te połączenia dotyczą wszystkich, także wielkich miast, ale przede wszystkim mniejszych miast i wsi - sprecyzował. Potem dodał, że w przeciwieństwie do wcześniej wymienionych obietnic, "to trochę potrwa".
Występujący po nim Morawiecki zapowiedział jednak, że połączenia autobusowe będą przywracane już od kwietnia. Na konwencji nie padły szczegóły, choć warto zaznaczyć, że do tej pory obie główne partie problem wykluczenia transportowego konsekwentnie ignorowały.
Problem, o którym pisaliśmy wielokrotnie, polega na znikaniu lokalnych połączeń autobusowych. w efekcie w wielu miejscach kraju jedynym sposobem przemieszczania się jest własny samochód. Kto go nie ma, jest zbyt młody, lub zbyt stary, żeby się nim poruszać, jest skazany na siedzenie w domu albo 1-2 autobusy dziennie.
PiS, ustami prezesa Kaczyńskiego, poruszył temat, choć nie wytłumaczył jak ma zamiar rozwiązać kłopot będący efektem wieloletnich zaniedbań, a sam prezes Kaczyński nie sprawił wrażenia, jakby temat znał lepiej niż tylko hasłowo. W ciągu czterech ostatnich lat branża transportowa nie może się doczekać na uchwalenie, wielokrotnie zmienianego projektu ustawy o publicznym transporcie zbiorowym, która stworzyłaby ramy dla działania rynku połączeń autobusowych. Mimo oczekiwań całej branży, rząd nie umie sobie z uchwaleniem ustawy PTZ poradzić.
Z drugiej strony wykluczenie transportowe jest efektem zaniedbań ciągnących się o wiele dalej w przeszłość, za którą odpowiedzialne są wszystkie rządy. Stworzono bowiem system, w którym autobus jeździ jeśli przewoźnikowi się to opłaca, a jeśli mu się to nie opłąca to władze samorządowe (bardzo często) i władze centralne (prawie zawsze) umywają ręce. W efekcie, według różnych szacunków i w różnym stopniu, wykluczenie transportowe może dziś dotykać kilkunastu milionów Polaków.
Morawiecki odniósł się też do głośnego ostatnio przetargu na tramwaje dla Warszawy. Warte blisko 2 mld zł zamówienie które w maksymalnej wersji może dotyczyć 213 tramwajów, wygrał koreański producent Hyundai Rotem. Rywalizująca z nim Pesa zażądała za tramwaje blisko 0,5 mld zł więcej.
- Przyszłości Polski nie buduje się poprzez zamianę złotówek na euro, czy sprowadzanie zagranicznych tramwajów. Buduje się ją poprzez zapewnianie pracy tutaj - wytknął premier.