Mateusz Morawiecki i minister środowiska Henryk Kowalczyk zapowiedzieli obniżenie norm alarmowych i informacyjnych dotyczących pyłów PM10, czyli jednego ze składników smogu, choć wciąż byłyby na poziomie znacznie wyższym niż w innych krajach Europy. To na razie propozycja, bo dopiero co porozumiały się Ministerstwa Środowiska i Zdrowia. To drugie musiało zresztą nieco ustąpić, bo proponowało ostrzejsze normy.
„Zdecydowaliśmy się na obniżenie smogowych norm alarmowych z 300 do 150 µg/m3, a docelowo 80 µg/m3. Dbamy o płuca naszych dzieci. Realnie stawiamy czoła prawdziwym problemom, które przez lata były zamiatane pod dywan. W 2012 r. ten próg został podniesiony z 200 do 300 µg/m3” – zatwittował premier Morawiecki w czwartek. Wcześniej zapowiedział obniżenie norm na wspólnej z ministrem Kowalczykiem konferencji prasowej.
„O zmniejszenie poziomu alarmowania dla PM10 z absurdalnych 300 ug/m3 apelowaliśmy od dawna! Oby za zmianą szedł także sprawny system ostrzegania (działający też w weekendy), bo póki co kuleje! Nadchodzący sezon grzewczy będzie sprawdzianem!” – odpowiedzieli eksperci z Polskiego Alarmu Smogowego na twitterze.
150 µg/m3 to wciąż dużo
PM10 to jeden z głównych składników smogu. To cząstki stałe, unoszące się w powietrzu, których średnica nie przekracza 10 mikrometrów. Od 2012 r. gdy ich poziom w powietrzu przekroczy 200 µg/m3 odpowiedzialne władze powinny i tym poinformować, m.in. ostrzegając np. szkoły i szpitale (tzw. próg informowania), a gdy przekroczy 300 µg/m3 powinny podjąć konkretne działania, by go zmniejszyć, np. ograniczając ruch, czy kontrolując paleniska (tzw. próg alarmowy).
Nie istnieje międzynarodowy standard ostrzegania, każdy kraj, czy miasto ustala swoje własne progi. Unijna dyrektywa zaleca jedynie ich ustanowienie, ale nie wyznacza limitów. Punktem odniesienia są jednak zalecenia WHO, która uznaje za wyjątkowo szkodliwe dla zdrowia przekroczenie przez PM10 poziomu stężenia 50 µg/m3. W większości krajów europejskich próg alarmowy mieści się między 50 a 100 µg/m3.
Obecna propozycja Ministerstwa Środowiska to obniżenie progu informowania z 200 do 100 µg/m3, a progu alarmowego z 300 do 150 µg/m3. Pochwalono się nią na trzy tygodnie przed wyborami, choć o zmiany aktywiści apelują od lat. Co prawda o zmianach wspominano już od kilku miesięcy, ale utknęły między resortami.
W połowie roku specjalny zespół powołany w Ministerstwie Zdrowia, pod kierownictwem prof. Wojciecha Hanke, krajowego konsultanta w dziedzinie zdrowia środowiskowego, zalecił ustanowienie progu alarmowego na poziomie 80 µg/m3, w tym samym czasie resort środowiska planował zmianę symboliczną – obniżenie progu alarmowego z 300 do 250 µg/m3. Aktywiści komentowali wtedy, że taka zmiana „nie ma żadnej wartości merytorycznej”.
Teraz resorty się porozumiały, a Morawiecki zapowiedział nawet próg 80 µg/m3, w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Od normy smog nie zniknie
Komentujący tweet premiera zwracają mu uwagę, że gdy zapowiedź zostanie zrealizowana (na razie nie ma projektu rozporządzenia), będzie to krok w dobrym kierunku, ale poziom smogu w polskich miastach od tego się nie zmniejszy. „…dobrze że Pan to odkręca, ale tak późno, że wstyd się chwalić.... Aha, i to nie jest "dbanie o płuca dzieci", bo od tej decyzji nie poprawia się powietrze” – skomentował szef stowarzyszenia Miasto Jest Nasze Jan Mencwel.
W praktyce Polacy będą częściej informowani, że danego dnia powietrze jest złe (choć część miast już ma niższe poziomy informowania niż ministerialne). Tymczasem wspomniany PAS wytyka rządowi, że w ramach działającego od roku programu Czyste Powietrze, dotychczas podpisano umowy na dofinansowanie wymiany zaledwie 20 tys. pieców węglowych, choć w Polsce jest ich kilka milionów. Przedstawiciele rządu ripostują, że program dopiero się rozkręca, ale PAS wskazuje, że wnioski na rozpatrzenie czekają po kilka miesięcy, a w kolejnych latach na program ma być przeznaczone mniej pieniędzy niż w tym roku.
W twittcie premiera trudno też szukać pomysłów na inne składniki smogu, w tym pyły PM 2,5, które przez specjalistów są uznawane za groźniejsze dla zdrowia (mniejsze cząstki mogą wniknąć głębiej do organizmu). WHO uznaje za niebezpieczne średniodobowe przekroczenie poziomu 25 µg/m3.
W Polsce za smog odpowiada przede wszystkim niska emisja, czyli palenie węglem i śmieciami w prywatnych piecach. Emisja liniowa, czyli smog związany z ruchem samochodowym ma w skali kraju mniejsze znaczenie, a emisja z przemysłu – kilkuprocentowe. Jednak smog to zjawisko o charakterze lokalnym i w miastach, czyli tam gdzie jest najwięcej osób narażonych na jego negatywne działanie, te proporcje często się odwracają. Tam z rur wydechowych i kół samochodów może pochodzić ponad połowa składników smogu.