Do wprowadzenia radykalnych ograniczeń w funkcjonowaniu komunikacji publicznej przyczynił się spadek popytu, ale i strach o wydolność systemu w sytuacji licznych zachorowań w MPK. Co najmniej do piątku o wiele rzadziej niż zazwyczaj kursować będą poznańskie tramwaje i autobusy. Miasto zapewnia, że cięcia nie są wywołane koniecznością oszczędności budżetowych.
Spośród wszystkich dużych miast Polski to właśnie w Poznaniu wprowadzenie przez rząd dodatkowych obostrzeń dotyczących m.in. handlu czy działalności salonów kosmetycznych odbiło się na funkcjonowaniu komunikacji miejskiej najmocniej. Tamtejszy samorząd zdecydował się przynajmniej na dwa tygodnie wprowadzić na większości tras rozkład jazdy w dni robocze taki jak w soboty. Oznacza to spadek częstotliwości kursów do nawet 20 minut przez cały dzień na ważnych liniach tramwajowych. Transport będzie tam funkcjonować w ograniczonym zakresie
przynajmniej do najbliższego piątku.
Miasto boi się paraliżu systemu w razie licznych zachorowań wśród kierujących Jeszcze niedawno poznański ZTM
informował, że utrzymuje w zasadzie najwyższy możliwy takt, by stali pasażerowie nie odczuwali pogorszenia oferty, a także by ci, którzy muszą dojeżdżać tramwajem czy autobusem do pracy, czuli się w nim bezpiecznie ze względu na niskie zatłoczenie. Teraz organizator przewozów tłumaczy swoją bardzo dużą zmianę polityki z jednej strony ograniczeniem mobilności mieszkańców, a z drugiej – zamiarem zapewnienia ciągłości utrzymania komunikacji w zmieniających się warunkach. – Bardzo ważne jest strategiczne zabezpieczenie działania systemu na wypadek dużej liczby zakażeń wśród motorniczych i kierowców – mówi Bartosz Trzebiatowski, rzecznik prasowy Zarządu Transportu Miejskiego w Poznaniu.
Miasto chce więc stale utrzymywać rezerwy pracowników, by nie doszło do paraliżu ruchu. Nasz rozmówca zwraca też uwagę, że po ogłoszeniu nowych zasad bezpieczeństwa w kraju doszło do ponownego spadku frekwencji. – Według naszej oceny aktualnie z możliwości podróży środkami publicznego transportu zbiorowego korzysta zaledwie ok. 35 proc. pasażerów w stosunku do stanu sprzed pandemii – stwierdza.
Przyczyną cięć jest trudna sytuacja pandemiczna, a nie budżetowa Przedstawiciel ZTM nie odpowiedział nam natomiast wprost na pytanie, jak duży będzie spadek liczby zrealizowanych wozokilometrów. Tłumaczy, że Zarząd wraz z przewoźnikami (a więc przede wszystkim z MPK) na bieżąco monitoruje funkcjonowanie komunikacji w ograniczonym wymiarze i wprowadza niezbędne zmiany. – W przypadku zaobserwowania zwiększonego napełnienia na poszczególne trasy kierowane są tzw. rezerwy czynne, czyli dodatkowe autobusy lub tramwaje – usłyszeliśmy. Od ubiegłego wtorku więcej kursów realizowanych jest na dwóch liniach tramwajowych i czterech autobusowych.
– Obecne zmiany nie mają związku z sytuacją budżetową – zapewnia Bartosz Trzebiatowski, dodając, że miasto nie planuje wprowadzania podwyżek cen buletów. Ostatna kompleksowa zmiana cennika miała miejsce w lipcu zeszłego roku, ale zaplanowano ją jeszcze przed początkiem pandemii w Polsce.