Miasta wciąż niechętnie korzystają z formuły partnerstwa publiczno-prywatnego. Problemy tkwią w podziale kosztów i ryzyk czy doborze projektów. Urzędnicy boją się też zbyt dużej swobody w kontraktowaniu usług.
– Wszystkie miasta się zapaliły do partnerstwa publiczno-prywatnego, gdy zliberalizowano przepisy i wprowadzono ustawę o koncesji. Mieliśmy ambitne plany. Szybko się okazało, że formuła ustawy o PPP w dobie kryzysu i ograniczeń finansowych, służy do projektów prostych i łatwych – mówi Michał Olszewski. Jak wyjaśnia, zobowiązania wobec prywatnych podmiotów liczą się do poziomu zadłużenia.
Dziewiątą umowę w kraju w ramach PPP Warszawa zawarła na obsługę… statku turystycznego. Jak mówi Olszewski, gdy pojawia się konieczność zobowiązania finansowego po stronie miasta, okazuje się, że miasto jest w stanie zrealizować zadanie o wiele taniej – tak jest np. z budownictwem komunalnym.
Nie każdy projekt zainteresuje inwestoraProblem projektów z zakresu PPP często tkwi w podziale zadań. – Nie wszystkie ryzyka może brać partner prywatny, bo odbije się to na kosmicznej cenie – wskazuje Wadim Kurpias, partner w kancelarii CMS. Dotyczy to także podziału kosztów. – Urzędnicy traktują inwestorów jak skarbonki bez dna. Do dobrej współpracy potrzeba zrozumienia zasad – mówi Alan Aleksandrowicz, prezes Gdańskiej Agencji Rozwoju Gospodarczego, należącej do miasta. Urzędnicy muszą pamiętać o np. stopie zwrotu czy ryzykach inwestycyjnych, które determinują decyzje prywatnych inwestorów. Z kolei inwestorzy powinni widzieć
uwarunkowania społeczne, które ograniczają urzędników.
– Powinno być tak, że obie strony mają wspólny biznes i dążą do jego realizacji. Ważny jest dobór przedsięwzięć. Nie każdą inwestycją będzie zainteresowany partner prywatny. Trzeba tak strukturyzować projekty, żeby miały one szansę powodzenia i żeby partner prywatny widział sens w realizacji tej inwestycji – mówi Wadim Kurpias.
Ze współpracą nie jest tak źleNiechętne stosowanie regulacji z zakresu PPP nie oznacza, że nie są realizowane żadne inwestycje we współpracy z prywatnymi partnerami. – Paradoksalnie my robimy mnóstwo projektów PPP w oparciu nie o ustawę PPP. Przeprowadzamy je na podstawie ustawy o gospodarce nieruchomościami – jest prościej, łatwiej i szybciej, bez zbędnych procedur, zasady są zdrowe – mówi Michał Olszewski. Jak dodaje, prezydent miasta ma dużą elastyczność w zarządzaniu nieruchomościami i poprzez konkursy profilowane osiągnąć określony cel w zamian za obniżony czynsz dzierżawy.
Jako dobry przykład współpracy Olszewski wymienia np. budowę II linii metra. Udało się skoordynować inwestycje i powiązać w niektórych miejscach metro z planowanymi obiektami. Innym przykładem jest nowy przystanek kolejowy Warszawa Zacisze-Wilno, wybudowany przez dewelopera dla obsługi nowego osiedla, choć tam – z uwagi na protesty społeczne – nie udało się wybudować przejścia z drugiej strony stacji, w kierunku starszej zabudowy.
Determinacja miast zależy często od rodzajów projektów. – Inwestycje zewnętrznego biznesu można podzielić na takie, o które się stara biznes w mieście i takie, o które się stara miasto. Gdy pojawiają się nowe fabryki, zapewniające miejsca pracy, to prowadzimy inwestora za rękę, załatwiamy procedury szybko i sprawnie – mówi Marek Ustrobiński, wiceprezydent Rzeszowa. Chodzi także o realizację zapotrzebowania na szkolenie i wykształcenie odpowiednich kadr. – Jeśli natomiast buduje się kolejna galeria handlowa, to pojawia się kwestia, żeby coś ona dała dla miasta, ponieważ będzie dodatkowym generatorem ruchu. Musimy jednak uważać, żeby inwestycja „spięła się” i była nadal opłacalna dla inwestora – zauważa Ustrobiński.
Co zmienićEksperci zauważają, że problem PPP wynika nie z założeń ustawy, a z praktyki. – Trzeba zmiany mentalności w stosowaniu prawa. Ustawa o PPP jest ustawą ramową, mówiącą o założeniach generalnych. Większą uwagę przykłada się do zasady swobody stron w kontraktowaniu niektórych usług. Przeciwieństwem tej ustawy jest ustawa o koncesji, która bardzo dokładnie reguluje tryb wyboru partnera prywatnego – wyjaśnia Kurpias.
Skąd ta popularność ustawy o koncesji (w ramach której będą np. stawiane
nowe wiaty przystankowe w Warszawie)? – Przez długi czas była ulubioną ustawą urzędników polskich, w zasadzie każde postępowanie PPP było realizowane w oparciu o ustawę o koncesji. Urzędnicy woleli ją wybierać, bo czuli się bardziej bezpiecznie: mieli wszystko powiedziane od a do z. Ustawa o PPP dawała większą swobodę i skłaniała do większego wysiłku intelektualnego – mówi Wadim Kurpias.
Niechęć urzędników do ryzyka ma swoje konkretne uzasadnienie. – To też kwestia stosowania prawa przez instytucje kontrolne, które potem mogą się zapytać, dlaczego tak zrobiliście, skoro nie ma podstawy. Tego się urzędnicy najbardziej obawiają – twierdzi Kurpias.
Jeżeli chodzi o duże projekty PPP, Warszawa przymierzała się do budowy parkingów podziemnych w tej formule. Szybko okazało się, że
warunki dla potencjalnych operatorów są nieatrakcyjne. Teraz Kraków myśli
o budowie metra w ramach PPP.